11 – 13.06 Brela Każdy poranek wyglądał podobnie. Pobudka wczesną porą. Spacer z pieskiem, w górę do lasu lub w dół nad morze. Psu bardziej podobało się w dół i poranne zamoczenie łap w Jadranie
.
Następnie małe zakupy w pobliskim Studenac’u. I na koniec śniadanie na balkonie z widokiem na Brac, który w porannym słońcu wyglądał najpiękniej.
A później…
Pierwsze trzy przedpołudnia minęły na błogim leniuchowaniu.
Obładowani ręcznikami, z materacami pod pachą zbiegaliśmy po schodach, aby około 9 meldować się na plaży.
O tej porze roku plaże jeszcze niezatłoczone wiec nie było problemu ze znalezieniem odpowiedniego miejsca dla naszej trójki, ze słońcem dla nas i cieniem dla psa. Plaża znajdowała się tuż przy „przejściu” do Baski, dzięki czemu nie było zbyt dużego ruchu na promenadzie oraz samej plaży. Pies większość czasu spokojnie spał a my głównie odmaczaliśmy swoje zadki w morzu.
Temperatura w tamtych dniach powyżej 30 stopni. Około 13 robiło się już naprawdę nieznośnie i najczęściej o tej porze wracaliśmy do apartmanu chłodzić się pod klimatyzatorem
.
Dwa kolejne wieczory przeznaczyliśmy na poznawanie okolicy zanim wybierzemy się gdzieś dalej.
Zwiedziliśmy Baskę (niestety nie mamy zdjęć
), która wg mnie jest przeciwieństwem Breli. Więcej tutaj przestrzeni, szersze plaże. Więcej jest tu też turystów, coctail barów, fast food’ów. W Basce trafiliśmy również na całe 20 metrów plaży dla psów, z czego oczywiście skorzystaliśmy
. Na koniec zjedliśmy kolację w restauracji Tamarillo i już po zmroku wróciliśmy do siebie. Po tym popołudniu stwierdziliśmy, że Baska swój urok ma, jednak Brela była dla nas strzałem w dziesiątkę.
W Breli zachwycało nas wszystko, zachowywaliśmy się jak dzieci w sklepie ze słodyczami.
Urokliwe uliczki, domy pokryte czerwoną dachówką, rosnące wszędzie drzewka oliwne, promenada nad Jadranem, fragmenty skał w wodzie, drzewa wiszące tuż nad głowami, zapachy owoców morza wydobywające się restauracyjek, biel kamieni na plaży, błękit morza, Biokovo ... A to dopiero początek tej wyliczanki. Ci, którzy byli wiedzą, o czym piszę. Ci, którzy pierwszą wizytę w Breli mają przed sobą, przekonają się na własne oczy…
Wieczór rozpoczęcia MŚ spędziliśmy w Breli. Napięcie związane z meczem Chorwacja – Brazylia było czuć w powietrzu. Nawet symbol Breli został przybrany świątecznie
.
W każdej knajpce pojawiły się telewizory lub prowizoryczne ekrany jak ten poniżej.
My po wieczornym spacerze i zachodzie słońca udaliśmy się do naszego aprtmanu, aby przy Karlovacko obejrzeć mecz.
- Widok Biokovo skąpanego w pomarańczu zachodzącego słońca niezapomniany.
- Widok na naszą plażę. W oddali Baska Voda.
- Pan Pies