Po kolejnych dniach prażenia tyłków na słońcu i odmaczania w solance postanowiliśmy zrealizować kolejny punkt programu- mianowicie Imotski Jezera. Nie zakładaliśmy, czy zobaczymy oba, czy zejdziemy na sam dół Modrego, wiadomo było, że musimy tam dojechać, a potem „się zobaczy”. Dojechaliśmy bez problemów – piękne widoki po drodze, jak zwykle w sumie i jak wszędzie w HR Zaskakująco wygląda jedno z jezior widziane z drogi od Makarskiej – w sumie to nie widać jeziora oczywiście, ale formacje skalne tworzące opisywany wszędzie lej i kilka budynków położonych jakby na skraju urwiska, robią wrażenie niesamowite – jakby nie do końca ręka natury sama to ukształtowała, raczej jakiś twór kosmiczny Do tego należy jeszcze dołożyć równinę płaską jak stół gdzieś między Kamenmostem a Imotski...
Crveno Jezero, niedostępne, widziane tylko z góry zaskoczyło Starszaki, bo było... niebieskie Na szczęście krótkie wyjaśnienie, że nazwę wzięło od pomarańczowych skał, które odbijając się w lustrze wody, nadają jej kolor czerwony (oczywiście przy odpowiednim położeniu słońca), wystarczyło do zrozumienia zaskakującej nazwy – coś mniej więcej jak w dowcipie o czarnych jagodach, które są czerwone, bo jeszcze są zielone, a jak dojrzeją, to będą granatowe
Modro Jezero oczywiście trzeba było spróbować odwiedzić bliżej. Niestety, dała się we znaki nienawiść Młodej do nosidła i chusty, a nasze lenistwo przedwyjazdowe wzięło górę i nie chciało się nam targać wózka ze schowka przy plaży do auta 300 schodków wyżej... Zatem wycieczka podzieliła się na 2 grupy – Głowa Rodziny ze Starszakami zdobywali ruiny i schodzili do tafli jeziora (zapominając ze sobą aparatu...), a ja z Młodą poplątałyśmy się ciut po krętych ścieżkach, nazbierałyśmy dziwnych spiralnych szyszeczek i zdrzemnęłyśmy się w cieniu drew (no, zdrzemnęła się Młoda, obrażona na cały świat za próby spacerowania w nosidle ). Oczywiście jak zasnęła, to wyglądała słodko jak aniołeczek – na tyle słodko, że wycieczka brytyjskich turystów spytała, czy mogą zrobić jej zdjęcia i ogólnie zachwycała się „takim maleństwem w takim pięknym kraju, a że przyjechało aż z Polski, to już w ogóle rewelacja” No, ją śpiącą mam w sumie na co dzień, więc wolałabym pozachwycać się taflą Modrego Jeziora, ale nie będę narzekać – jak spała, to przynajmniej nie wyła ze złości
Rozochoceni i żądni dalszych wrażeń postanowiliśmy ruszyć za drogowskazem, w kierunku Jezera Ricice...
I to była najlepsza decyzja w tym dniu
Nie wiem, dlaczego tak mało jest na forum o Jezeru Zelene. Ja wiem, że tamte sama natura, a Zelene ręka człowieka, ale takie cudo zrobić też trzeba umieć
Trochę ekshibicjonizmu...
Kolor wody jest absolutnie idealny Wprawdzie nie odważylibyśmy się do takiej wody wejść (pół tablicy Mendelejewa pewnie w niej było niekoniecznie groźne pół, ale jakoś taaak... nieswojo- w końcu tam nawet
osty były NIEBIESKIE ), ale bardzo miło było popatrzeć Starszaki oczywiście zawiedzione niemożliwością zamoczenia choćby stóp, zgłosiły veto dla dalszych wycieczek krajoznawczych i zażądały natychmiastowego powrotu do Breli. Młoda posilona zasnęła na dobre i należało ten fakt również wykorzystać na drogę powrotną...