Odcinek VII – Powrót do krajuWszystko, co dobre, szybko się kończy. Tydzień w Rumunii minął jak z bicza strzelił. 4 maja wracaliśmy do kraju. Jak wspomnieliśmy w poprzednim odcinku, mieliśmy małą zagwozdkę wbitą nam przez Macieja, a dotyczącą drogi powrotnej przez Rumunię. Uznaliśmy, że nasze auto poradzi sobie z rumuńskimi dziurami przez Pasul Prislop, jakie by one nie były
.
Po śniadaniu zamieniliśmy kilka słów z gospodarzem, wpisaliśmy się do księgi pamiątkowej i ruszyliśmy w długą drogę do Polski
.
Przejeżdżaliśmy przez Maramuresz, który jest ostoją folkloru, przebogatego w formie i pieczołowicie kultywowanego. W tej krainie zachowało się kilkanaście wsi z unikalną drewnianą zabudową (słynne zagrody i bramy marmaroskie) oraz wspaniałe, drewniane cerkwie o strzelistych wieżach. Jedną z ciekawszych wiosek, przez którą jechaliśmy, było Ciocăneşti. Wioska wyglądająca jak skansen...klimatyczne miejsce
.
Ciocăneşti i kolorowe domki:
Od skrętu na drogę nr 18 faktycznie nie było lekko. W zasadzie dziura na dziurze
. Paweł nieźle musiał manewrować między nimi. Dobrze, że ruch na tej trasie był umiarkowany, to w zasadzie mógł korzystać z całej szerokości jezdni. Rozwijaliśmy maksymalnie tak ok. 30km/h. Krótkie odcinki dało się pokonać trochę szybciej. Stopniowo zaczęły pokazywać się nam Alpy Rodniańskie. Te góry także braliśmy pod uwagę jako jedną z górskich akcji
.
W drodze na przełęcz:
Na Przełęczy Prislop (1413m) zrobiliśmy bardzo krótki postój. Wiało i było zimno…ale za to ciekawe widoki na ośnieżone Alpy
. Nieco poniżej przełęczy wpadliśmy w krokusy. Hehe, nie pojechaliśmy w Chochołowską, to chociaż w Rumunii mogliśmy nacieszyć oczy fioletem kwiatów
. Spotkaliśmy też…żmiję
. Przechadzała się po drodze…tak mi się zdaje, że to był mój pierwszy tak bliski kontakt z tym gadem
.
Pasul Prislop
Krokusy:
Żmija
Alpy Rodniańskie:
Najwyższy czyli Pietrosul
Jedną z większych atrakcji krainy Maramuresz są drewniane cerkwie. Postanowiliśmy zobaczyć dwie z nich – w Ieud i Bârsana.
W Ieud znajduje się najstarsza z cerkwi Maramuresz z 1364 roku (obecny wygląd pochodzi z odbudowy po spaleniu przez Turków w latach 20-tych XVII wieku) - Cerkiew Na Wzgórzu.
Ieud:
Bârsana to duża wioska w dolinie Izy, ale bârsana to również rasa owiec o długim i gęstym runie. Prawdopodobnie mieszkańcy Bârsany żyli z hodowli tych zwierząt, więc może to stąd wzięła się nazwa ich wioski. Niewykluczone też, że było na odwrót i to rasę owiec nazwano mianem miejscowości gdzie była tak popularna, zaś miejscowość od nazwiska jej właściciela.
Bârsana:
Dopiero przy powstawaniu tej relacji pomiarkowałem się, że…nie zobaczyliśmy tej cerkwi z listy UNESCO. Byliśmy przekonani, nie wiedzieć czemu, że na UNESCO są zabudowania nowego klasztoru, który został wybudowany po obaleniu reżimu Ceauşescu. Może zmyliło nas to, że wybudowano go w stylu starych, marmaroskich kościołów.
W Bârsanie zdziwiła nas ceremonia święcenia..samochodów. Goście podjeżdżali swoimi brykami pod cerkiew, otwierali maski a pop je święcił. Co kraj, to obyczaj...
Chrzest auta
Z Bârsany pojechaliśmy przez Sighetu Marmaţiei do Săpânţy. Tego miejsca chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Wioska najbardziej znana jest ze względu na położony w niej „Wesoły cmentarz”. Może trudno dostrzec logikę w tych słowach i wyobrazić sobie miejsce pochówku, które może być wesołe, to nie ma jednak żadnej przesady w tej nazwie. Cmentarz naprawdę wydaje się być … wesoły
.
O wyjątkowości cmentarza w skali Europy stanowią unikalne kolorowe, drewniane nagrobki, na których wyrzeźbione są scenki z życia pochowanych tam mieszkańców wioski, często opatrzone dowcipnymi wierszykami mówiącymi o zmarłych lub przyczynach z powodu których rozstali się z życiem.
Cmentarz zaczął przyjmować obecny wygląd w 1935 roku, kiedy to miejscowy artysta Ioan Patraş po raz pierwszy wykonał "wesołe" epitafium. Odtąd rok po roku rzeźbił kolejne i pokrywał kolorami. W Wesołym Cmentarzu powstała swoista ugoda barw, odpowiadająca całemu otaczającemu światu. Z błękitnego tła powoli wyłania się zieleń – symbol życia, lasu, kolor haftów na kożuchach i kabotach chłopów z Maramuresz. Żółć to kolor słońca, urodzaju, zboża, płodności, słomianych kapeluszów chłopców i zapasek kobiet. Czerwień – barwa pasji i cierpienia, namiętności i ognia, haftów na ślubnych welonach dziewcząt oraz na kożuchach mężczyzn. Czerń to śmierć, walka, zazdrość i zachód. Na tle tych wszystkich kolorów niebieski jest symbolem dopełnienia, nieba, nadziei. Te pięć kolorów to jak odpowiedź rzeźbiarza na pięć okresów życia człowieka. Narodziny, młodość, dojrzałość, starość, śmierć. Cykl życia.
Wesoły cmentarz:
Obecnie z ponad 800 nagrobkami cmentarz jest jedną z najpopularniejszych atrakcji turystycznych Rumunii. Więcej o cmentarzu można poczytać
tutaj.
Săpânţa była ostatnim przystankiem na naszej, rumuńskiej wyprawie. Byliśmy blisko granicy. Na przejściu Węgrzy, jakby od niechcenia, sprawdzili nasze dokumenty i kazali otworzyć bagażnik. Trochę pogubiliśmy się przed Nyíregyházą. Omyłkowo wjechaliśmy na…autostradę, a nie mieliśmy wykupionej matrycy. Musieliśmy przejechać ok. 10 km do następnego zjazdu. Mamy nadzieję, że żaden mandat pocztą nie przyjdzie.
Zdecydowaliśmy się też na przejazd inną drogą do Koszyc. Nie chcieliśmy jechać po tych okropnych dziurach na Trebišov. Z mapek, które mieliśmy, zdecydowaliśmy się za Tokajem jechać na Mad i Encs. To była dobra decyzja, bo droga była o niebo lepsza niż ta na Trebišov.
Wjazd na węgierską autostradę nie był jedyną przygodą na powrocie. Zupełnie pogubiliśmy się w Koszycach. W nocy przy pustych ulicach, gdy szybko się przejeżdża przez skrzyżowania, gdzieś umknął nam znak na Spiską Nową Wieś. Sporo czasu krążyliśmy po Koszycach. Sądzę, że dobre pół godziny straciliśmy, zanim wyjechaliśmy z tego miasta.
Rano po niemal 24 godzinnej podróży z Kaczyki powróciliśmy do Tychów. Zdrowi i zadowoleni
. Rumunia nas oczarowała...
PS Danusiu, droga na Pasul Prislop, Paweł mówił, że większe dziury miał na Ukrainie, więc chyba nie było tak tragicznie. Jak wspomniałem, były odcinki, że trzeba było jechać bardzo wolno, były odcinki, że można było pogonić trochę szybciej. Dziś już dokładnie nie pamiętam, ile czasu zabrał nam przejazd, ale na pewno mniej niż Maciejowi. I co by nie pisać, warto było wybrać akurat tą drogę
. Pozdrawiamy Cię bardzo serdecznie
.