Dzień 3, 16.08 (sobota)
Dzisiaj trzeba będzie pożegnać Sarajewo. Opuszczamy nasz hostelowy pokój ale zanim pojedziemy dalej, zostawiamy samochód niedaleko rzeki i idziemy na ostatni spacer.
Spacerujemy po budzących się do życia uliczkach Bascarsiji (bas-carsija - główny bazar). Ta ściśle handlowa i użytkowa część miasta powstała na podobieństwo arabskich placów targowych z szeregiem budynków rzemieślniczych i magazynów połączonych wąskimi uliczkami. W czasach otomańskich było to bardzo ważne centrum kupieckie Bałkanów, spotykali się tu ludzie i karawany z różnych stron świata. Byliśmy tu już poprzedniego dnia, jednak dzisiejszy spacer podoba mi się dużo bardziej. Jest jeszcze pusto, turystów praktycznie nie ma, kupcy otwierają swoje sklepiki, w licznych kawiarniach siedzą mężczyźni przy porannej kawie.
To jest idealny czas i idealne miejsce, żeby napić się bośniackiej kawy. Tradycyjną kawę podaje się na tacy w ciepłym tygielku, służącym do jej zaparzenia, samemu wlewa się ją do małych filiżanek/czarek. Kawa jest mocna i aromatyczne, bardzo nam smakuje. Dzieciaki dostają gorącą czekoladę.
Na koniec idziemy na chwilę na plac Sebilj. Ludzi jest mniej niż w poprzednich dniach, gołębi tak samo dużo jak zwykle.
Czas pożegnać Sarajewo. Trudno mi krótko podsumować pobyt w tym wyjątkowym mieście... Nie jest to najładniejsze miasto jakie widziałam, nie zachwyca w takim typowym znaczeniu tego słowa, ma jednak w sobie to coś, co sprawia, że jest wyjątkowe. Miasto, które ćwierć wieku temu szczyciło się wyjątkową tolerancją, w którym w zgodzie i wzajemnym szacunku, żyli obok siebie Muzułmanie, Chrześcijanie, Żydzi, Serbowie, Bośniacy i Chorwaci, którego spokój zburzyła straszna wojna... Miasto odbudowano po wojnie, nie straszy już szkieletami budynków, śladami po granatach. Jednak, spacerując po tym mieście, trudno zapomnieć o jego smutnej historii.
W wiele, wartych do zobaczenia miejsc, nie udało nam się dotrzeć. Nie byliśmy w Muzeum Tunelu, nie pojechaliśmy do pozostałości bastionu na wzgórzu - Zuta tabija - z tego miejsca rozciąga się ponoć jeden z ładniejszych widoków Sarajewa. Nie weszliśmy też do sarajewskich sukiennic czyli Dugi Bezistan, pełniącego także dziś rolę bazaru, no i nie byliśmy w żadnym meczecie. W końcu coś musieliśmy sobie zostawić na kolejny pobyt w tym mieście, bo, że jeszcze kiedyś tu wrócimy jesteśmy pewni.
Ciąg dalszy oczywiście nastąpi
Pozdrawiam
Asia