Papier to mam zawsze na pontonie. Ten, który dawali kiedyś z winietąMorski Pas napisał(a):zawsze lubiłem mieć jakąś mapę morską przy sobie. W tamtych czasach to był zwykle papier
Ja też nie a nawet zauważam, że jest inaczej niż 30 lat temu Dlatego staram się aplikować sobie treningi.Morski Pas napisał(a):Ja nie mam takiej fotograficznej pamięci
U mnie na odwrót. Rzaaadko planowałem w ogóle trasę.Morski Pas napisał(a):poza tym zdarzało mi się płynąć inną trasą niż była zaplanowana.
Owszem, "plan ogólny" bywał cześciej (przykład Kornati), ale trasa była całkowicie "random". Czy daną wysepkę opłyniemy z lewej czy prawej strony decydował przypadek lub Olga z aparatem w ręku
A do tego używam zwykłe googlemaps. Mam załadowane "mapy offline", więc jest OK. A używam ich i tak tylko do:Morski Pas napisał(a):żeby móc popatrzeć na mapę siedząc w konobie.
- gdzie jestem
- jak daleko od domu
- gdzie by jeszcze można aby zdążyć wrócić przed zmrokiem
Nasz schemat pływania jest bardzo prosty, jak budowa pontonu
Lecimy w jakąś stronę "przybrzeżnie" i jeśli jest jakieś ciekawe lądowisko (tu Olga ma zasadniczy głos) to lądujemy i zażywamy kąpieli i snurkowania. Po czym lecimy dalej i... replay.
W okolicznościach Dugiego Otoka możliwości zasadniczo się zwiększają. Po prostu multum okolicznych wysp i wysepek.
Zawsze znajdziesz okazję na "snurk-pauzę". Plażowania jako takiego nie praktykujemy. Chyba nie było "lądowiska" gdzie zostalibyśmy dłużej niż 0,5 - 1 godziny. Przecież to strata czasu , a dalej może być jeszcze ładniej