Dzień 11, 24.08 (niedziela)
Po śniadaniu pod oliwką, przebieranie, smarowanie, pakowanie i jedziemy. Jedziemy szukać pustej plaży...
Znowu kierujemy się na północ. Pokonujemy kolejne zakręty, prawo, lewo, do góry, w dół, prawo, lewo...
Oprócz zakrętów są tez oczywiście zwierzaki
Mijamy Dhermi i jedziemy w kierunku przełęczy LLogary, jednak nie wjeżdżamy na przełęcz, tuż przed podjazdem odbijamy w lewo, jedziemy po świeżutkim asfalcie, stoją tu jeszcze maszyny:
Każdy kto był na przełęczy i widoku nie zasłaniały mu chmury, kojarzy tę plaże, przy ujściu sezonowej rzeki, z niewielkim cypelkiem. To jest nasz dzisiejszy cel.
Jakoś nie mam lepszego zdjęcia tej plaży, główna jej część jest niewidoczna na zdjęciu, po prawej stronie. Widać natomiast tą nową drogę.
Dojeżdżamy do plaży, oczywiście jest asfalt, muszą być ludzie. Dzikiego tłumu nie ma, ale na moje standardy jest tłoczna
Do tego dwa bary (jeden z bardzo głośną muzyką), leżaki... główna plaża nie dla nas. Nad plażą powstaje też duży bar, wygląda jakby miały się tu odbywać dyskoteki... Szukałam zdjęcia, bo byłam pewna, że zrobiłam ale nie mam... na tym zdjęciu poniżej go widać, taki biały na prawo od głowy mojego męża
Parkujemy jednak, wypakowujemy graty z samochodu i idziemy szukać ciszy
Widzieliśmy plażę z góry i wiemy, że jest gdzie odejść
Odchodzimy więc
Dość szybko ilość ludzi się zmniejsza, my jednak chcemy być sami
Odchodzimy więc jakieś 15-20 min. i jesteśmy sami. No prawie. Kilkanaście metrów od nas, za skałką jest para z niemowlakiem. Ale są schowani i raczej sobie nie przeszkadzamy.
Nasza miejscówka:
Za plecami mamy bunkier.
Przed nami cudne kolory morza.
Przełęcz Llogara schowana na początku za chmurami:
po jakimś chmury się rozeszły
Bardzo nam się podoba to miejsce
Kawałek na lewo chłopcy odkryli w morzu odwróconą do góry nogami kopułę bunkra, z daleka wyglądała jak skałka. Szybko zamienili bunkier w statek
Siostra pędzi do braci
Starszy brat pomaga siostrze wejść na pokład
Załoga w komplecie
Bardzo tu malowniczo.
Po kilku godzinach wzmógł się wiatr i były coraz większe fale:
Okazuje się, że spędziliśmy na plaży prawie 5h, to wyjątkowo dużo jak na nas. Ale w końcu to nasz przedostatni dnień na plaży. Czas wracać, drogę powrotną do samochodu uprzyjemnia mocny wiatr, dzięki niemu nie jest tak gorąco
Postanawiamy jutro również tutaj przyjechać, to będzie nasz ostatni, pełny dzień nad morzem, nie mamy ochoty szukać kolejnej plaży. Tym bardziej, że ta bardzo nam się podoba
Przejeżdżając po drodze powrotnej przez Dhermi (już nie pierwszy raz), wypatruję drogi, którą możnaby dojechać do kościółka na górce... Fajnie byłoby tam wjechać.
Dhermi jest, naszym zdaniem, najładniejszą miejscowością na wybrzeżu między przełęczą a Ksamilem:
cdn
Pozdrawiam
Asia