Mam nadzieje,ze was nie zanudze, postaram się dość dokładnie opisac wszystkie odwiedzane miejsca i chetnie odpowiem na wszelakie pytania(oprocz tych osobistych ). Wracając do relacji to...
Zaraz zaraz jak tak po prostu wyruszamy? nic z tych rzeczy, podróż wymagała przygotowań, na pierwszy rzut poszedł samochód. Zdawałem sobie sprawe,ze przed nami sporo kilometrów dlatego zacząłem od wymiany oleju,filtrów, nastepnie poszły w ruch drązki kierownicze i inne pierdoły, wykupiłem assistance a dzien przed podróżą wysprzątałem samochód. Kolejne wyzywanie to pakowanie... jak zapakowac w golfa bagaze(potocznie zwane przez nas mandżurem) 4 osob potrzebne na 3 tygodnie, lodówke, namiot i milion innych rzeczy? Wydaje się mission impossible a jednak po cięzkich bojach udało się!
O godzinie 23.40 startuje spod domu zeby odebrac pozostałych towarzyszy podrózy i od razu mam dobry humor gdyz na cb jeszcze w mieście nadaje pewien osobnik,który podaje się za uciekiniera z Choroszczy(szpital psychiatryczny pod Białymstokiem) i próbuje wmówic wszystkim,ze jego 'radio' nadaje na całą Polskę, Europę i w ogole na cały świat. Z uśmiechem na ustach podjeżdzam po resztę i tuż po godzinie zero jestesmy już na trasie w stronę Warszawy.
Droga przez Polskę miją zaskakująco szybko dopoki nie natrafiamy na korek w Poznaniu spowodowany wniesieniem jakichs nowych oplat dla ciezarówek za korzystanie z autostrady. Z tego powodu wszystkie tiry próbują omijać autostradę korkując miasto na amen. Po 1,5 godziny w koncu udaje się nam wyjechac z grodu Przemysława i za pare kilometrów niedaleko granicy stajemy w 15 kilometrówym korku spowodowanym wycinką drzew. Czas w korku umila nam przysłuchiwanie się rozmowom prowadzonym na cb, które co raz wywołuja salwy smiechu w naszym aucie
Uff w końcu przekraczamy granicę, drogi eleganckie, widoczność pierwszorzędna wiec rura i sprawdzamy moc golfa.... Za dużo sobie niestety tak nie pojechałem bo po parku kilometrach dogania nas radiowóz i zjezdzamy pierwszym zjazdem do ....lasu. Z radiowozu wysiada 3 policjantów w tym jeden uzbrojony po szyję, ja juz zastanawiam sie ile wyniesie mandat i czy przypadkiem nie bedziemy musieli tu zakonczyc naszej wycieczki Na szczęście tylko pytają gdzie jedziemy i dlaczego do Barcelony przez Amsterdam. Po przedstawieniu im planu naszego Eurotripa, uśmiechają sie tylko i życzą bezpiecznej drogi
Od tego momentu staramy się nie przekraczac dozowolnej predkosci i spokojnym tempem dojeżdzamy do Hagi gdzie mielismy zaplanowany pierwszy postój u naszych znajomych,którzy tam mieszkają. Dojezdzamy jakos wieczorową porą, jestem dość zmęczony a kolega wita mnie wódką i....( pewnym specyfikiem,który jest dosc popularny w Holandii). Jako, że jestem gościem to nie wypada mi odmówic skosztowania owych specjałów
Powiem wam tylko,ze dawno tak dobrze nie spałem jak tam
Kolejny dzień zaczął się bladym świtem, czyli tak ok godziny 11. Po obfitym śniadaniu wyruszyliśmy samochodem na podbój Hagi. Do tej pory tego żałuje, oplaty za parkowanie w Holandii są mordercze. Od 2,5 do 5 euro za godzine... to chyba lekka przesada, nie uwazacie?
Koniec moich smętów bo i tak było warto wydac te pieniadze. Zwiedzanie zaczelismy od centrum Hagi. Zdjęc poniżej.
Następnie przemieściliśmy się do Scheveningen, który jest dzielnicą Hagi:
Około godzin wieczornych pożegnaliśmy się z Hagą piwkiem( już wiem czemu w menu nie było jego ceny....) i poganiani uciekającym czasem udaliśmy się do Amsterdamu by rozkoszować się jego życiem nocnym. To było moje 3 spotkanie ze stolicą Holandii i 3 raz rozpoczęte zdenerowoaniem związanym z parkowaniem, ostatnim razem zarobiłem za to mandat a teraz te cholernie drogie parkingi! No nic zgodnie z zasadą ' płac i płacz' zostawilismy auto na parkingu niedaleko centrum i dziarskim krokiem ruszylismy ku dworcowi głownemu,który nocą prezentuje się tak:
Oczywiście charakterystyczne rowery musiały zostać sfotografowane:
Odwiedzilismy jeszcze muzeum seksu(pozwólcie,ze zdjęcia zachowam dla siebie ) a następnie pospacerowalismy po dzielnicy czerwonych latarnii. Jako , że nocą zamierzalismy podróżowac w kierunku Belgii reszta ekipy solidaryzowała się z kierowcą i nie skusiła się na dobrodziejstwa wszędobylskich coffee shop'ów.
Choć to był mój kolejny raz w Amsterdamie muszę przyznac,że znów mi się podobało. Takich ludzi nie spotka się nigdzie indziej. Moi współtowarzysze,którzy byli tam po raz pierwszy tez mieli podobne odczucia. Amsterdam po prostu trzeba zobaczyc, jest to jedne z miast do których wraca się z przyjemnością.
Po nocnym zwiedzaniu Amsterdamu czekał nas krótki odcinek do belgisjkiego Knokke,oddalonego od stolicy Holandii o ok 250 km. Na miejscu byliśmy nad ranem i od razu poszlismy na plaże skąd po 2 godzinnym odpoczynku odebrali nas znajomi, u których będziemy nocowac kolejnej nocy.
Co do samego Knokke jest to uroczy nadmorski kurort położony niedaleko Bruge(zwana również Wenecją północy). Knokke jest miejscem dość snobistycznym gdzie co weekend zjeżdzają się najbogatsi belgowie. Po dość krótkim zwiedzaniu odbyła się kameralna impreza na plazy, w której towarzyszyli nam nasi znajomi.Oczywiscie niektórym było mało dlatego tez postanowilismy jeszcze odwiedzic kilka miejscowych dyskotek i nad ranem połozylismy się spac. Najgorzej miał mój zmiennik,który następnego dnia miał prowadzić auto w kierunku Paryża. Musiał znosic towarzystwo podchmielonych ludzi i jeszcze udawać,ze się dobrze bawi.
Zdjęcie z plaży:
To chyba na tyle w tej części, w nastepnej będzie 'trochę' o Paryżu.
Mysza73- co do Barcelony to ja niestety się troszkę rozczarowałem, spodziewałem się czegoś innego, jest piękna ale chyba za dużo od niej wymagałem. Jej okolice, szczegolnie Costa Brava wywarły na mnie już lepsze wrażenie, choc rozczarowałem się pogodą. W ciągu 4 dniowego pobytu tam tylko jednego dnia świeciło słońce. A i jeszcze jedno jeśli ktos jedzie na Costa Brava, omijajcie szerokiem łukiem Lloret de mar, jestem młodym człowiekiem,lubie imprezy ale co to się tam dzieje przechodzi wszelkie pojęcie, bananowe dzieciaki, tysiace pijanych ludzi codziennie na ulicach, zero ciszy i spokoju.