Jadąc w nasze góry cóż możemy spodziewać sie pod względem kulinarnym. Najlepiej ochota przychodzi na dobrego oscypka z grilla, kwaśnicę, pieczeń jagnięcą. W poznańskim najlepsza jest golonka w piwie.
Nad morzem, co możemy oczekiwać po tutejszej gastronomii?!
Jeżeli są rybackie łodzie to w pobliżu zwykle możemy spodziewać się???
Tak, świeżej ryby, w tym wypadku skrzynia flądry. Idziemy tropem rybnym, trafiają na pniu do pobliskiej smażalni .
Zaglądamy i byskretnie ale stanowczo pytamy, czy możemy mieć prośbę o usmażenie świeżej ryby, która dopiero trafiła z zaciągu???
Tutaj miła ale rezolutna szefowa odwraca sie w stronę zaplecza i słyszymy,
Niunia, użnijjj lebbb tej flądrzeeee!!!
Zamawiamy spokojnie piwko i czekamy czujac zapach smażącej się ryby.
I taki to finał!
Jeżeli spodziewamy się czegoś bardziej wyszukanego, ale równie smacznego, proponuję
smażonego łososia, w tym przypadku z patelni. Dodatkowo kartofle lekko obgotowane i obsmażone, mogą być również z folii z grilla. Dodatkowo bukiet warzyw ugotowanych na parze z czosnkowym sosem.
Naprawde dobre, polecam, o ile łosoś jest świeży. Nie lubię tak jak to określił Bułchakow w Mistrzu i Małgorzacie - rybki drugiej świeżości.
Mając ochotę na lepszy lokal, możemy liczyć na bardziej wysublimowane dania, to akurat zawijas z soli s paskiem boczku, faszerowany kaparami. Dodatkowo pieczeń wieprzowa na gorąco, płaty oraz fasolka zrobiona tak all dente.
Do tego kieliszek dobrego włoskiego wina cabernet savignion.
A tak po prawdzie wszystko jest sprawa dobrego nastawienia, potrzeby ducha i ciała.
A najlepszą jest taka świeża ryba, gorąca, bezpośrednio usmażona przed podaniem.
Życząc smacznego, nie tylko nad polskim, ale już niedlugo nad chorwackim morzem, też przy tamtejszej rybce. Pozdrawiam, Grzegorz.