Odcinek 5 - Stambuł
Cz. I
Nie przypuszczaliśmy nawet, że nasza podróż do Stambułu może być z przygodami. Gdzieś w środku nocy przebudziłem się - autokar stał na jakimś parkingu. Nie zdziwiło to mnie, bo jak wspomniałem przy okazji pierwszego odcinka autobusy dalekobieżne robią postoje co jakiś czas. Ale, gdy przebudziłem się ponownie, znów staliśmy na tym samym parkingu. Gdy spytałem Pawła, co się stało, usłyszałem, że była bójka. Ale, nie wiedział dokładnie, kto z kim się bił i o co.
W naszym autokarze trochę wrzało. Tubylcy prowadzili ożywione dyskusje. Jedna z pasażerek (anglojęzyczna) przekazała nam, że nasz szofer został poturbowany. Turecka krew . Jego zmiennik musiał odwieźć go do szpitala. Podobno, nic poważnego się nie stało, ale nie wiedzieliśmy, ile to mogło potrwać. Po dłuższej przerwie obaj wrócili. Za kierownicą usiadł zmiennik, a krewki Turek z obandażowaną głową odpoczywał. Dopiero przy końcu trasy usiadł za kółkiem...
Wielka flaga między blokami - to jest megapatriotyzm
Przez te ekscesy dojechaliśmy do celu z ponad dwugodzinnym opóźnieniem, czyli wcale nie było tak źle. Dworzec w Stambule to istny moloch. Zanim go opuściliśmy potrzebowaliśmy kupić bilety do kolejnego miejsca. Wiedzieliśmy, że jest czy dopiero będzie okres świąteczny Kubran Bajram i mogą być problemy z zakupem biletu. Przeszliśmy kilka biur różnych przewoźników i dopiero w 4-tym czy 5-tym udało się nam nabyć te bilety. Tańsze o ok. 20% niż u reszty i na odpowiadającą nam godzinę.
Skierowaliśmy się do metra - tubylec z obsługi pomógł nam kupić żetony, na komunikację w mieście - kupuje się je w automatach i są w cenie 2TL na jeden przejazd.
Z Internetu mieliśmy wydruk z opisem dojazdu do naszego hostelu. Z metra musieliśmy przesiąść się na tramwaj. Wysiedliśmy z niego na Sultanahmet - przystanku w pobliżu głównych atrakcji miasta. A nasz hostel Istanbul znajdował się od niego kilka minut piechotą. Właściciel zaproponował nam kilka opcji. Zdecydowaliśmy się na salę wieloosobową w cenie 15TL/ nocleg/ osoba ze śniadaniem.
Po formalnościach poszliśmy na zwiedzanie miasta. Pierwsza nazwa miasta - Bizancjum, pochodziła od imienia jego założyciela - Byzasa. W III wieku n.e. miasto nosiło nazwę Augusta Antonina. Cesarz Konstantyn I Wielki zmienił nazwę miasta na Nova Roma, czyli Nowy Rzym. Nazwa Konstantynopol, czyli "Miasto Konstantyna", została po raz pierwszy użyta przez cesarza Teodozjusza II i stała się oficjalną nazwą miasta przez cały okres bizantyjski, używaną również w czasach Imperium osmańskiego. W roku 1930 rząd turecki wystąpił z apelem do państw zachodnich o zaprzestanie używania formy Konstantynopol a używanie tylko jednej nazwy - mianowicie Istanbul, po naszemu Stambuł.
Stambuł obok Magnitogorska jest jedynym miastem położonym na dwóch kontynentach - w Europie i Azji. Miasto tworzą trzy części: część azjatycka, oraz po stronie europejskiej Półwysep leżący na południe od Złotego Rogu oraz dzielnica Galata z tzw. Nowym Miastem. W części europejskiej znajdują się instytucje handlowe, zaś część azjatycka ma charakter dzielnicy mieszkaniowej.
Największe atrakcje miasta znajdują się na europejskim Półwyspie, na którym znajdował się nasz hostel. Zanim dotarliśmy do pierwszej atrakcji tj. Wielkiego Bazaru, zjedliśmy po kebabie. Być w Turcji i nie zjeść kebaba? Byłoby grzechem . Byliśmy zaskoczeni, że tureckie kebaby są...bez sosu. Tym bardziej byłem zaskoczony, bo wielokrotnie byłem w Berlinie i tam przecież Turków jest bardzo dużo i ichniejsze kebaby są z sosami. Ale, muszę przyznać, że te z Stambułu smakowały nam wybornie.
Z pełnymi brzuchami pochodziliśmy po Wielkim Bazarze zajmującym powierzchnię 30 hektarów z 61 ulicami i z około 3500 sklepikami, meczetami, restauracjami etc. Na bazarze zrobiliśmy drobne zakupy.
Wielki Bazar
Pora na kasztany , choć to nie Paryż i plac Pigalle. I też nie Zuzanna, tylko jesień się zgadza...
Można napić się świeżego soku z granatów
Po zakupach przyszła pora na zwiedzanie najbardziej charakterystycznych miejsc dla Stambułu - pierwszym punktem był Błękitny Meczet Sułtana Ahmeda, (Sultanahmet Camii) - zbudowany z polecenia sułtana Ahmeda I. Wstęp do niego jest bezpłatny. Budowę meczetu w 1609, rozpoczął w towarzystwie urzędników państwowych sam sułtan (wówczas 19-letni), którego ambicją było stworzyć budowlę wspanialszą od stojącej w pobliżu Hagia Sofii.
Meczet wzniesiony został na planie niemal kwadratu na sporym placu, do którego wiedzie pięć bram. Z placu zewnętrznego trzy bramy prowadzą na dziedziniec wewnętrzny, otoczony krużgankami wspartymi na 26 kolumnach i przykrytymi sklepieniami w postaci 30 kopuł. W czterech narożnikach meczetu oraz na dwóch narożnikach dziedzińca wewnętrznego ustawiono łącznie sześć minaretów. Według jednej z opowieści, sułtan Ahmed, aby przebłagać autorytety w Mekce, zapłacił im za siódmy minaret. Według innej historii sześć minaretów to wynik nieporozumienia pomiędzy sułtanem a architektem. Opisując minarety sułtan miał użyć słowa "altin" oznaczające coś złotego, zaś Sedefkar, przypadkiem bądź specjalnie, miał uznać, że sułtanowi nie może chodzić o niepraktyczne wieże ze szczerego złota i zrozumiał to słowo jako "alti", czyli "sześć".
Minarety Błękitnego Meczetu
Obowiązkowe ablucje przed wejściem do każdego meczetu
Do wnętrza meczetu prowadzą trzy wejścia, dwa z dziedzińca zewnętrznego i jedno z wewnętrznego. Świątynię przykrywa kopuła o średnicy ponad 22 m, która wznosi się 43 m ponad poziom posadzki. Światło do wnętrza meczetu przenika przez 260 okien.
Błękitny meczet jest nie tylko atrakcją turystyczną, ale i czynnym meczetem. W związku z tym część modlitewna oddzielona jest od części dla turystów, którzy wchodząc do wnętrza muszą, zgodnie z tradycją muzułmańską, zdjąć buty oraz okryć kolana i ramiona (do tego celu służą błękitne chusty wypożyczane przy wejściu do meczetu). Do meczetu nie można wejść w czasie modlitwy. Musieliśmy odstać w niewielkiej kolejce, ale wiedzieliśmy wcześniej, o której będzie następne wejście. Wystrój i kubatura meczetu zrobiły na nas duże wrażenie. Naprawdę było co podziwiać...
Wnętrze:
Naprzeciwko Błękitnego Meczetu stoi od wieków Hagia Sofia - Kościół Mądrości Bożej, zwany również Wielkim Kościołem. Monumentalna świątynia bizantyjska, uważana za najwspanialszy obiekt architektury i budownictwa całego pierwszego tysiąclecia naszej ery.
Była to najwyższa rangą świątynia w Cesarstwie bizantyjskim oraz miejsce modłów i koronacji cesarzy. Została ona ufundowana przez Justyniana I Wielkiego, w obecnym kształcie powstała w VI wieku n.e. Po zdobyciu Konstantynopola przez Turków w 1453 zamieniona została na meczet (wtedy m.in. dobudowano minarety). Mustafa Kemal Atatürk w 1934 polecił, aby świątynia, która przez 916 lat służyła chrześcijanom, a przez 481 lat muzułmanom, została zmieniona w muzeum.
Kształt kościoła łączy w sobie cechy bazyliki na planie o wymiarach 71 m x 77 m. Centralną część nawy środkowej przykrywa olbrzymia kopuła o średnicy podstawy wynoszącej ponad 31 m na krótszej osi, zaś prawie 33 m na dłuższej. Wysokość od posadzki do najwyższego punktu kopuły to ponad 55 m. Konstrukcja opiera się na czterech potężnych filarach oraz 107 kolumnach. Do budowy kościoła użyto wiele drogich materiałów np. posadzki i bazy kolumn wykonano z ciemnoszarego marmuru. Do wykonania samych kolumn zastosowano w większości zielony marmur. Wstęp do świątyni jest płatny 20 TL. Obsługa dba o odpowiedni kierunek zwiedzania. Najpierw skierowali nas na górę - drogą, że koń z karetą mógłby się po niej poruszać. Niesamowite. Wielkość Hagia Sofii potrafi przytłoczyć...jak mały czuje się w jej wnętrzach człowiek.
Wnętrze:
Po zwiedzeniu Hagi Sofii pochodziliśmy jeszcze trochę po mieście podziwiając jego wieczorne widoki. Szczególnie ładnie prezentował się Błękitny Meczet...na koniec dnia zobaczyliśmy stary akwedukt Walensa (ale to chyba nie na cześć naszego Lecha ) i kilka pomniejszych meczetów. Szybko wróciliśmy do hostelu. Chciało się nam spać po nocy spędzonej w autokarze...
Wieczorny Stambuł:
Jeden z wielu meczetów
Błękitny Meczet:
Hagia Sofia
Akwedukt Walensa
PS Piotrze, bardzo dziękujemy za życzenia i za przemiły wpis. Bardzo cieszymy się, że zwiedzasz z nami Turcję. Teneryfa też jest na naszej liście. Stoi bardzo wysoko. Teide kusi niemiłosiernie, tym bardziej, że forumowicze do niej jakoś nie mają szczęścia. Może trzeba przełamać złą forumową passę? I tak jak Ty zapraszasz nas na Teneryfę, tak my zapraszamy Ciebie i wszystkich innych czytelników do dalszej wędrówki po Turcji. Pozdrawiamy serdecznie.