Mam dzisiaj wolne
Planowałam nadrobić domowe zaległości, ale taka paskudna pogoda za oknem, że lepszym wyjściem będzie przenieść się do gorącej, słonecznej Albanii
Dzień 9, 22.08 (piątek)
Po pysznym śniadaniu pod oliwką:
pakujemy się do samochodu i ruszamy na wycieczkę. Po dwóch dniach lenistwa trzeba trochę pozwiedzać
Kierunek południe, kręcimy się więc nadmorską, niezwykle malowniczą drogą. Ja z zapartym tchem podziwiam krajobrazy, mąż musi koncentrować się na drodze, bo nigdy nie wiadomo co się czai za kolejnym zakrętem
Mijamy plażę w Qeparo, takie wypłaszczenie przy długiej plaży, aż się prosi, żeby tu zrobić molochowaty
kemping we włoskim stylu
Za Lukove droga odchodzi od wybrzeża, droga się nawet trochę prostuje. Mijamy Shen Vasil, kiedy będziemy wracać też tu będą siedzieć, i kiedy będziemy jechać kolejny raz, trzy dni później
Dojeżdżamy do Sarandy i odbijamy w w lewo w SH99. Na początku droga jest nawet dość prosta. Mijamy Mezopotam, tutaj jest nasz pierwszy dzisiejszy cel. Za mostem pod koniec miejscowości skręcamy w prawo. Dojeżdżamy do otwartej bramy, tutaj zostawiamy samochód. Na bramie informacja, że za wstęp na teren cerkwi trzeba będzie zapłacić, chyba 100lek. Dalej idziemy pieszo, jakieś 5min, może mniej.
Warto zjechać z drogi, żeby zobaczyć archaiczną cerkiew św. Mikołaja z z poł. XI w. (prawdopodobnie budowę ukończono w 1054r). Niestety nie można wejść do środka. Zgodnie z informacją na bramie jest tu pan, który zbiera opłaty.
Masywna, kamienno-ceglana budowla jest trójnawową bazyliką z absydami na zakończeniu naw. Na ścianach zewnętrznych archaiczne kamienne płaskorzeźby przedstawieniami orła, lwa oraz dziwnych stworów.
Bardzo podoba nam się to miejsce. Nie ma innych turystów (kiedy będziemy wracać do samochodu miniemy parę Polaków, zresztą z "naszym" przewodnikiem w ręce
), słychać tylko cykady, nawet nasze dzieci nie rozrabiają
Czas jechać dalej. Kolejnym naszym dzisiejszym celem jest Niebieskie Oko... Strzałka przy głównej drodze pokazuje gdzie mamy zjechać, nie da się przegapić. Na początek uiszczamy opłatę 200lek i jedziemy dalej wąską, dziurawą drogą, cały czas szukając miejsca, żeby zjechać i ustąpić zjeżdżającym z góry samochodom... Trzeba podjechać jakieś 2km, później mieć szczęście, żeby znaleźć miejsce do zaparkowania i można iść oglądać to cudo natury - wysokowydajne źródło bijące z głębokiej na 20m niszy skalnej. Powstałe jeziorko ma piękny kolor wody. Moje oczekiwania co do tego miejsca zderzyły się boleśnie z rzeczywistością. Wyobrażałam sobie to miejsce jako spokojny zakątek, gdzie można w ciszy cieszyć się pięknem otaczającej przyrody
Niestety, nie można. Przeszkadza dziki tłum ludzi... natomiast samo źródło jest całkiem ładne ale nas nie zachwyca, zresztą nawet najpiękniejsze miejsce traci, kiedy trzeba je podziwiać w takim ścisku...
Tutaj chwilowo było pusto:
Tutaj już nie...
Woda zimna, ponoć ma 10st., powietrze ma ponad 30st.
Nie podoba nam się tutaj, nie warto było tracić czas, te 200lek (ok. 6zł) też nie warte... No ale dobrze, spróbujemy uratować pobyt w tym miejscu
Jest tu też bardzo sympatyczne knajpka, tonąca w zieleni, z tarasami nad stawem.
Obiecaliśmy dzieciom lody, samo chętnie napijemy się kawy
Lody są, wyboru nie ma, tylko na patyku. Kupujemy, trzy. Płacimy 750leków czyli ponad 20zł... za trzy lody na patyku. Odechciewa nam się kawy, miejsce jest nie do uratowania
Nie polecam w sezonie...
Zjeżdżając do głównej drogi mijamy wycieczkę turystów, w raczej starszym wieku, którzy musieli zostawić autokar na dole (nic dziwnego) i idą do Błękitnego Oka na nogach... prawie 2km. w upale i kurzu, między samochodami.... masakra...
My jedziemy dalej. Droga zaczyna coraz bardziej kręcić, prawo, lewo, góra, dół... W końcu dojeżdżamy do SH4 prowadzącej do przejścia z Grecją do Gjirokasteru. Na naszej mapie Albanii (freytag&berndt) droga jest dwupasmowa, aż tak dobrze nie jest. Ale jest prosta i szeroko, więc już po chwili jesteśmy w Gjirokasterze. Zostawiamy samochód na bezpłatnym parkingu przy ulicy Gjin Zenebisi (dalej jest plac Cerciz Topulli i tam parking jest płatny) i ruszamy. Pierwszym celem jest górująca nad miastem twierdza otoczona wysokimi i masywnymi murami. Kupujemy bilety (200lek, tylko dorośli) i przechodzimy przez bramę.
Za bramą zaczyna się ciemny i wysoki korytarz, wzdłuż którego urządzono ekspozycję ciężkiej broni, głównie z czasów II wojny światowej.
Na końcu korytarza znajduje się wejście do muzeum, jak czytam w przewodniku można w nim obejrzeć ciekawą ekspozycję broni i umundurowania oraz pospacerować po korytarzach i celach dawnego więzienia politycznego. Wstęp jest dodatkowo płatny - 200lek. Ja nie mam ochoty, wchodzi Ł. z dzieciakami. Wychodzą bardzo zadowoleni, było warto
Wychodzimy na rozległy dziedziniec, z którego tarasów możemy podziwiać całkiem ładny widok na starówkę ze srebrnymi dachami. Gjirokaster jest nazywany miastem srebrnych dachów, dzięki pokrywającym dachy szarym łupką.
Ja wolę podziwiać widok na góry:
Natomiast dzieci armaty oraz samolot
Amerykański samolot, który w 1957 wleciał na terytorium Albanii, został zmuszony do lądowania a następnie zarekwirowany
Idziemy dalej, ku najwyższej części twierdzy, gdzie wśród ruin wznosi się turecka wieża zegarowa. Bardzo malowniczy obrazek.
Podziwiamy widoki:
I wracamy:
Bardzo nam się podobało, bardzo malownicze miejsce, bez tłumów
Schodzimy do starówki:
Jesteśmy głodni, czas na obiad. Widząc to miejsce i pamiętając poprzednie relacje cromaniaków z Gjirokasteru wiem gdzie mamy iść
Idziemy na prawo i tam pod drzewami po prawej stronie znajdujemy restaurację Kujtimi, którą kiedyś polecił PAP w swojej relacji, a później dwa razy KOL
My też polecamy i potwierdzamy pysznie, dużo i niedrogo (za pięć dań, dwie sałatki, napoje dla dzieci i dwie lampki wina zapłaciliśmy 2250lek czyli niecałe 70zł)
Najedzeni spacerujemy dalej. Punkt widokowy:
Następnie idziemy ulicą Imaila Kadare:
Ismail Kadare, wybitny, współczesny albański pisarz, który urodził się w Gjirokastrze, obecnie mieszka we Francji. Podczas pobytu w Albanii przeczytałam "Córkę Agamemnona" jego autorstwa. Można zwiedzać dom pisarza, my jednak tam nie docieramy. Idąc ulicą Kadare skręcamy w uliczkę odchodzącą w lewo, pod górę. Po chwili widzimy strzałkę:
cdn
Pozdrawiam
Asia