Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Super ten wypad w Interior, Vodnjan bardzo ładny i zanotowany, bo nieodkryty. To chyba najładniej położony Lidl ☺ Kamjenak inaczej sobie wyobrażałem, no chyba że te bardziej oddalone na płd rejony są ładniejsze
te kiero napisał(a):Super ten wypad w Interior, Vodnjan bardzo ładny i zanotowany, bo nieodkryty. To chyba najładniej położony Lidl ☺ Kamjenak inaczej sobie wyobrażałem, no chyba że te bardziej oddalone na płd rejony są ładniejsze
Lubimy takie zapadłe miasteczka z dala od tłumów. Na Kamenjak jeszcze wrócimy w tej relacji
te kiero napisał(a):To chyba najładniej położony Lidl ☺
Lidl w Pazinie robi niezłe wrażenie, jak tam wjechałem to mnie trochę zatkało Ale dla mnie najpiękniej położony sklep tej firmy znajduje się w Popradzie, widok z parkingu jest wspaniały
cd. Dzień 3 – 13.07.2015 poniedziałek – daleko od tłumów i nadmorskiego gwaru
Naszym celem głównym dzisiejszego dnia jest Hum – najmniejsze miasto świata. Z Pazina jedziemy lokalną drogą, wzdłuż linii kolejowej i A8 – stanowiącej wschodnią część autostradowego ypsyliona Istrii. Tory kolejowe przejeżdżamy chyba z 10 razy ponieważ droga wiedzie raz lewą a raz prawą ich stroną. Trasa robi się coraz bardziej malownicza, wyłaniają się góry Ucka. Od miejscowości Borut jest coraz ciekawiej – początkowo, droga tylko nieco się zwęża by potem osiągnąć szerokość na jedno auto . Nie brakuje ostrych zakrętów. Raz jedziemy w górę a raz w dół aby za kolejnym zakrętem znów zacząć się wspinać. Oczywiście nie widać co nas czeka za kolejnym zakrętem – trzeba zachować ostrożność. Taki trochę rollercaster Zanim trafimy na ostatnią prostą wiodącą do Hum (taka prosta to ona wcale nie była ), postój, którego miało już nie być
Przystanek nr 6 – pod mostem Zatrzymujemy się na chwilę pod monumentalnym wiaduktem autostradowym – do tej pory ja prowadziłam ale Tom melduje, że dłużej już tego nie zniesie jako pasażer – uaktywnia mu się choroba lokomocyjna i żołądek od tych zakrętasów podchodzi do gardła .
Robimy krótką przerwę i zamieniamy się miejscami – ponoć to ma pomóc – o dziwo pomogło, żołądek Toma wraca na miejsce i szczęśliwie docieramy do Humu zaliczając tylko jedną mijankę z autem opuszczającym miasteczko. Miałam nagranie całej trasy i szlak je trafił niechcący – trasę można prześledzić częściowo na street view.
Przystanek nr 7 - Humprzygotujcie się na dużą dawkę fotek Na samym wjeździe budka z biletami – nie do miasta niby ale parking jest płatny – 10 kun za auto. Na parkingu luzy – jest szansa na samotne włóczenie się po miasteczku - super
Witają nas tablice informacyjne
Hum to maleńka średniowieczna osada wzniesiona na szczycie wzgórza nad Doliną Mirny – znana jako najmniejsze miasto świata. Różne źródła podają różną ilość jego mieszkańców – od 14 do 23, tak czy siak niewiele. W rzeczywistości Hum wcale nie jest miastem, jest gminą wiejską a określanie go najmniejszym miastem świata jest tylko chwytem marketingowym, który ma ściągnąć do tego miejsca turystów. Do okręgu Hum należą 33 okoliczne wioski. Jakby nie było, Hum posiada wszystko to co powinno mieć średniowieczne miasto czyli: wiodącą do niego bramę osadzoną w obronnych murach, plac miejski, loże, kościół i dzwonnicę.
Niedaleko Hum leży Roć. Droga łącząca obie miejscowości zwana jest Aleją Głagolicy, przy której spotkamy 11 kamiennych rzeźb przedstawiających starosłowiański alfabet stworzony przez św. Konstantego zwanego Cyrylem. Ostatnim - 12-ym elementem tej wystawy na 7 km szlaku jest brama miejska do Hum. Kiedyś miasto miało trzy bramy miejskie. Brama główna była drewniana i uległa całkowitemu zniszczeniu – w jej miejscu w ramach projektu „Aleja Głagolicy” miasto dostało nową bramę wykonaną w latach 70-ych w stoczni w Puli. Znajduje się na niej 12 medalionów - po 6 na każdym skrzydle, każdy z nich przedstawia najbardziej typowe zajęcia dla danego miesiąca na Istrii.
Tuż po przekroczeniu bramy odnajdujemy repliki zabytkowych tablic z inskrypcjami.
Wchodzimy na główny plac miasta.
Miasteczko Hum to dosłownie dwie brukowane uliczki odbiegające od placu przy kościele Wniebowzięcia Błogosławionej Maryi Dziewicy z 1802 r. i kilka kamiennych domów.
Mimo, że Hum nie ma praw miejskich to ma swojego burmistrza (żupana), który w obecnych czasach jest postacią wyłącznie symboliczną i występuje już tylko w Hum . Wybiera się go co roku podczas hucznie obchodzonych pod koniec czerwca Dni Hum, imprezie promującej tradycję, kulturę i turystykę tego miejsca. Wybory żupana odbywają się też wg starodawnej tradycji. W tej loży
wokół kamiennego stołu zbiera się 11 sędziów (coś na wzór naszych radnych), ustępujący żupan podsumowuje swoją kadencję po czym padają kandydatury na kolejną kadencję. Głosowanie odbywa się przy pomocy raboša – drewnianego kołka. Każdy z kandydatów ma na nim swoje miejsce, kołek przechodzi z rąk do rąk sędziów, którzy w obszarze należącym do popieranego kandydata dokonują nacięć półksiężycowym nożem. Który z kandydatów zbierze najwięcej nacięć zostaje nowym żupanem. Po wyborach to już tylko
Ciekawa technika i narzędzie głosowania – może go podsunąć naszej PKW
Miasteczko można obejść w kilkanaście minut ale nam się już nigdzie nie spieszy. Spacerujemy leniwie zaglądając w jego zakamarki, tym bardziej, że nikt nam nie przeszkadza znów mamy miasteczko tylko dla siebie.
Miniaturka Kazuni – typowa dla Istrii chata z kamienia - kilka takich mijaliśmy dziś po drodze. Rolnicy chcąc uzyskać pola uprawne, oczyszczali starannie poletka na skalistej ziemi wybierając kamienie i układając je jeden na drugim stawiali murki stanowiące granice winnic i gajów oliwnych oraz chaty służące jako schronienie przed nagłym deszczem czy słońcem. Czasami służyły rolnikom też jako miejsce noclegu czy schronienie dla owiec a nawet jako przechowalnie zebranych plonów.
Ładne tu mają widoczki - niebo nad górami wygląda groźnie ... może będzie kisza?
Jak na miasto przystało są też galerie z pamiątkami i regionalnymi przysmakami. Próbujemy w nich specjałów takich jak prsut, suszona kiełbasa z truflami, owczy ser z truflami, różne oliwy, pasty oliwkowe i truflowe na chrupiących grzaneczkach, rakije, nalewki, biski z jemioły – (rodzaj brandy), popisowy produkt Istrii i nie pamiętam co jeszcze . Tak nas to wszystko wkręciło, że upadliśmy na głowę i za 90 kun kupiliśmy 2 czarne trufle - wielkości owocu czereśni. Normalnie żal ruszać - jeszcze je trzymam na jakąś specjalną okazję
Jakby kogoś zmęczyła ta piesza wędrówka to może skorzystać z rowerów Wybrałam niebieski bo na różowym stałabym się chyba niezauważalna
Można też odpocząć w kąciku
Na głodnych czeka Humska Konoba - jedyny punkt gastronomiczny w miasteczku działający od 1976 r. Delektując się typowymi dla regionu Istrii daniami można podziwiać takie widoki.
Tak oto wróciliśmy do bramy miasta, przez którą akurat wtłoczyło się kilka osób. To znak, że czas na ewakuację. Opuszczamy mury malowniczego Humu.
Poza murami miasta znajduje się jeden budynek pochodzący z 1892 roku, mieściła się w nim niegdyś włoska szkoła.
Na wprost – po przeciwnej stronie bramy wejściowej do miasta, na wzgórzu znajduje się też cmentarz miejski a na nim XII wieczna kaplica św. Hieronima.
Z cmentarnego wzgórza rozciąga się widok na parking i panoramę miasteczka Hum. Jak widać nadciągają następni turyści - mieliśmy naprawdę szczęście zwiedzać miasteczko w samotności
Wskakujemy do auta i wracamy do Premantury. Dziś żałuję jednak, że z Hum nie przejechaliśmy Aleją Głagolicy do pobliskiego Roć. Jakoś wtedy uznaliśmy, że jest już późno i czas wracać do bazy . Na kemping docieramy po godzinie 20-ej. To był długi ale fajny dzień, z którego pozostały nam wspomnienia i namacalne pamiątki Lawenda zebrana w Vodnjan, trufle i listki laurowe skubnięte gdzieś po drodze.
Padamy zmęczeni - jutro znów pół na pół - trochę na lądzie i trochę na wodzie, pobudka o 7 rano, nie możemy zaspać
Wbrew temu co twierdzą fanatyczni wyznawcy Dalmacji, Istria jest bardzo fajna Byliśmy tam w 2014, i chętnie kiedyś wrócimy, bo nawet w prawie 2 tygodnie nie dało się zobaczyć wszystkiego...
ruzica napisał(a):Zasiadam i ja- spóźniona, więc w piątym rzędzie. Wbrew temu co twierdzą fanatyczni wyznawcy Dalmacji, Istria jest bardzo fajna Byliśmy tam w 2014, i chętnie kiedyś wrócimy, bo nawet w prawie 2 tygodnie nie dało się zobaczyć wszystkiego...
Witaj, zgadzam się Największym wrogiem naszego pobytu na Istrii, był czas. Tyle miejsc musieliśmy sobie darować - przez 2 tygodnie bym się tam napewno nie nudziła i mówię to już po doświadczeniach z Dalmacją. Kiedyś Istrię powtórzymy i uzupełnimy braki - taką mam nadzieję
te kiero napisał(a):Kamjenak inaczej sobie wyobrażałem, no chyba że te bardziej oddalone na płd rejony są ładniejsze
Mnie się Kamjeniak baaaaaaaaaaaaaaardzo podobał. I żałuję, że byliśmy tam tylko raz i zajrzeliśmy jedynie do czterech zatoczek. Dojechaliśmy do końca, stanęliśmy na klifach Kolombaricy, a potem wybraliśmy sobie zatoczkę do plażowania (klik). Ludzi było oczywiście dużo, ale w takim miejscu nie spodziewałam się pustek.
gusia-s napisał(a): Przystanek nr 1 – Vodnjan Przystanek nr 2 – Svetvinčenat
No są perełki na tym Kamenjaku, które dorównują dalmackim zatoczkom i nie ma się co dziwić, że ludzi do piękna pcha. W sumie poza tym miejscem nie ma na Istrii zbyt wiele podobnych plaż - z tak krystaliczną i piękną kolorystycznie wodą, we wschodniej części coś by jeszcze znalazł w okolicy Rabac i Brsec - ale na tak długą linię brzegową to zaledwie kropla w morzu
gusia-s napisał(a):Dopiero po chwili łapię się na tym, że mówi do nas po Polsku tego się nie spodziewałam … człowiek nie potrafi rozpoznać ojczystego języka będąc na obczyźnie
Też tak miałem, kiedy w hiszpańskiej części Pirenejów przechodzący turysta rzucił do nas jakieś zdanie. Szybko zacząłem przeglądać swoje hiszpańskie szufladki w mózgu, nie mogąc znaleźć niczego sensownego i dopiero Bea zwróciła mi uwagę, że to przecież po polsku było. Tak poznaliśmy Andrzeja - Polaka, mieszkającego w Niemczech.
Svetvincenat, Hum - bardzo miło wspominam. Od nich zaczęliśmy chorwacką część naszego truchtu.
gusia-s napisał(a):Dopiero po chwili łapię się na tym, że mówi do nas po Polsku tego się nie spodziewałam … człowiek nie potrafi rozpoznać ojczystego języka będąc na obczyźnie
Też tak miałem, kiedy w hiszpańskiej części Pirenejów przechodzący turysta rzucił do nas jakieś zdanie. Szybko zacząłem przeglądać swoje hiszpańskie szufladki w mózgu, nie mogąc znaleźć niczego sensownego i dopiero Bea zwróciła mi uwagę, że to przecież po polsku było.
Hehe, to jest właśnie niesamowite jak nasz mózg reaguje w takich sytuacjach
Franz napisał(a):Svetvincenat, Hum - bardzo miło wspominam. Od nich zaczęliśmy chorwacką część naszego truchtu...
Śledzę truchtowy wątek uważnie, teraz nawet wróciłam odświeżyć sobie trucht przez Istrię - najbardziej mi się spodobało określenie wieży w Rovinj
Franz napisał(a):... widok na niemalże prosto z wody wyrastające kamieniczki z górującą ponad nimi wieżą świętej Eufemii w kształcie rakiety gotowej do startu...
Witam i dosiadam się do kolejnego rzędu. Istria w planie na 2016 i też pierwsza połowa lipca, niestety tylko tydzień. Już po tej części relacji mam świadomość braku czasu by doświadczyć urok tych zakątków. I co tu wybrać?