Być może temat pojawił się gdzieś wcześniej, ale... nie natrafiłem
W tym roku bardzo zaskoczyły mnie takie oto relikty, które spotkałem w Chorwacji...
To pomnik ku czci mieszkańców Tribunja, poległych w czasie II wojny światowej. Nic niezwykłego, gdyby nie...
No właśnie, czerwona gwiazda, pomnik wystawiony o ile pamiętam wyrytą tam inskrypcję, w roku 1961...
A powyżej pomnik, który stoi w centrum Biogradu, obok dworca autobusowego.
Cóż w tym dziwnego? Tak stosując analogię do Polski - u nas udało się usunąć większość pomników sławiących różnych komunistycznych gierojów, a w Chorwacji mogłoby się wydawać, że stanie się tak tym bardziej, skoro tam komunę narzucono razem z państwem zdominowanym przez Serbów i Chorwaci o swoją niepodległość musieli stoczyć krwawą wojnę... na każdym kroku widać, że cieszą się z własnego państwa, obecność flagi i symboli narodowych większa niż w Polsce, więc chyba symbole są dla nich ważne...
Że już tylko wspomnę o Bleiburgu, prześladowaniach Kościoła, mordowaniu przez jugosłowiański wywiad przywódców chorwackiej emigracji w całej Europie... a tu proszę, czerwone gwiazdy i pomniki "Nase socijalisticke domovine"... a może to nie są relikty, tylko - przynajmniej dla części Chorwatów - "przeszłości ołtarze"?
Nie chcę oceniać, po prostu chciałbym zrozumieć ten dość zdumiewający fenomen.