Prostowanie parapetów.
Trafili nam się ostatnio znajomi na małe oblewanie nowego lokum, niestety ogrom pracy związany z przygotowaniem tego ( w ogóle dziwię się, że na to znalazłem czas - no cóż trzeba czasem zapłacić nadgodziny... ) sprawił, że w przypadku dań gorących ( pieczone miodowe żeberka podane na ryżu i pieczone skrzydełka ), zapomniałem sięgnąć po aparat i muszę przedstawić jedynie zimne przystawki:
Oczywiście wędlinki z leśniczówki z okolic Strabli ( 30 km w jedną stronę ):
Mamy tu szyneczkę, kiełbasę wiejską, boczek - a gdzie tłuszcz?, kiełbasę jałowcową, polędwicę i znów kiełbasa. Warto przygotować co najmniej dwa takie talerze ( jeden w lodówce ).
Tatar ( warto poszukać ubojni, gdzie wołowinę wytną na Twoich oczach ze świeżej tuszy ), ja nie używam maggi ( feeeeee ), ale do standardowych przypraw dodaję wodę, oprócz zwykłego oleju trochę aromatycznej oliwy z oliwek - nie za dużo, ponieważ łatwo zepsuć smak, a niewielka ilość naprawdę go podkreśla. Do tego kroję drobno cebulę, korniszony, grzybki marynowane i tak obficie obsypuję wokół:
Lubię sałatkę caprese, ale nie podoba mi się jej wygląd, więc pomidory - bez skóry i ser mozarellę, zalewam sosem, w skład którego wchodzi: bardzo drobno pokrojone cebula, czosnek, oliwki i papryka, oliwa z oliwek, sól, pieprz, ocet winny, szczypta cukru i łyżeczka musztardy Dijon, no i oczywiście świeża bazylia ( krzaczek ze sklepu ), całość wygląda tak, a smakuje jeszcze lepiej:
I tak po kilku godzinach stół na pierwszą wódeczkę jest już gotowy:
Dostawiam jeszcze sałatkę z rukoli, sałatkę grecką - ile ludzi tyle przepisów, suszone pomidorki, sery ( uwaga szybko się topią ) i polecam marynowane patisony, mniam...