Wejście na wieżę kosztuje 15 kun od łebka(lub 2 euro), ale my zastajemy kartkę "wejdź, zapłacisz jak zejdziesz". No dobra to idziemy na darmowe zwiedzanie.
W środku są 4 dzwony, ja zobaczyłam je dopiero na zdjęciach, bo ja nie patrzę w dół
Warto było wleźć dla widoków na miasto:
W tle Zadar nieturystyczny:
Wyspa Ugljan:
Jeszcze jeden widoczek:
Złazimy na dół, gdzie tym razem czeka kartka "zapłacisz kiedy indziej", za chwilę zjawia się jednak pan biletowy. Płacimy uwalniając się od poczucia, że weszliśmy na wieżę nielegalnie
Spacerujemy dalej, po drodze kolejny kościół
Tyle tych kościołów, że w końcu mi się pomieszało, który pod czyim wezwaniem . No to chyba mamy dość podziwiania architektury, idziemy w stronę portu- wychodzimy Bramą Morską:
Nabrzeże mają całkiem ładne, zostajemy więc na dłużej. Celem jest oczywiście wysłuchanie koncertu morskich organów. Trochę kocia to muzyka, ale i tak jestem pod wrażeniem czyjegoś pomysłu.
Posiedzieliśmy przy tych organach dość długo, aż w końcu trzeba było wracać, by zająć się tak przyziemnymi sprawami jak zakupy, wymiana waluty i robienie obiadu
Szczerze mówiąc po Zadarze nie spodziewaliśmy się zbyt wiele, różne opinie słyszałam, między innymi, że to takie nijakie i bezpłciowe miasto, a tu takie miłe rozczarowanie
Spodobało się nam tutaj na tyle, by za kilka dni wrócić. Ale tym razem porą wieczorową