Papiez w Stanach.
Znudziła mu się ta jazda papamobilem.
Gdy był w Stanach, poprosił kierowcę,
żeby wypożyczył jakiś krążownik,
i żeby przejechali się
amerykańskimi autostradami.
Wypożyczył kierowca cadillaca -
cud mody i wyjechali.
Papież mówi: Przesiądź się,
ja trochę poprowadzę.
Papież wyprzedza wszystkich
na jednym pasie,
aż tu za nim ti ta ti ta
choinka miga, policjant każe
zjechać na pobocze.
Policjant wysiada, salutuje,
prosi o dokumenty... i zdrętwiał.
Jeszcze raz zasalutował i odszedł.
Sierżant w wozie pyta: Mandat dałeś? Nie.
Kto to jechał? Prezydent, senator?
Nie wiem, kto jechał, ale jego kierowcą
był Papież!
Jak ktoś żyje to trzeba wierzyć ,że będzie żył ,a nie już się smucić ,że umrze.W radiu.w internecie,telewizji wszędzie dyskusja jaki był Papież.
A przecież on jest.Wszyscy zdurnieli bo chcą być pierwsi co oznajmą śmierć Papieża.
A nasz Papiez jak to nasz Papież jeszcze pokaże cuda.