Odcinek VIII-Powrót i krótkie podsumowanie
Niestety, nasz tygodniowy pobyt na Teneryfie dobiegł końca. W sobotę wyjeżdżaliśmy. Pakownie poszło szybko. Kupiliśmy drobne prezenty dla najbliższych, które bez trudu zmieściły się w naszych torbach/ plecakach.
Z racji tego, że nasz wylot był po 15 postanowiliśmy jeszcze jakoś ten czas miło wykorzystać . Zdecydowaliśmy się pojechać do El Medano ok. 15 km od Los Cristianos w pobliżu lotniska. Główną atrakcją miasteczka jest Montana Roja czyli Czerwona Góra, która oddziela najdłuższe, naturalne plaże na Teneryfie – Medano i Tejita. Gdybyśmy mieli trochę więcej czasu, chętnie weszlibyśmy sobie na górę (wejście zajmuje ok. 45 – 60 minut), z której roztaczają się ciekawe widoki. Zwłaszcza piękne są te o wschodzie i zachodzie słońca. Wtedy też góra przybiera czerwony kolor, skąd wzięła się jej nazwa.
El Medano i Montana Roja:
Rzut oka na Teide
Prawie jak w Albanii
Po raz ostatni wskoczyliśmy do wody i po raz ostatni poszliśmy na kanaryjski posiłek…żal było opuszczać wyspę. Po 13 byliśmy na lotnisku. Oddaliśmy auto – nawet nikt go nie oglądał, czy nie ma jakichś usterek/ zarysowań. Zapytali się jedynie o bak. Oddawaliśmy auto z jedną kreską mniej i nie stanowiło to żadnego problemu.
Na lotnisku poszło nam sprawnie. Mieliśmy tylko bagaż podręczny, odprawiliśmy się jeszcze w kraju. Nie pozostało nam nic innego jak czekać na nasz samolot. Ponownie, był on cały załadowany. W czasie lotu widzieliśmy rozświetlony Paryż – ten widok zrobił na nas wrażenie. Po 22 byliśmy w Berlinie.
Ekipa samochodowa miała trochę problemów z wyjazdem z parkingu. Na wjeździe niestety zamiast wrzucić do automatu kartę, na podstawie której rezerwowali parking, wydrukowali bilet. W efekcie po wielu kombinacjach z biletem i kartą musieliśmy pójść do obsługi. Niemiec nie był wielce zdziwiony. Coś tam sprawdził w kompie i wystukał nowy bilet. Widać takie sytuacje nie należą do rzadkości…Milka i ja zostaliśmy chwilę dłużej na lotnisku. Po północy mieliśmy busa do Szczecina, skąd Milka pojechała do Gdańska a ja do siebie. Akcja Teneryfa została zakończona .
Teneryfę możemy śmiało zaliczyć do naszych najbardziej udanych wypadów. Przed wyjazdem wcale nie oczekiwaliśmy, że tak bardzo może się nam spodobać. Raczej myśleliśmy o tym miejscu jako typowo turystycznym kombinacie dla snobistycznych turystów. Okazało się jednak, że wyspa ma swój charakter i każdy może znaleźć coś dla siebie. Dla miłośników plażowania – dziesiątki różnych plaż, dla górskich wędrowców – szlaki w Parku Teide, górach Anaga (na które zabrakło nam czasu) i wielu innych miejscach. Dla rodzin z dziećmi parki rozrywki (Loro czy Siam), o których nic nie było w naszych relacjach, bo takie atrakcje nas nie interesują.
Bardzo korzystnie wyglądają ceny. Spodziewaliśmy się, że skoro to Kanary, to musi być drogo. Okazało się, że można spędzić tam wakacje za przyzwoite pieniądze. Apartament 6-osobowy kosztował nas 50 euro/ noc, auto 80 euro za cały tydzień, benzyna ok. 1,15 – 1,20 euro/ 1l (cena niższa niż w Polsce ), piwo w knajpach od 0,95 euro czy obiad od ok. 8 euro. Z tego, co widzieliśmy, tanie są papierosy. Wyspy Kanaryjskie są w specjalnej strefie ekonomicznej (podatek typu VAT wynosi tam tylko 5%) i stąd ceny na niektóre dobra są niższe niż na kontynencie .
Mapa z trasami, które zrobiliśmy:
Kolor zielony – trasa do Pico del Teide
Kolor niebieski – trasa do Punta Teno (powrót przez Mascę)
Kolor granatowy – Tour de Tenerife
Kolor czerwony – trasa do Masca
Kolor czarny – trasa do Vilaflor
Kolor błękitny – trasa do El Medano
PS Mariusz, dzięki, że do nas zajrzałeś. Oj, tak, takie kanaryjskie ciepło by się nam teraz bardzo przydało. Nie da rady porównać barw – pomarańczowego z Kanarów z bielą naszej zimy . Pozdrawiamy Cię serdecznie.
PS To raczej nasza ostatnia relacja w tym roku (została jeszcze jedna, ale zabierzemy się za nią po Świętach), więc wszystkim naszym czytelnikom życzymy spokojnych, rodzinnych Świąt oraz wielu wspaniałych wypraw (mamy nadzieję, że o nich na forum napiszecie). WESOŁYCH ŚWIĄT