Trochę przyznaję zgłodnieliśmy, ale wyszukanie odpowiedniej knajpy, takiej aby gusta sprzyjały akurat czterem podróżującym osobom, gdzie młodzież myśli tylko o Pizzy, ja o owocach morza, a moja żona jest niezdecydowana, a ma to być fajne miejsce, i mozliwie nie najdroższe?!? to jak zwykle trzeba się nachodzić.
Całe szczęście, że Hvar jest miejscem, gdzie szczęście sprzyja turystom.
Nad samym morzem, w ładnym miejscu, a już nie padało, chyba trochę szczęścia, znaleźliśmy.
Na przekąskę, my z żoną sałatka z tuńczyka wg tutejszej receptury,
Sałatka jak sałatka, nie należy marudzić, ogólnie mam lepsze pomysły, ale to też ma swoje zle strony. Zwykle gdy wychodzimy z restauracji lub tawerny, żona zwykle oświadcza, że ja i tak to bym lepiej zrobił, i to nie ma sensu jedzenia w takich miejscach.
Ja sie z tym nie zgadzam, bo nie można dać swojej żonie takiego argumentui do ręki.
Wracam do sałatki, bez przypraw, trochę ogórka, cebuli, pomidory, oliwki, tunczyk o średnim smaku. No tak, szczęściem byliśmy głodni.
Moje młodsze towarzystwo zamówiło dwie olbrzymie pizze, do których dołożyła się moja żona, a ja??
Być na Hvarze i nie zjeść znanego rizotto z owocami morza, to się nie godzi !!!
To byl naprawdę duży talerz, sam ryż trochę al dente, ale w super białym czosnkowo-śmietanowym sosie, tym razem z dobrymi przyprawami. To mi się podobało, a czym dalej tym odktywałam nowe skorupiaki na dnie talerza. Niestety byłem tego dnia kierowcą i wino lub rakija były skreślone, ale co się odwlecze to nie uciecze.
Pozdrawiam. Grzegorz.