niedziela, 3 maja Misja- ApartmanDroga do Cro minęła bez ekscesów, choć ja obawiałam się trochę objazdu Mureck-Lenart-Ptuj, którym jechaliśmy po raz pierwszy. Obawy były zbędne- raczej trudno się tam zgubić, ale moja natura panikarza widziała już mandat na 800euro oczami wyobraźni.
Do Chorwacji wjechaliśmy koło południa- na granicy(w przeciwnym kierunku do naszego) stał gigantyczny korek- wszystkim się widać zebrało na powrót z majówki.
Pogoda na razie taka se, przed tunelem Sveti Rok 17 stopni, za tunelem- 18. Szału ni ma
Koło 17 docieramy do Povljany na wyspie Pag- tu zakotwiczymy na prawie 2 tygodnie.
Miejscowość nie jest może zbyt popularna na naszym forum, ale my wybraliśmy ją nieprzypadkowo. Po pierwsze chcieliśmy miejscówkę nad morzem, a nie Paškim Zaljevem(to mniej ważny powód), po drugie mieliśmy w planach pozwiedzać trochę wyspy, i trochę poza nią- Povlajana wypadała mniej więcej pośrodku tego wszystkiego.
Ok, no to rozpoczynamy najbardziej stresujący epizod dnia dzisiejszego- szukamy apartmanu.
Jechaliśmy niby w ciemno, ale upatrzyliśmy sobie na bookingu jedną miejscówkę. Apartman Studio z widokiem na more za 30e. Nie chcieliśmy go jednak rezerwować, ponieważ nie miał żadnych opinii i to wydawało nam się podejrzane. Adres oczywiście zapisaliśmy.
No to jesteśmy na miejscu- budynek stoi, brama otwarta, wygląda, że jakieś życie tu jest. Dzwonimy domofonem- nikt nie odpowiada. Na tym samym podwórku, przed willą w której znajdują się apartmany jest biuro turystyczne. Ale tu też nikogo nie ma.
Tymczasem ulicą przechadza się jakaś chorwacka babcia- pytam ją, czy to biuro poza sezonem działa itd.(nie wiem jaki diabeł mnie podkusił by ją pytać,bo ja to normalnie niezbyt odważna jestem i obcych ludzi na ulicy, bez wyraźnej potrzeby nie zaczepiam, ale tym razem coś mi odbiło).
Babcia, zamiast odpowiedzieć na moje proste pytanie "tak" lub "nie" lub "nie wiem", zwietrzyła interes- pyta co potrzebujemy i takie tam. Dzwoni do syna, chyba chce nam wcisnąć jego apartament. Z tonu rozmowy wynika, że syn niezbyt się pali do tego pomysłu. Babcia jednak naciska.
Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
"No weź, co ci szkodzi, ludzie szukają na 12 nocy....możemy im dać ten
stary apartman"
Na dźwięk słów
stary apartman zapala mi się czerwona lampka. Oj niedobrze
No to idę oglądać to cudo(Chłop Mój poszedł przestawiać samochód w tym czasie). Intuicja mnie nie zawiodła-
stary apartman mieści się w suterenie, zapachy takie hmmm, jakby wilgoć, stęchlizna i coś skisłego. Jest jakaś niby kuchnia, ale moje babki 30 lat temu miały w kuchniach letnich lepszy dizajn
Sypialnia, to cela 2 metry na 2 metry, łazienki nie pamiętam, może nie było
Realną wartość "apartmanu" oceniam na jakieś 7,5 euro od łebka, ale spodziewam się, że zaśpiewają jakieś 20-25 za całość(w końcu to nora i początek maja). Pytam o cenę, i co słyszę?
"35e"
Noo, nie w dupkach się im poprzewracało, jeszcze czego. Krzywię twarz w grymasie. Typ widząc me zdegustowanie przemawia: "30 e, ale mniej nie mogę"
Aha, jak nie możesz to trudno, za 31 e + klimatyczne to możemy mieć mobilną kuće na campingu. Z pewnością lepiej tam pachnie. Jedziemy na camping.
Jest tu jakaś recepcja, ale oczywiście nikogo nie ma, tylko kartka z numerem telefonu i imieniem. Imię takie samo jak właściciela nory- boję się więc dzwonić. Mieścina jest małą, istnieją szanse, że to ten sam
W czasie, gdy oglądałam stęchłą dziuplę Chłop Mój spotkał Czechów mieszkających w tych apartmanach, cośmy na bookingu upatrzyli, dostał od nich numer do właściciela. No to dzwonimy. Nie ma go w domu, ale zaraz przyjedzie i pokaże nam swoje włości
Studio które widzieliśmy w internecie jest już niestety zajęte przez wyżej wspomnianych Czechów. Ale
ne ma problema- jest wolny apartman 2+2, za 35 e.
No to zostajemy
, apartman bardzo fajny, prawie 50 metrów, sypialnia, salon z aneksem kuchennym, duża łazienka i ogromny balkon.
Taki mamy z niego widok:
A taki z drugiej strony:
Trochę o samej miejscowości:
Povljana leży na południowo- zachodnim krańcu Pagu i poza morem i apartmanami nic tu nie ma.
Tzn. są 3 plaże- 2 takie sobie i 1 bardzo ładna- my tylko z tej ostatniej będziemy korzystać, w centrum 2 małe i słabo zaopatrzone sklepy spożywcze(po za centrum 1 duży i całkiem znośny-Lorenco, przeważnie tu robiliśmy zakupy), pekara, do której świeży kruh dowożą 3 razy dziennie, 2 kawiarnie, w których od 7 rano toczy się wesołe życie miejscowych, 1 konoba i poczta.
Jednym słowem wszystkie podstawowe zdobycze cywilizacji tu są
Najcenniejszym(i wydaje mi się, że jedynym) zabytkiem w tej mieścinie jest kościół św. Mikołaja z IXw. Z daleka wyglądał trochę dziwnie, jakby był kryty strzechą.
Nam najbardziej podobał się tu widok na Velebit:
Reasumując- Povljana to takie turystyczne zadoopie, całkiem jednak sympatyczne. Jako baza wypadowa w inne miejsca lub na spokojny wypoczynek jest całkiem, całkiem, ale zwiedzać tam raczej nie ma czego.(stąd taka mała ilość zdjęć)
Gwarantuję, że od następnego odcinka mniej ględzenia, więcej zdjęć