napisał(a) Inde » 12.07.2019 13:59
W sumie nie chciałem o tym opowiadać bo nie moja sprawa ale skoro jest specjalny temat na forum to czemu nie

Sprawa już dość leciwa bo z 2008, aczkolwiek pamiętam jak dzisiaj. Rzecz się działa w Makarskiej na ul. Zagrebackiej tam gdzie praktycznie cała ulica jest wynajmowana raczej tym tańszym biurom podróży. Wiemy o co chodzi.
Wymiana turnusu. Jedni się pakują, drudzy dopiero co wyszli z autokarów. I o tych drugich będzie mowa. Grupka już raczej starszych Panów wypadała z autobusu praktycznie na czworaka. Od samego wstępu było wiadomo z jakiego kraju i mniej więcej regionu pochodzą. Rozsiedli się pod parasolami i dalej raczą się trunkami.
Obok wejścia do restauracji (raczej śniadaniowni) stały takie duże donice na kwiaty z 1m wysokości dość masywne ale nie przytwierdzone na stałe do ziemi. Za tymi donicami stało auto właściciela kwater/restauracji. No i jeden z ich jegomości nie wiem czy pęcherz już nie mieścił piwa czy szedł po następne ale jego chwiejny krok i sztuka chodzenia tropem węża mocno go zawiodła bo poleciał w te donice, donice natomiast w auto. Straty, porysowane drzwi, wgniecenia itd. OK zdarza się. Ale to co mnie rozwaliło na łopatki to sposób tłumaczenia się gościa

. Otóż cyt. - "Panie ja jestem cukrzyk, ja zemdlałem!!!!" tja... jasne

Okazało się, że cała ekipa Panów cukrzyków akurat będzie nocowała u właściciela tego auta. Zabrał im paszporty/dowody do czasu wyjaśnienia. Jak się skończyło nie wiem ale niesmak pozostał.
Pozdrav

Ostatnio edytowano 12.07.2019 14:15 przez
Inde, łącznie edytowano 2 razy