Spis treści:
1. Litwa 2007 (Troki, Wilno, Kowno) str. 1
2. Grecja - Macedonia 2007 (Olimp, Saloniki, Bitola, Pelister, Skopje, Ochryd) str. 2-6
3. Karkonosze 2007 (Śnieżka, Chojnik, Jelenia Góra) str. 6-7
4. Będzin 2007 str. 7
5. Kołobrzeg 2008 str. 7
6. Majówka 2008 (Bochnia, Nowy Wiśnicz, Rzeszów, Łańcut) str. 8-10
7. Wakacje Czarnogóra 2008 (Durmitor, Komovi, Bar, Budva, Kotor + Szkodra/ AL) str. 10-16
8. Beskid Śląski (Szyndzielnia, Klimczok) str. 17
9. Austria 2008 (Graz, Hochosterwitz, Ankogel, Grossglockner, Grosser Speikkogel) str. 17-18
10. Wieleń Zaobrzański (Wieleń, Wolsztyn, Rogalin) str. 18
11. Wrocław 2008 str. 19
12. Drezno 2008 str. 19
13. Dolny Śląsk jesień 2008 (Słonecznik, zamki - Czocha, Chojnik) str. 19
14. Litwa (Troki, Wilno, Kowno), zamki (Malbork, Reszel, Gniew, Radzyń Cheł.), Toruń 2008 str. 19-21
15. Pieniny 2008 (Czorsztyn, Niedzica, Dębno Podhalańskie, Sokolica, Trzy Korony, Wysoka) str. 22
16. Sylwester Berlin-Poczdam 2008/2009 str. 22
17. Pilsko 2009 str. 22
18. Trójmiasto i Kaszuby (Szymbark, Węsiory) 2009 str. 22-23
19. Kołobrzeg 2009 str. 23
20. Skrzyczne 2009 str. 23
21. Wielkanocne Tychy i Pszczyna 2009 str. 23
22. Barania Gora IV.2009 str. 23
23. Szlakiem Orlich Gniazd czyli 3 dni na Jurze str. 23-24
24. Majowe Tatry 2009 str. 24
25. Bałkańska trylogia - Czarnogóra, Albania, Macedonia - lato 2009 str. 24-26
26. Dwa szczyty z Korony Gór Polski - Babia Góra & Turbacz 14-16.VIII.2009 str. 26
27. Magiczny Wroclove - VIII.2009 str. 26
28. Łagów - IX.2009 str. 27
29. Mały wypad w Beskid Mały X.2009 - str. 27
30. 3 dni w Wiecznym Mieście (Rzym X.2009) - str. 27
31. Spoko Maroko, czyli nasze drugie wakacje 2009 (Toubkal, Marrakesz, Dades, Todra, Erg Chebbi, Kaskady d'Ouzoud). Listopad 2009 - str. 28 - 31
32. Rudno - Tenczyn. Grudzień 2009 - str. 31
33. Dwa zimowe szczyty z Korony Gór Polski - Śnieżnik, Rudawiec I.2010 - str. 31-32
34. 3 dni w Tatrach - III.2010 - str. 33
35. Wielkanocny beskidzki spacer. Stożek-Czantoria. IV.2010 - str. 33
36. Rowerowa majówka (Słowiński Park Narodowy) V.2010 - str. 33
37. Barcelona / Katalonia V.2010 - str. 33-34
38. Wrześniowe Tatry (Zachodnie, Krywań, Koprowy) + Zamek Spiski IX.2010 str. 34-35
39. Tatry Wysokie (Solisko, Mała Wysoka, Sławkowski Szczyt) X.2010 str. 35-36
40. Luksemburg - Schengen - Amsterdam. X.2010-str. 36
41. Styczniowe Tatry Zachodnie (Starorobociański Wierch, Ciemniak) I.2011, str. 36-37
42. Kolumbia (El Cocuy, Tayrona, Cartagena, Bogota). II.2011 - str. 37-39
43. Kwietniowe krasnale. IV.2011 - str. 39
44. Tour de Bornholm - V.2011 - str. 40
45. Lubelszczyzna i Szkieletczyzna (Lublin, Zamość, Szczebrzeszyn, Pacanów, Janowiec, Książ Wielki, Krupe, Krzyżtopór, Szydłowiec) VII.2011 - str. 40
46. Beskidzki spacer - Pilsko VIII.2011 - str. 40
47. Słowackie tatrzańskie wyrypy (Brestova, Banikov, Rohacze, Otargańce) IX.2011 - str. 40-41
48. Wrześniowe krasnale - Wrocek IX.2011 - str. 41
49. Turcja - X/XI.2011 (Kapadocja, Stambuł, Efez, Pamukkale, Tahtali Dagi, Chimera) + Wielka Racza - str. 41-44
50. Poświąteczne Tatry i Beskidy (Kozi Wierch, Liliowe, Beskid, Beskid Wyspowy - Mogielica) - XII.2011 - str. 44
51. Cypr (Limassol, Nikozja, Larnaka, Troodos, Pafos) - I.2012 - str. 44-45
52. Weekend w Karkonoszach (Pielgrzymy, Słonecznik, Wielki Szyszak, Śnieżka) - II.2012 - str. 45
53. Bałkańska majówka (Chorwacja - Plitvice, Zadar, Sv. Jure, Dubrovnik; Bośnia i Hercegowina - Mostar, Kravice, Sarajevo) - IV-V.2012 - str. 45-47
54. Służbowy wyjazd - Pirovac - VI.2012 - str. 47
55. Wiedeń - VII.2012 - str. 47
56. Gruzińska wyrypa kaukaska - Kazbek - VII.2012 - str. 47-48
57. Wrocławskie krasnale - VIII.2012 - str. 48
58. Wrześniowy kanarek - Teneryfa (Los Cristianos, Pico del Teide, Punta Teno, Anaga, Garachico, Pasaje Lunar, El Medano) - IX.2012 - str. 48-50
59. Październikowe Tatry (Wrota Chałubińskiego, Rysy, Szpiglasowy Wierch) - X.2012 - str. 50
60. Zimowy Bałtyk - Świnoujście i Ahlbeck
61. Niżne Tatry (Dzumbier, Chopok) - XII.2012 - str. 50-51
62. Rumuńska majówka (Sighisoara, Braszów, warowne kościoły/ zamki, Bran, malowane cerkwie Bukowiny, Sapanta) - V.2013 - str. 51-52
63. The Tall Ships' Races - Szczecin 2013 - str. 52
64. Góry Martwe (Totes Gebirge)/ Austria - Grosser Priel, Spitzmauer - VIII.2013 - str. 52
Wreszcie zabieram się na forum za pisanie własnych relacji, ten temat od dawna już chodził mi po głowie, ale dopiero teraz doczekał się realizacji. Wcześniej gdzieś nieśmiało wklejałem fotki i kilka zdań (np do naszych regionów turystycznych), teraz tworzę swój wątek...skoro mają swoje opowieści inne, czemu nie ja? a ponadto, po zlocie w Żubrowie, widzę, że pisanie popłaca a że jednocześnie mistrzowie ceremonii twierdzą, że im krótsza zapowiedź tym lepsza, więc do dzieła...
1. Litewskim szlakiem i smakiem...30.04 - 3.05.2007
Pomysł wyjazdu na Litwę zrodził się dosyć spontanicznie, nie był on wcześniej planowany (zwykle planuję coś wcześniej...), a wszystko szybko się potoczyło. Pomyślałem, aby zlot połączyć z Litwą...i tego planu się trzymałem. Najpierw poszukiwanie połączeń, jest pociąg do Sestokai, ale do Wilna dojeżdża późno wieczorem więc odpada, bo nie będzie czasu szukanie na nocleg, więc szukanie innych opcji, znalazł się autobus z Eurolines na trasie Białystok - Wilno - Białystok. Cena pewnie wyższa niż pociąg, ale za to autobus na rano dojeżdża do stolicy Litwy. To potem było szukanie noclegów, szukam na necie i wszystko pozajmowane - proponują przyjazd po 5 - 6.05. a to mi nie pasuje (dzięki za podanie namiarów w innym miejscu - niestety te okazały się być nieprzydatne). Są jakieś noclegi w Wilnie, ale od 100 zł w górę i lokalizacja jakaś daleka od centrum, to tez nie dla mnie...wtedy znajomi Litwini rzucają pomysł zakwaterowania we Trokach (Trakai). Pomysł chwycił...więc szukam miejsca w Trokach, wysyłam dziesiątki sms i maili po angielsku i co? nic a nic...już się miałem wycofać z tego wyjazdu, gdy w desperacji (to po przeczytaniu ostatnio książki Kinga...) poprosiłem Litwinów o przetłumaczenie tych sms na litewski. Poskutkowało...dostałem kilka odpowiedzi w tym jedną po...polsku. I tej sie już trzymałem...Mogłem spokojnie ruszać na Litwę, po raz drugi w życiu. Pierwsza wyprawa miała miejsce w 1998- wtedy łącznie z Łotwą i "tervis*e*k*s*e*m* z Estonii...może chciałem zobaczyć jak zmieniła się Litwa przez te 9 lat.
Wyruszyłem 30.04 z samego rana, najpierw bus do Szczecina, potem Gałczyński do stolicy (kurczę, jaka ta Polska piękna, pola rzepakowe, normalnie cudo, można się zachwycić i zakochać... ), później do Białegostoku, gdzie Atojki odebrali mnie z dworca jako pierwszego zlotowicza i zaprosili podróżnika na strawę pod swój dach (hvala Wam za to...i nie tylko za to!). Na koniec wspomniany autobus do Wilna...podróż minęła spokojnie i raniutko słońcem (!) przywitała mnie stolicy Litwy. widoki na początek znajome, poznaję rejon dworca kolejowego i autobusowego, ale jakoś na początku kantoru nie namierzyłem...gdy się udało, kupuję bilet do trok a pani z kasy wygania mnie z moimi 50 litami (to waluta Litwy 1 Lit = 100 centów, przelicznik coś jak 1,15 zł = 1 Lt). Więc co trzeba rozmienić, ale się udało...a potem pociąg do Trok, podróż krótka, coś ok. 45 minut, widoki na trasie takie sobie, żeby nie powiedzieć, że brzydkie...ale największy szok spotkał mnie już po samym przyjeździe do trok, pogoda zmieniła się o 100% i było tak:
mam nadzieję, że widać te płaty śniegu. Ale liczyłem na lepszą pogodę, na szczęście szybko śnieg przestał padać, niemniej jednak tego dnia jeszcze raz czy dwa lekko zacinał...to ze stacji udałem się na kwaterę. I znów się popisałem... , byłem przekonany, że mam pokój pod numer 17, więc dzwonię i wstaje jakaś babcia, rozmawiamy, wypytuje się mnie, czy aby na pewno 17, ja oczywiście, że tak...a ona może że 16, sprawdzam sms i co...oczywiście, że 16!
przepraszam babcię za pobudkę i idę numer dalej...tam już na mnie czekają, ale spodziewali się 3 osób na 1 noc a tu 1 osoba na 3 noce...no ale pani Krystynie to też pasuje i dostaję pokój, warunki dobre, z balkonikiem i widokiem na jezioro. Podoba mi się to miejsce...po krótkim odpoczynku ruszam na całodniowy spacer po Trokach. Oczywiście, ile sił w nogach pędzę pod zamek, wszak to on tu jest główną atrakcją, po drodze słyszę jedynie język polski i myślę sobie, że urlop to zrobiłem sobie w kraju, później takie złudzenie często będzie mi towarzyszyć...no i jest zamek...Zamek położony jest na wyspie, między jeziorami Galwie i Bernardyńskim. Jego budowę zapoczątkowano w XV wieku, powstał z kamienia polnego i cegły. W swoich dziejach zamek ulegał dewastacji i jego dzisiejszy kształt, to już czasy obecne, bo lata 50-te XX wieku. Zamek ślicznie wygląda z każdej strony i o każdej porze dnia, wieczorem jest pięknie oświetlony, choć mi się nie udało zrealizować zamierzenia - wypić litewskie piwo mając widok na zamek wieczorem, po prostu tak wiało, że wypicie piwo skończyłoby się zapaleniem płuc... zamek też można podziwiać na wiele sposobów, można z lądu, można też i z wody, a podobno można też wykupić lot balonem, ale tego to nie widziałem, może nie ta pora roku...a zamek to wygląda tak:
i niezbyt udana próba oddania klimatu zamkowego wieczorem...
ale nad jeziorem zachody słońca były urocze...
Ponadto, jak Troki, to oczywiście Karaimi, to taka ludność wywodząca się z Chazarów język karaimski należy do kipczackiej grupy języków tureckich. Są oni wyznawcami karaizmu (nie uznają nawróconych), wyodrębniła się te religia z judaizmu wśród Żydów z Mezopotamii. W Trokach żyje ich 70 osób...mają swoją ulicę - Karaimu Gatve. Domki są bardzo charakterystyczne - z 3 okienkami od strony ulicy:
Mają też swój kościół - kienesę. Miałem szczęście, był akurat otwarta, co podobno rzadko się zdarza, starszy pan nawet trochę opowiedział o Karaimach, a jest też prezent naszego prezydenta dla społeczności karaimskiej:
...oczywiście nie mogło tego dnia zabraknąć specjału kuchni karaimskiej czyli kibinnai - to coś jak pierożki, niestety trochę się "nabrałem" i nie wybrałem tych oryginalnych z baraniną a te "gorsze" z wieprzowym nadzieniem...jest powód, aby wrócić na Litwę i do Trok. W Trokach jest też kościół katolicki, cerkiew prawosławna...miasto wielu wyznań i wielu kultur, mające jeszcze swój małomiasteczkowy klimat. A troki to miejsce klimatyczne, otoczone przez jeziora...
Następny dzień to wycieczka do Kowna. Znów pobudka z rana, pociąg do Lentvaris, jakoś konduktor mnie nie zrozumiał, gdzie chciałem jechać, więc musiałem mu pokazać na rozkładzie, niby Litwini czytają co napisane, ale akcent to mają jakiś inny...Troki i Kowno dzieli coś ok. 80 km, pociągiem nie jechało się długo, choć to tylko 3 klasa...czy u nas są pociągi tej klasy? chyba większość a kasują za 2 czy 1...tam choć wstydu trochę mają. W Kownie byłem po raz pierwszy i poruszałem się z przewodnikiem, co dziwniejsze, dostałem go w IT w Trokach. Na początek pojechałem do Pożajścia (Pażaislis), tam miało znajdować się cud architektury barkowej - klasztor z XVII - XVIII wieku, ale jakoś to cudo mnie zawiodło, elewacja jakaś nieszczególna, a na dodatek klasztor zamknięty na cztery spusty...
już lepiej prezentuje się okolica klasztoru, nad zalewem, fajny klimat, tam pewnie mieszkańcy Kowna spędzają letnie weekendy:
wolałem wrócić do centrum miasta i tam zwiedzać, co się da...a jest co...drugie co do wielkości miasto Litwy, to dawna stolicy (heheh, po części dzięki nam Polakom) i chyba najbardziej litewskie miasto na Litwie. PS...i niebardzo lubią się z Wilnem. Centralnym punktem miasta jest dawny sobór a obecnie kościół katolicki św. Michała Archanioła:
a w środku to przeżyłem szok - no bo jak można dać flagę Litwy (no to jeszcze ujdzie zrozumieć...), ale flagę NATO???? Kto mi to wytłumaczy????
stałem tam kilka dobrych minut i nie mogłem pojąć...co ma flaga NATO do religii??? widocznie jednak ma...od kościoła prowadzi najsłynniejsza kowieńska arteria Laisves aleja (al. Wolności).
Ale chyba lepszy klimat ma ulica Wileńska (Vilnius Gatve). Tam wszystko jest tak stare, nawet budki telefoniczne zrobiono na stary styl... ul. wileńska prowadzi do ratusza a nieco dalej znajdują się ruiny zamku kowieńskiego, zachowało się z niego niewiele:
Ponadto, jest jeszcze meczet z XX wieku:
ale nie wiem, czy jest tam jakaś większa społeczność muzułmańska...a na koniec wizyty odwiedziłem muzeum, jedyne w czasie tej podróży (muzea jakoś mnie nie pociągają...), ale to takie wyjątkowe, bo to muzeum diabła:
...jest tam historia naszego Boruty (kto wie, gdzie "rządzi" Boruta??? oczywiście, że w Łęczycy...), są historie z Niemiec, Rosji, ale jakoś bałkańskich klimatów nie widać...ale wszystko bardzo fajnie zrobione...Polecam...
Na koniec pobytu, na dwa dni zaplanowałem sobie zwiedzanie Wilna. Powiem szczerze, odpowiadając na swoje pytanie, czy Wilno się zmieniło przez 9 lat, nie chyba nie...albo nie tyle co np. Tallinn, który widziałem bodajże po 7 latach. Ale to dobrze, Wilno ma swój wschodni klimat, trochę taki lwowski wg mnie...zresztą, oba miasta trochę łączy, historia, kultura...oba to miasta kościołów i właśnie kościoły to główna atrakcja Wilna. Ale każda wycieczka "startuje" od Ostrej Bramy:
niestety, pod sam obraz się nie dostałem, wystraszyła mnie kolejka, oczywiście rodaków...później dochodzi się na plac ratuszowy i co wyróżnia wileński ratusz:
kto widzi? oczywiście, że brak wieży...w bliskim sąsiedztwie ratusza znajduję cerkiew, która mi się bardzo spodobała, niewielka, ale taka klimatyczna:
dalej dochodzi do kolejnej cerkwi, tej chyba najbardziej znanej, czyli Paraskiewny, gdzie obok miejsce upatrzyli się artyści i drobni sprzedawcy:
a dalej idzie się ulica Pilies:
i dochodzi się do placu katedralnego - sama katedra choć imponujących rozmiarów jakoś mnie nie przekonuje (wyszła spod ręki tego samego architekta co ratusz...) a już najbardziej te szklane drzwi (niemal jak ta winda w Lyonie...ot, czasy, postęp idzie...). Lepiej skierować kroki na wzgórze zamkowe, z ruinami wileńskiego zamku...została z niego wieża, akurat u mnie na zdjęciu wygląda niemal jak ta z Pisy, bo nieco krzywa...
ale za to jakie z niej widoki, na całe Wilno, tylko podziwiać i liczyć na dobrą pogodę:
prawda, że tam ładnie? a Wilno można też podziwiać ze Wzgórza trzech Krzyży (Triiju Kryziu Kalnas):
stare krzyże zniszczyli Sowieci teraz na ich miejscu są te nowe jak na zdjęciu...a widoki stamtąd też ciekawe, bo np można zobaczyć wieżę Giedymina:
idąc dalej ulicą Kościuszki (znów coś znajomego) dochodzi się do kościoła św. Piotra i Pawła, to kolejny obowiązkowy punkt wycieczek po Wilnie:
Kościół słynie przede wszystkim z umieszczonych w nim ponad 2000 postaci na sklepieniu, które jakby były w ruchu... a jest też ciekawy żyrandol, ten już ma morski klimat:
kolejny obowiązkowy punkt po szlaku w Wilnie to oczywiście cmentarz na Rossie, przy grobie matki i sercu Piłsudskiego tłumy
chyba jak na Łyczakowskim przy Konopnickiej albo przy Mono Lizie w Luwrze...choć to jakoś nieszczególne porównanie...cmentarz jest nieco zapuszczony chyba niedobrze, że ma do niego każdy swobodny dostęp, może jednak lepiej byłoby jak we Lwowie, zamknąć go na noc i wpuszczać za drobną opłatą...
nie można tez pominąć kościoła św. Anny, który Bonaparte chciał zabrać do Francji, pewnie jednak brakło mu sil wracając z klęski pod Borodino...
PS obok tego kościoła stoi sobie Adam...ten no, Mickiewicz...dla Litwinów Mickevicius.
oczywiście nie chcę tu dawać przewodnika po Wilnie, więc powoli zamykam trasę po Wilnie. Ale podzielę się jeszcze kilkoma uwagi, podobał mi się bardzo pewien napis:
...chyba najbardziej życiowy napis jaki ostatnio gdzieś wyczytałem (no może oprócz Korona Kielce dziady wisielce... )...
warto też wspomnieć o pewnym "państwie" w mieście czyli Republice Użupio - to taka strefa bohemy wileńskiej, państewko studentów, ma swoje prawa, ma swoją konstytucję, swoje święta, ma zamiar zrobić nawet olimpiadę a to jego znak przy wchodzeniu do tej strefy:
tam niewolno przede wszystkim się śpieszyć...resztę wolno robić...
szukając odpoczynku można pojechać do parku blisko Wilna, niestety nazwa mi umknęła...
miejsce bardzo miłe, dobre do wypoczynku po całym dniu zwiedzania.
Na koniec relacji miało być o smaku, więc będzie...
jeśli chodzi o browar - to najbardziej znane są dwa - te jak wyżej oraz Utenos, wybór piwa dobry, może lepszy nawet niż u nas. Litwa słynie też z wódki z miodu...a jeśli chodzi o potrawy, to niestety nie udało mi się spróbować tych słynnych litewskich cepelinów, to też zostanie na przyszły raz...
a koniec wycieczki nie był zbyt miły dla mnie, na kilkanaście minut przed odjazdem, skradziono mi na bezczelnego komórkę, ot wyrwano z ręki, było trochę stresu, ale...mimo to, na Litwę jechać warto...
Dodam, że w Wilnie nie jeżdżą tramwaje, co jest dosyć niespotykane dla tej wielkości miasta na wschodzie...są za to trolejbusy, te nowe to nasze Solarisy. Komunikacja jest tańsza niż u nas, bo bilet kosztuje 1,10 Lt, w Kownie to nawet o,90 Lt. Pociąg na trasie Wilno- Kowno coś ok. 14 Lt. Piwo tak jak u nas, po 4-5 Lt. Potrawy w restauracjach jednak nieco tańsze niż w Polsce...i to chyba tyle...jak na pierwszy raz to i tak dużo...aciu (to dziękuje po litewsku) tym, którzy to wszystko przeczytali.
PS Shtriga, gdzie mi do Ciebie...ale uwierz, że próbowałem...