Odcinek 7 - Powrót, i krótkie podsumowanie
Rano szybko się spakowaliśmy. Chcieliśmy ruszyć jak najwcześniej. Nawet nie zjedliśmy śniadania - głównie ze względu na panujące w hostelu warunki. Zdecydowaliśmy zjeść je gdzieś na trasie w ładniejszej scenerii.
Przed odbiorem autem z parkingu połaziliśmy po pustych uliczkach Starego Miasta. Całkiem inny klimat niż wieczorem...niemal żadnego żywego ducha. Zrobiliśmy pamiątkowe zakupy (jakieś rakije, wino - w Bośni o dziwo trudno jest kupić jakieś droższe, lokalne wino - dominują produkty z Chorwacji. Może my trafiliśmy do złych sklepów..).
Poranne Sarajevo:
Śniadanie zjedliśmy pod twierdzą Vranduk z końca XIII wieku...Była to największa twierdza nad rzeką Bośnia. Położona wysoko na wzgórzu robi spore wrażenie.
Vranduk:
Podobne zrobiła na nas także twierdza w Doboj z XIII wieku. Co ciekawe, wg różnych, pisanych źródeł twierdza w Doboj była co najmniej 18 razy spalona i od nowa odbudowywana.
Doboj:
Poruszaliśmy się przez Bośnię z różną prędkością, po autostradzie szybko i sprawnie, ale potem trafiliśmy na tzw. "rehabilitację" bośniackiej magistrali (nawet nie wiedziałem, że po ichniemu remont to rehabilitacja ), za Dobojem znów było dobrze.
Trochę czasu spędziliśmy na granicy. Był spory sznurek aut na wjazd do Chorwacji. Straciliśmy dobrą godzinę. Przejazd przez Chorwację mieliśmy spokojny. Poznaliśmy "nasz" domek, w którym nocowaliśmy w 2009 roku w drodze do Albanii. Nadal stoi...i nic się nie zmienił .
Na granicy chorwacko - węgierskiej było cicho, szybko i sprawnie. Madziar zapytał tylko, czy mamy papierosy. Nie mieliśmy i mogliśmy jechać dalej...pustymi, węgierskimi autostradami dojechaliśmy na Słowację. Tu też sprawnie, choć gdzieś koło Skalite zaczęło się chmurzyć. Około 1 dojechaliśmy do Tychów . Cali, zdrowi i bardzo zadowoleni.
Decyzja o wyjeździe na Bałkany była strzałem w 10-tkę. Wszystko dopisało - wrażenia, tubylcy, miejsca no i oczywiście pogoda. Od początku do końca mieliśmy słońce i ciepło . Na mnie największe wrażenie zrobiły nocne spacery po Dubrovniku, Mostarze i Sarajevie. Podobały mi się bośniackie twierdze w Počitelju, Doboju, Vranduku czy wodospady Kravica . Niezapomniany na długo będzie przejazd przez góry i poznanie dwóch Bośniaków Amira i Muše. Na pewno mam mały niedosyt związany z Sarajevem. Trochę za krótko tam byliśmy...
Maj to przyjemna pora na podróżowanie. Mniej ludzi, co chyba nie tyczy się takich miejsc jak Dubrovnik, Mostar czy Plitvice. Ale, w innych miejscach zdecydowanie bardziej pusto...na drogach też spokojnie. Cenowo także na plus, bo na kampingach ceny przedsezonowe i można trochę grosza przyciąć. A i łatwiej o dobry wybór parceli na kampingu. Tylko woda w Jadranie zbyt rześka na długie kąpiele.
PS Jacek, fajnie, że lubisz do nas zaglądać . Staramy się, aby nie było tu nudno .
PS Magda, no nie wiem, czy dla kierowców ciężarówek to codzienność. Być może...ale stracha napędzili nam co nie miara. Tym razem, wszystko się dobrze skończyło . Ba, pewnie ten dzień zapamiętamy najlepiej ze względu na spotkanie z tymi Bośniakami. Co przygoda, to przygoda .
PS Longtom, sprawdź, sprawdź, chętnie zajrzę "anonimowo" do Twojej relacji .
PS Kulki, no właśnie, to cała Bośnia i w tym pewnie jest jej urok . Ale, mimo wszystko, sądzę, że Paweł wolałby jednak swego "Hultaja" takim próbom w przyszłości nie poddawać .
Dziękujmy naszym czytelnikom za podróżowanie z nami po Bałkanach. Zapraszamy na kolejne relacje a wszystkim życzymy udanych wypraw wakacyjnych. Chętnie o nich poczytamy .