Opuszczamy Korcze i jedziemy boczna drogą do Voskopoje, droga na początku średnia, później w bardzo dobrym stanie, widać, że niedawno odnowiona.
Voskopoje (dawniej Moskopole) założyli przybyli z północy tzw. Arumunowie, zwani też Wołochami. Ich potomkowie do dziś posługują się dialektem zbliżonym do języka rumuńskiego. Było największym arumuńskim miastem w dziejach. Do dziś funkcjonuje w kulturze Arumunów jako apoteoza utraconego raju.
Jako miasto pojawiło się w źródłach pisanych w 1330 r. pod nazwą Moschopolis. Pod panowaniem tureckim rozwinęło się w znaczący na skalę całych Bałkanów ośrodek handlowy. Kroniki podają, że w poł. XVIII w. liczyło ponad 30tys. mieszkańców, miało 24 świątynie, bibliotekę i drukarnię (pierwszą w Albanii).
Miasto padło wskutek serii najazdów albańskich i tureckich. Najpierw w 1769 roku miasto splądrowały wojska osmańskie. W 1788 roku albańskie wojska Alego Paszy z Tepeleny spaliły miasto i wygnały jego mieszkańców. Do reszty zostało zniszczone podczas I wojny światowej w 1916 roku. Resztki zabudowań uległy zniszczeniu podczas walk partyzanckich w II wojnie światowej. Do dziś przetrwało, częściowo w ruinie, siedem świątyń.
Czytając wcześniej o Voskopoje wyobrażałam je sobie jako niemal wymarłą wioskę na końcu świata. Okazuję się jednak, że od kilku lat miejscowość się rozwija. Albańczycy zaczęli doceniać jej walory turystyczne i rekreacyjne, wielu zamożnych mieszkańców Korczy ma tu swoje domy letniskowe. Voskopoje jest też jednym z nielicznych ośrodków narciarskich w Albanii. Są pensjonaty, hotele, restauracje. Turystów jednak nie widzieliśmy. Było natomiast lekkie zamieszanie w centrum, ponieważ prowadzone były jakieś roboty drogowe...
My jednak zanim dojedziemy do centrum, skręcamy w prawo i kierujemy się do cerkwi św. Anastazego. Nie ma problemu z odnalezieniem poszczególnych świątyń, do wszystkim prowadzą tabliczki, są w całym Voskopoje, więc wszędzie można trafić bez problemu
Cerkiew św. Anastazego z 1724r. z freskami z 1745r.
Nie da się wejść do środka, można jedynie zajrzeć przez okienko:
Wracamy do samochodu i podjeżdżamy do położonego na zboczu kościółka, zupełnie nie pamiętam jego nazwy i nie mogę nigdzie znaleźć. Był jednak zamknięty a z zewnątrz zupełnie nieciekawy. My jednak siadamy na trawie obok, czas na drugie śniadanie. Mamy zakupione w Korczy byrki
Całkiem przyjemny stąd widok, do tego cisza i spokój, przynajmniej wtedy, kiedy dzieciaki przeżuwają i nie mogą gadać
Jedziemy do centrum Voskopoje, na centralnym placyku jest pomnik (fotki bark, bo jak już pisałam były tu jakieś roboty drogowe i kiepsko to wszystko wyglądało). Parkujemy samochód tuż obok i idziemy w kierunku cerkwi św. Mikołaja.
Cerkiew św. Mikołaja z 1722r. z malowniczymi arkadami i kamiennym dachem. Wieżę-dzwonnice dobudowano dopiero w 1936r.
Wchodzimy na dziedziniec...
Niestety do środka cerkwi nie da się wejść, zamknięte. Ponoć latem dyżuruje tu stróż, który za symboliczną opłatą umożliwia zwiedzenie świątyni. My stróża nie spotkaliśmy. A szkoda, bo ponoć w środku można zobaczyć piękne freski...
Musimy się zadowolić freskami pod arkadami:
Bardzo sympatyczny zakątek, nawet dzieciakom udziela się atmosfera tego miejsca
Wracamy do samochodu.
W Voskopoje można jeszcze zobaczyć cerkiew św. Eliasza oraz katedrę Matki Bożej. My jednak z tego rezygnujemy. Mamy jeszcze kawałek do przejechania, a po tym jak na poprzednim kempingu musieliśmy rozbijać namiot po ciemku, Ł. chce tym razem być wcześniej
Widok na Korcze z drogi do Voskopoje:
Z Korczy kierujemy się do Podgradeca, nad jezioro Ochrydzkie. Dojeżdżamy bez problemów, droga jest całkiem dobra. Kawałek za Podgradecem, nad jeziorem, znajdujemy
kemping Peshku. Kemping byłby całkiem, całkiem, gdyby nie fatalne sanitariaty. Z tego powodu oceniamy go najniżej spośród tych, które odwiedziliśmy w Albanii. Cena też jest zresztą najniższa, płacimy 9euro za całość (łącznie z prędem). Na dwie noce może być, na dłużej odpada...
na kolację m.in. sałatka z warzyw, sera, oliwek i oliwy kupionych na targu w Korczy. Pycha! Do tego równie dobry melon. No i wino
Kolejny, bardzo udany dzień naszych albańskich wakacji za nami
Kiedy słońce zachodzi dowiadujemy się, że kraby mieszkają również w słodkich wodach, do tej pory kojarzyły mi się jedynie ze słoną wodą... W j. Ochrydzkim jest ich całkiem sporo, niektóre podchodzą nawet do naszego namiotu...
Chyba wolałam kurę z poprzedniego kempingu
cdn...
Pozdrawiam
Asia