"Słowackie tatrzańskie wyrypy"
Odcinek I - 7 szczytów
Na początek września mieliśmy sporo różnych planów. Stety lub nie, ale część z nich nie wypaliła. Były kierunki włoskie, rumuńskie...a wylądowaliśmy w słowackich Tatrach Zachodnich. I nie na tydzień, jak początkowo chcieliśmy a na 3 dni. I jak to w życiu bywa, te 3 dni zapewniły nam mnóstwo bardzo pozytywnych wrażeń, o których będą te najbliższe odcinki naszych relacji.
Na wyjazd wybraliśmy się w 5-osobowym składzie - Wiola, Gabi, Kasia (znajoma Wioli), Paweł i ja. W nocy z piątku na sobotę (2-3.09.2011r.) zrobiliśmy szybkie zakupy w Tesco i przez Bielsko, Żywiec pogoniliśmy na Korbielów. Nocą ruch był niewielki, zero korków czy to w Bielsku czy w Żywcu. Podobnie przejazd przez Słowację był całkiem sprawny. Pogubiliśmy się jedynie na dojeździe pod schronisko. Gdzieś za Habovką skręciliśmy w jakąś dziwną drogę, bo znak pokazywał kierunek Zverovka. A był to dojazd do prywatnej posesji. Potem szybko odszukaliśmy w Zubercu właściwy zjazd. Pod schroniskiem byliśmy przed 5 rano. Nad nami niebo gwiaździste a przed nami zarysy tatrzańskich szczytów
.
Przebraliśmy się, przepakowaliśmy plecaki i wystartowaliśmy niebieskim szlakiem na Brestovą. Początkowo spokojnie przez las, potem trochę asfaltu i znów przez las obok wyciągu. Z upływającym czasem i z wysokością podziwialiśmy wschód słońca.
Tatrzański wschód słońca:
Ekipa dysputuje...
Staraliśmy się rozpoznawać okoliczne szczyty. Szlak jest "widokowy". Szło się nam bardzo dobrze. Po wyjściu ze strefy lasu ujrzeliśmy pierwszy cel - Brestovą. Pięknie prezentowała się oświetlona porannym słońcem. Podejście szczytowe na tym odcinku było bez trudności i ok. 8 zameldowaliśmy się na górce (1934m).
Wiola z Brestovą w tle
Brestova
Mala Brestova, w tle Babia Góra i Pilsko
Siwy Wierch
W stronę jeziora Liptovskiego
Paweł i Robert obserwują okolicę
Kilka zdjęć, parę wymienionych zdań i poszliśmy dalej na Salatina. Najpierw straciliśmy nieco wysokości schodząc na przełęcz Salatinske Sedlo (Skrajna Salatyńska Przełęcz - 1870m) a następnie mozolnie odzyskiwaliśmy ją wchodząc na Salatina (2034m - najbardziej wysunięty na zachód dwutysięcznik w Tatrach). Podobnie było z następnymi odcinkami... w dół na Spalene Sedlo (Spalona Przełęcz - 2055m) i w górę tym razem na Spaleną (2083m) i na Pacholę (2167m). Wejście na Spaleną wymagało większej uwagi i pojawiły się pierwsze ubezpieczenia - łańcuchy. Miejscami szlak robił się eksponowany. Jeszcze więcej żelastwa jest na wejściu na Pacholę. Po jej zdobyciu zrobiliśmy sobie dłuższy odpoczynek. Uzupełniliśmy płyny, węglowodany. Mnie zaczęły łapać skurcze. Chyba organizm był za słabo przygotowany a ja za mało rozciągnięty
.
Widoki na trasie Brestova - Spalena:
Brestova
Grań Brestovej
Salatin
Salatin, za nim Brestova
Paweł, Robert na szlaku
Wiola, w tle Spalena
Mój ulubieniec - Krywań
Wołowiec, pod nim w dole Wielki Staw Rohacki
Wiola & Robert, za nim najbliżej m.in. Rohacze, Wołowiec, Giewont i Tatry Wysokie
Na Pacholi
Pachola od strony Banikova
Z Pacholi ruszyliśmy na najwyższy szczyt w tej grani - Banikov (2178m). Podejście bez większych trudności. Na szczycie było sporo ludzi - wiadomo sobota, piękna pogoda skusiła turystów, w tym wielu rodaków. Banikov tworzy długą i prawie poziomą grań ze słabo wyodrębnionymi wierzchołkami. Jest to też węzeł szlaków. Na szczyt można wejść z kilku kierunków np. od Ziarskiej Chaty, Spaloną Doliną czy też tak jak my od Brestovej. Widoki piękne (ładnie widać oba Rohacze, Wołowiec, Baraniec)...
Zrobiliśmy kilka fotek i ruszyliśmy w dół. I zaczęły się poważne trudności już na początku zejścia ze szczytu, bo szlak prowadził po płytach, na których łatwo było polecieć w dół. Serce zaczęło mocniej bić, mięśnie jeszcze bardziej napinałem. Skurcze dawały mi się mocno we znaki. Na moje szczęście, mogłem odpoczywać przy kolejkach do następnych łańcuchów.
Nasza cała ekipa na Banikovie
Wiola z Rohaczami
Widok z Banikova
Główna grań Tatr Zachodnich - od Brestovej, przez Salatina po Pacholę
Hruba Kopa, Rohacze (Płaczliwy i Ostry), Baraniec, Bystra i Tatry Wysoki
Trudny fragment na zejściu z Banikova
Chwilkę też odpoczęliśmy na Przełęczy nad Zawratami przed łatwym podejściem na Hrubą Kopę (2166m). Ale, już na zejściu był dla mnie jeden trudniejszy moment - po pionowej, eksponowanej, ale ubezpieczonej łańcuchami ścianie nadmiar świeżego powietrza pod nogami był bardzo odczuwalny. Adrenalina i tak już wysoka, tutaj podniosła się na jeszcze wyższy poziom. Ale, skończyło się tylko na strachu...
Banikov
Banikov i Pachola
Rohackie Stawy
Hruba Kopa widok z Przełęczy nad Zawratami
Ale, na pocieszenie, nie tylko ja jeden się męczyłem. Parę osób potrafiło na wiele minut przyblokować łańcuchy. Jedni z powodu trudności a inni po prostu musieli czekać, aż grupa wejdzie/ zejdzie. Znalazł się nawet jakiś śmiałek, co próbował wspinaczki obok szlaku. Pewnie irytowało go czekanie na swoją kolejkę. Niezły gość, ale ja na to nie mogłem nawet za długo patrzeć...
Na Hrubej Kopie:
Na pierwszym planie jedna z Trzech Kop, za nią Rohacze i Wołowiec
"Najwięksi" - od lewej: Rysy, Wysoka, Gerlach
Rohacz Płaczliwy, Baraniec, Krywań
Wiola na Hrubej Kopie
Paweł na zejściu
Z Hrubej Kopy wędrowaliśmy dalej główną granią Tatr Zachodnich na Tri Kopy (trzy Kopy). Tri Kopy jest to postrzępiona grań z kilkoma wierzchołkami pomiędzy Smutną Przełęczą (1963 m) a niewybitną przełęczą Hruba Przehyba, oddzielającą tę grań od Hrubej Kopy. W grani tej wyróżnia się zasadniczo 3 wierzchołki - każdy o wysokości ok. 2090m. Ten fragment przypomina bardziej szlak z Tatr Wysokich - skały, przepaście i dużo łańcuchów.
Wiola na szlaku na Tri Kopy
Robert na podejściu
Zbliżenie na od lewej: Wołowiec, Rohacze: Ostry i Płaczliwy
Wiola z Rohaczami
Z Tri Kopy zeszliśmy na Smutną przełęcz. Zbliżała się godzina 16...Nasz a w zasadzie mój pierwotny plan przewidywał dalszy "spacer" czerwonym szlakiem. Po krótkiej dyskusji postanowiliśmy schodzić na dół. Nie wyrobilibyśmy przez zmierzchem na Wołowca. A gdzie jeszcze na dół? Nie miało to najmniejszego sensu...Resztę szlaku postanowiliśmy zrobić następnego dnia.
Na zejściu spotkaliśmy małżeństwo z Polski zajmujące się badaniem lodowców. Trochę z nimi pogadaliśmy i pożartowaliśmy...Pani przekazała nam informację o słynnym "koniu". Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że jest on gdzieś w okolicy Banikova. A tu info, że przy Rohaczu...Natknęliśmy się też na świstaka. Nie zawijał nic w sreberka, ale pilnował, czy turyści nie schodzą ze szlaku
. Mój pierwszy świstak w Tatrach
.
Świstak
Na "ukoronowanie" dnia wstąpiliśmy do Tatliakovej chaty na browarka. Po całym dniu trudnej wspinaczki, adrenalinie, i co by dużo nie mówić sporym wysiłku zasłużyliśmy na dobrego Złotego Bażanta. W takich okolicznościach smakował wyśmienicie.
Koniec trasy to ponad 5 km asfaltowanie do Zverovki. Przy samochodzie byliśmy ok. 19. Na nogach spędziliśmy ponad 14 godzin - bez snu poprzedniej nocy. Mamy zdrowie i mieliśmy prawo być z siebie naprawdę zadowoleni.
Ze Zverovki pojechaliśmy do Habovki, gdzie mieliśmy zaklepaną
kwaterę. Trochę się naszukaliśmy naszej mety. Numeracja domów była trochę dziwna. Pokrążyliśmy po wiosce. Dzwoniliśmy do gospodarza i dzięki jego wskazówkom oraz informacji pewnej kobiety podjechaliśmy pod właściwy dom "
.
Za 5 euro/ osoba mieliśmy warunki, jakich potrzebuje turysta (dostęp do kuchni i łazienki + bardzo sympatyczny gospodarz). Przygotowaliśmy sobie kolację, trochę pogadaliśmy i szybko poszliśmy spać. Niedobór snu był nadwyraz odczuwalny.
Krótkie podsumowanie dnia:
- zdobyliśmy 7 szczytów: Brestova, Salatin, Spalena, Pachola, Banikov, Hruba Kopa, Tri Kopy.
- zrobiliśmy ok. 1700 m podejścia.
- zróżnicowany szlak. Fragmenty hard-corowe przeplątają się z lajtowymi. Podobno istnieją obejścia najtrudniejszych odcinków, ale trzeba trafić na właściwą ścieżkę.
- z mapowych przejść trasa Zverovka - Zverovka (przez Banikov, Rohacze) wynosi ok. 14 godzin. Nam nasza trasa zajęła właśnie tyle godzin