Cd. Dzień 4 – 14.07.2015 wtorek – pływanie po Jadranie, zwiedzanie i plażowaniePrzystanek 1 – Rovinj vel RovignoPo ok. 1,5 h od wypłynięcia z Puli na horyzoncie pojawia się Rovinj. Już ze statku prezentuje się dostojnie
Kiedyś cypelek był wyspą, którą w XVIII w. połączono ze stałym lądem. Przez długie lata miasto było pod panowaniem weneckim.
To w tym miejscu,
w 6 odcinku zaczynała się (serialowa) włoska przygoda Anny German
Opływamy skalisty cypel wysunięty w morze, zabudowany wysokimi, kolorowymi kamieniczkami wyrastającymi wprost z wody.
Na wszystko dookoła, z wysokiej na 62 m. dzwonnicy spogląda Sv. Eufemia.
Dobijamy do portu i wysiadka - mamy do dyspozycji 2,5 h, ruszamy zatem intuicyjnie w miasto.
Zatapiamy się w labiryncie wybrukowanych uliczek Rovinj.
Zaczynamy od spaceru
"obwodnicą" - to uliczka za pierwszym od strony wody rzędem kamienic, biegnąca dookoła cypelka. Z racji małej powierzchni na cyplu, domy budowano tu ciasno jeden przylega do drugiego i tylko pomiędzy nielicznymi znajduje się wąziutki przesmyk ukazujący Jadran
Właśnie w tym, serialową siedzibę miała włoska wytwórnia CDI, z którą Anna German podpisała 3 letni kontrakt fonograficzny.
Nie odmówię sobie takiej pamiątki
Idąc dalej docieramy pod wzgórze, na którego szczycie znajduje się kościół św. Eufemii - patronki Rovinj, która wg legendy - z powodów religijnych, zginęła jako nastolatka śmiercią męczeńską na początku IV w. w pobliżu Konstantynopola. Był to okres panowania Cesarza Dioklecjana, który jak wiadomo prześladował namiętnie chrześcijan. Sarkofag świętej - weźmy pod uwagę, że kamienny

w cudowny sposób morze przyniosło 5 wieków później aż do wybrzeży Rovinj. Obecnie znajduje się on we wnętrzu kościoła.
Mimo nieznośnego upału, w pocie czoła mozolnie wdrapujemy się po schodach na wzgórze po drodze zakupując zimną wodę bo pragnienie sięga zenitu
Acha, zapomniałam dodać, że Josef nas trochę ocyganił i na statku poza tym, że nie było rakiji i wina, nie było też ani wody ani soku, które wg niego być miały

. Można było kupić coś do picia na statku w barze ale w trakcie rejsu raczyliśmy się jeszcze swoją wodą, którą Tom przezornie wrzucił do torby mimo mojego gderania
a po co 
Za małą butelkę wody Jana przy schodach skasowali nas na 15 kun

Nawet gdyby kosztowała 50 to byśmy wtedy kupili
Ugasiwszy pragnienie wreszcie docieramy pod kościół wybudowany w XVIII w., fasadę dobudowano w następnym stuleciu, natomiast dzwonnicę w XVII w. Podobnie jak w przypadku dzwonnicy z Vodnjan zaprojektowano ją na wzór oczywiście dzwonnicy przy bazylice św. Marka w Wenecji.
Na przykościelnym placu zaczepia nas mężczyzna, trzymający w ręku czarny kawałek papieru i malutkie nożyczki. Zagadując kto my itd... łamaną polszczyzną mówi ...
... Polaki dobra energia :yes:
... siońce sieci ...
... noś garbaty ...
... pać co bedzie ... Tom podejrzliwie trzyma swoją sakwę na brzuchu jakby tam miał miliony jakieś

- te
pać co bedzie tak na niego podziałało, więc postanawia czujnym być

. Ja przypatruje się sprawnie wykonywanym nacięciom na czarnym kartoniku, myśląc, że jak nic serwetkę nam jakąś ten magik wytnie zaraz. Aż tu nagle, czary mary i z nic nie przypominającego kawałka czarnej karteczki z kilkoma nacięciami po rozłożeniu ukazuje się nam to
Toż to Gusia & Tom

Jesteśmy naprawdę oczarowani szczegółami, wszystko się zgadza

Cała akcja od chwili rozpoczęcia rozmowy do wykonania obrazka trwała jakieś 1,5 - 2 min.
Rozpoczynamy negocjacje cenowe, dla Niemców 200 kun -
ychyyy na pewno, za 50 kun obrazek jest nasz
Nie musieliśmy go kupić, ten zdolniacha wcale nie wciskał nam go na siłę, nie był w żaden sposób natarczywy - sami się napaliliśmy jak szczerbaci na suchary - fajna pamiątka
Czas wdrapać się na dzwonnicę. Wejście znajduje się wewnątrz kościoła -koszt chyba 20 kun jeśli mnie pamięć nie myli.
Na szczyt dzwonnicy prowadzą wąskie, drewniane schody - trzeba uważać aby noga nie wyśliznęła się pomiędzy stopnie.
Na górze nagroda w postaci przepięknych widoków.
Od zachodu - otwarte morze.
Widok w kierunku północnym
Północny port w Rovinj i zbliżenie na czerwone dachy kamienic.
Południowy port w Rovinj i wyspa Katarina widziana moim obiektywem i dla porównania obiektywem filmowców

Za wyspą ten zielony teren to przylądek
Zlatni rt, na którym miłośnicy wspinaczek znajdą fajne ścianki.
Jeszcze rzut okiem w dół - magik (ten w białej koszulce) złapał kolejnych klientów
Ostrożnie schodzimy w dół by posiedzieć jeszcze chwilę na murku przed kościołem.
Idziemy na południową część Rovinj zobaczyć jak tu się plażuje.
Na plaże jak na Makarskiej Rivierze to liczyć tu nie można

To w tym miejscu ponoć morze wyrzuciło sarkofag św. Eufemii.
Idziemy dalej obwodnicą miasta mijając różne kramiki.
Jedna z bram miejskich - Vrata sv. Kriza - innych bram nie odnaleźliśmy
Może zbyt szybko odbiliśmy w kolejną uroczą uliczkę.
Tak dotarliśmy na południowe wybrzeże Rovinj.
W porcie nieco ciasno.
W pobliżu portu trg marszałka Tito, wokół którego działa mnóstwo sympatycznych knajpek.
Leniwie plączemy się między uliczkami pełnymi kolorowych kamienic, każda z nich ma swój komin.
cdn w następnym poście -
przesadziłam z ilością załączników 