ŻEGLUJŻE ŻEGLARZU...
Po kolejnej krótkiej nocy, wiedziałem, co czeka mnie kolejnego dnia. Na to czekałem od chwili, gdy dowiedziałem się, co będzie - czyli rejs łodzią po jeziorze Ohrid
. Rano z uśmiechem zjadłem typowe moje macedońskie śniadanie (chleb, pomidor, owoce) a później stawiłem się w porcie. Tam do wyboru były dwie łodzie:
...mnie zaokrętowano na tą pierwszą. Trochę mnie to zasmuciło, no ale...szybko się rozchmurzyłem. Na początek dopłynęliśmy pod hotel Biser - całkiem przyjemny rejsik. Tam, trochę czekaliśmy na drugą ekipę pod dowództwem Bojana. Oni akurat szli na "żaglach", więc im więcej czasu zabrało niż nam na silniku. Na brzegu całą grupą obsadziliśmy bar Gocy. Widoki były niezłe, tego dnia wieczorem miały odbyć się wybory "letniej" Miss Macedonii. Kręciło się sporo ładnych dziewczyn...a okazało się, że kilka z nich ze swoimi chłopakami "wynajęło" nasze łajby i większą grupą ruszyliśmy na jezioro. Tym razem trafiłem już na żaglówkę, z czego się bardzo ucieszyłem...
w tle Hotel Biser
Goran i Violetta..Goran był kilka razy w Polsce. Dobrze zna Szczecin...było o czym porozmawiać...
Najbardziej w pamięci utkwiła mi chwila, gdy Zoran spytał się o moją ulubioną piosenkę z Bałkanów - a wiedział, że to Lipe Cvatu Białego Guzika. Nagle wszyscy zaczęli to śpiewać...normalnie mnie zamurowało. Kilka gardeł odśpiewujących tą piosenkę...Ljeto ide, kako si mi te, gdje ti, s kim si, da mi je znati...NIEZAPOMNIANE WRAŻENIE, NIEZAPOMNIANE UCZUCIE. Aż żałuję, że nie nagrałem sobie tego wykonania na aparat...
Ponadto, muszę przyznać, że część zdjęć z tego rejsu nie nadaje się do publikacji...trochę działo na statku
. Dużo osób na środku jeziora pływało, ja niestety ubolewałem nad faktem, iż kiepsko pływam. Nawet nie odważyłem się skoczyć do wody w kapoku. Choć przecież rok temu w Makarskiej z banana zrzucono mnie na środku Jadrana. I wtedy też byłem w kapoku - ale nawet ci, co dobrze pływali zakładali kapok, np Stefan, kiedyś pływał na poziomie różnych reprezentacji Macedonii. Kontuzja nogi przerwała jego karierę...ze środka jeziora można było też podziwiać piękne widoki, najbardziej spodobał mi się widok na Galicicę:
Pod wieczór przybiliśmy do brzegu...wreszcie, trzeba było coś zjeść, napić się np piwa. Choć ja wtedy więcej biegałem z aparatem, bo powoli zaczęło zachodzić słońce:
...zaczeliśmy się też zbierać do powrotu do Strugi. Wszak po ciemku trudno byłoby trafić we właściwe miejsce. Na koniec ekipa stopniała do kilku osób i ten wieczorny rejs bardzo mi się podobał, a widoki były cudowne:
Aż nie chciało się schodzić z pokładu...tego dnia, już nigdzie nie wychodziliśmy. Posiedziałem trochę z gospodarzami, oczywiście przy rakiji. Tematów jak zwykle nie brakowało, a rakija dobra jest na wszystko...
PS konkursu Miss nie oglądaliśmy, ale później w gazecie widziałem, że jedna z dziewczyn z żaglówki "załapała się" na jakiś tytuł, to chyba była II vicemiss czy coś takiego...na pewno była wśród finalistek
PS 2 wczoraj dostałem sms od Zorana, że dziś również wybierają się na rejs, beze mnie
a tu na Pomorzu jakby byli, to mają dziś niezły wiaterek...