Lednice napisał(a):Bardzo rzetelna relacja
Pełny przewodnik po kempingu
Może komuś się przyda
Lecimy dalej ...
cd. Dzień 2 – 12.07.2015 niedziela – pierwszy zwiad okolicyPo posiłku ruszamy w miasto …jak już wspomniałam, odległość z naszego kempingu do centrum to jakiś 1 km.
Po drodze, za plecami zostawiamy ładny widoczek na wyspę Cres w popołudniowym słońcu
Premantura to mała, typowo turystyczna mieścinka - jakże różna od miasteczek dalmackich. Położona w odległości 12 km od centrum Puli, na terenie przylądka Kamenjak - jest najdalej wysuniętą na południe miejscowością na Istrii.
- Premantura na tle półwyspu Istria
- I na tle przylądka Kamenjak (Cape Kamenjak)- na czerwono zaznaczony obszar kempingu Stupice
Centrum stanowi niewielki plac, przy którym stoi kościółek św. Wawrzyńca z XVII w. (Sveti Lovro - patron miasta) oraz kamienna 27 m. wieża Turanj z dzwonnicą i zegarem umieszczonym od strony wjazdu do miasteczka. Kiedyś wieża służyła do koordynacji ruchu statków na morzu.
Znów nie wiem jak to się stało, że nie mam dziennej fotki z tego miejsca … posłużę się zatem zapożyczoną aby jakoś to miejsce zobrazować
Źródło fotyPatrząc z tej strony – na lewo od wieży stoi budynek, w którym mieści się instytucja publiczna zarządzająca parkiem Kamenjak – skarbnica wiedzy na temat tego miejsca z wystawami tematycznymi. Tu też nabędziecie bilety wjazdowe na teren parku.
Jeśli coś się dzieje w Premanturze - koncerty, wystawy czy targi to właśnie w tym kwadracie – pomiędzy kościołem, wieżą i siedzibą Kamenjaka.
Dookoła rozrzucone są klimatyczne knajpki. Idąc dalej napotkamy sklepiki z pamiątkami, lodziarnię, market, agencje turystyczne, kantory, sklep rybny, wypożyczalnie rowerów, skuterów, niewielki rynek warzywny, kolejny bankomat ZB.
Całe centrum Premantury obejdziecie w kilka minut - nie da się czegoś nie znaleźć
Najfajniejsze są domki w krzykliwych kolorach – na obrzeżach miasteczka już takich nie ma, tam królują nieco nowocześniejsze kilkupiętrowe apartamentowce.
Czego nie ma w Premanturze
– ano nie ma portu, ani typowej promenady nadmorskiej, nie ma też tzw. plaży miejskiej.
Ogólnie miasteczko w dużej mierze jest odcięte od linii brzegowej właśnie przez kemping Stupice czy leżący wyżej Kranjski Kamp.
Nie znaczy to jednak, że nie ma gdzie plażować, spacerować czy jeździć rowerem -
trasy rowerowe.
To wszystko zapewnia właśnie
Kamenjak – wcinający się w Jadran na długość 9,5 km i szerokość do 1,5 km.
Dolny Kamenjak jest obszarem chronionym, na którym występuje kilkaset gatunków roślin (ponoć ponad 500) w tym ok. 20 gatunków storczyków – niestety nie spotkałam ani jednego
więc może to bujda
W sezonie na terenie parku można oficjalnie przebywać od 7 do 21.
Po obejściu Premantury i zaliczeniu pierwszych chorwackich kugli idziemy spacerem w kierunku Kamenjaka – w końcu to on nas tu przyciągnął z nadzieją na bezludne zatoczki z krystalicznie czystą wodą.
Wejście/wjazd na teren dolnego Kamenjaka znajduje się
tu. Piesi oraz rowerzyści mają darmowy wstęp na teren parku, wjazd autem, skuterem jest płatny.
W widocznej budce nie ma możliwości zakupu biletów – chcąc wjechać autem - bilety, jak wspominałam trzeba kupić w budynku obok wieży w centrum Premantury –
cennikKupując bilet – podaje się nr rej. auta – szlaban na widok tablicy rejestracyjnej podnosi się sam
Jest też
drugi wjazd od strony Puli tuż na wjeździe do Premantury – tam chyba można kupić wjazdówkę na miejscu.
Póki co, jesteśmy na autonogach więc żadne bilety nie są nam potrzebne. Wchodzimy na teren Kamenjaka i udajemy się w kierunku zachodnim, w celu dotarcia do którejś z pierwszych dostępnych z lądu zatoczek. Nie zamierzamy co prawda plażować bo jest już po 19-ej ot taki rekonesans. Po drodze mijamy dorodną agawę
w tym roku obrodziły jak szalone wszędzie, nawet na Istrii
Zatoczek jest wiele i praktycznie do każdej z tych zaznaczonych można dojechać autem.
Zatoczki Kamenjaka - interaktywna wizualizacja - po kliknięciu w fotkę pojawia się lokalizacja na mapie.
Idziemy szutrową drogą a co jakiś czas mija nas kolejne auto wzbudzając tumany białego pyłu. Wszystkie rośliny dookoła - pokryte są warstwą białego nalotu - wyglądają jak oszronione.
Z dotarciem do zatoczek nie ma jakiegoś problemu – kierując się drogowskazami dotrzemy do nich jak po sznurku.
Jako pierwszą obieramy
Uvale Pinizule – na fotkach w internecie prezentowała się bardzo ładnie
W rzeczywistości trochę gorzej
mimo późnej pory, na parkingu jeszcze sporo aut. Przy parkingu w lasku bar z napojami, przekąskami. Do zatoczki trzeba zejść dość stromym ale krótkim zejściem.
Plaża w zatoczce kamienista, kolor wody ładny – taki dalmacki, widok na otwarte morze ale ludzi
o mamuńciu
– nie dość, że na samej plaży to jeszcze na skałkach okalających zatokę - siedzą jak stonka na niepryskanych kartoflach
Nie wyobrażam sobie co tu się dzieje w godzinach okołopołudniowych – już wiem, że to miejsce nie dla nas
– to już na naszym kempingu molochu mieliśmy dziś więcej prywatności podczas plażowania.
Niepocieszeni wspinamy się spowrotem do góry i wracamy na główny szlak komunikacyjny.
Kolejny cel –pobliska
Uvala Polje. Na fotkach w necie prezentowała się niegorzej
Rzeczywistość nas przygniotła
Betonowy pomost, pełno cumujących w zatoce jednostek pływających i wąska plaża sprawiały wrażenie dzikiego portu a nie urokliwej zatoki. Woda w Jadranie no przejrzysta ale kolorystycznie taka jakaś yyy noo ... W oddali widać wysepkę Porer z latarnią morską.
Ludzi jeszcze dość dużo choć mniej niż na Pinizuli – albo takie wrażenie bo zatoka Polje jest dużo większa od tej pierwszej.
Ogólnie dookoła dość brudno – jakieś stare urządzenie do slipowania łodzi, knajpa.
No jeśli tak wyglądają wszystkie zatoczki Kamenjaka to niezłe rozczarowanie nas czeka
, w kolejnych dniach chcemy jednak dać jeszcze szansę Kamenjakowi.
Tymczasem usiedliśmy na chwilę odzipnąć po czym ruszyliśmy w drogę powrotną bo słoneczko zbliżało się już do linii horyzontu.
Na kemping wróciliśmy już w egipskich ciemnościach wydreptawszy na nogach jakieś 6 km. Nasza trasa przebiegała mniej więcej jak niżej.
Tak oto minął nam pierwszy pełny dzień na Istrii. Wieczorem, popijając winko w świetle księżyca snuliśmy plany na następny dzień.
Cdn…