Zima, zima, zima i może dlatego taki przerywnik w chorwackich kulinariach, do których będziemy wracali już niebawem, słońca coraz więcej.
Dzisiaj jednak
kulinarna opowieść z alpejskich szczytów
Salzburski rejon Alp to szczyty może nie najwyższe ale jak urokliwe, tu pozdrowienia od autora.
Po kilku godzinach jazdy z góry na dół przychodzi moment odpoczynku. Tak zwykle siadaliśmy w jednej a bardzo licznych knajp na stoku i przyznam się, zwykle staralismy się coś przekąsić, ale nie były to rarytasy. Typowe zestawy na narciarskiej trasie w tym rejonie to parówki z musztardą i pieczywem, zestaw grilowanych kiełbasek, kiszka na gorąco, kawalek tłustego mięcha z kapustą i oczywiście kawałek kurczaka. Do tego szklanka piwa, zwykle nieklarowanego, tak charakterystycznego dla regionu. I dalej w drogę. I tak do popołudnia.
Zjazd na dół, wizyta po drodze w sklepie, przyglądamy sie tutejszym wyrobom.
Dużo wędzonej na surowo wędliny, różnego rodzaju kiełbaski w ziołach. My w Polsce mamy już podobne wyroby, dlatego nie będę się nad nimi rozwodził.
Podobnie jak u nas dość charakterystycznym daniem jest golonka. W sklepie kupujemy dodatki, kartofle. Golonkę przywozimy z Polski, w warunkach zimowych jest to zupelnie proste, w bagażniku jak w lodówce. A golonka już była ugotowana i zafoliowana, zakupiona u nas. Czas przygotowania posiłku róny jest obraniu kartofli i zagotowaniu. A smakuje lepiej niż w knajpie, sprawdzałem.
A zapomnialem, golonka w sosie chrzanowym, proste, pół na pół śmietana gęsta z chrzanem, lekko sklarowana.
Idziemy na przechadzkę, podgladamy dania kuchni salzburskiej, wszędzie wokół roznosi się zapach smażonej i duszonej kapusty, nawet wokół takiego bałwanka, wielkości sporego drzewa.
Tak więc kupujemy kapustę kiszoną, trochę przypraw, podlewamy białym winem, wcale niezbyt wytrawnym i dusimy. Do tego w odpowiedniej chwili dorzucamy duży udziec indyczy już upieczony
Po Królewsku w Polsce i oczywiście zafoliowany na drogę. Świetny.
Do tego już obrane przez podkuchennych kartofle i ugotowane. Całość typowo wprost z alpejskich szczytów, a raczej dolinek. I co wy na to??
I do wyboru piwo regionalne lub czerwone dobre austryjackie wino.
I na koniec klu programu,
Schab duszony w czerwonym winie
Schab pieczony i foliowany oczywiście zakupiony w markecie w Polsce, pokrojony, podlany godziwie winem i oliwą, dusimy krótko, tak aby nabrał barwy i smaku wina.
Do tego ogóreczki, tu nie ryzykowałem, przyjechały z Polski i też nasz chrzan. Lekko podpieczone pieczarki i biała tutejsza papryka. Nie muszę dodawać, że jedzonko lepsze niż w knajpie w Wagrajn, miasteczku w którym mieszkałem.
Pozdrowienia kulinarne z Wagrajn, kraju salzburskiego. Grzegorz.