Ručica nie była naszym ostatecznym celem, idziemy na Beritnicę
. Mamy początkowo małe problemy z odnalezieniem właściwej drogi- takie zielone poletko przez które na początku trzeba przejść, jest kompletnie zarośnięte chaszczami- ludzie jeszcze nie zdążyli wydeptać ścieżki. Trochę pobłądziliśmy, nawet przechodziliśmy przez jakiś płot, czyli chyba jednak nie znaleźliśmy do końca właściwej drogi(ale po płocie było widać, że nie my pierwsi)
Z Ručicy na Beritnicę idzie się coś około pół godzinki, głównie przez taką pustynię:
Dosyć szybko pojawia się woda i wcale nie są to pustynne zwidy
Najgorsze to strome zejście na plażę, nam w buciorach górskich się całkiem dobrze szło, ale jak weźmiecie japonki to macie spore szanse się zabić
( tak tylko odstraszam potencjalne zbyt duże rzesze chętnych
)
Na Pagu wszędzie jest pełno kamieni, ale najfajniejsze są te 3:
Znowu Sv. Vid, chyba nigdy nam nie da spokoju
A te kamyczki to duże całkiem są:
Co do kamyczków to ja sobie zajęłam taki na plaży najbardziej wystawiony na słońce, a Chłop Mój, jedyny, który był w cieniu
Kwękał coś do mnie w stylu "proponuję ci jednak cień"
Że niby co? No sorry, czy ja po to cały rok na słońce czekam, żeby się teraz w cieniu chować. No way
Ten skalny kikut ma chyba nawet jakąś nazwę, ale nie mogę sobie jej przypomnieć
Chyba nie będę zbyt oryginalna, jak powiem, że w kategorii "turystyka plażowa", Beritnica była naszym numerem 1? Szczerze mówiąc, to już mi się trochę odechciało zwiedzać inne plaże, bo żadna tej do pięt nie dorastała.
Ale wiecie co było na niej absolutnie najlepsze? Przez całkiem konkretny kawałek dnia była tylko nasza
. Zero ludziów wszelakich, owce tylko beczały, ale i tak gdzieś daleko.
No dobra, żeby tak nie słodzić, to teraz to co było najgorsze- no bo jak się już człowiek tak plażowo rozleniwi, to tak średnio ma ochotę pod tę stromą górkę podchodzić, no ale jakoś trzeba wrócić, nie ma wyjścia:
"plaża dla alpinistów" z góry:
Ručica jeszcze raz:
W drodze powrotnej znów błądziliśmy, znowu przez płot trzeba było przełazić, bo my to chyba takie trochę paškie owce jesteśmy
Po plażowaniu pojechaliśmy jeszcze na chwilę do Novalji, głownie po to by szukać magnesu na lodówkę, ale tu też nigdzie nie mieli z Wyspą Pag, tylko same z Novalją.
Samo miasto jakoś wrażenia specjalnego nie wywarło, ot. turystyczna miejscowość- palmy, dużo knajp i tyle(wiem,że jest podziemny akwedukt, ale jakoś nie chciało nam się.
Dość intensywny mieliśmy dzień, mimo, że plażowy. Wracamy do "domu" degustować
žuticę. Jakoś nie przypadła nam do gustu, od jutra wracamy do ožujska