"Wcale nie taka mała - Mała Wysoka"
Po dobrze przespanej nocy i słodkim, energetycznym śniadaniu (Nutella smakuje wyśmienicie ) podjechaliśmy autem do Tatranskich Zrub (taka mała wioseczka za Smokovcami przy Drodze Wolności - Cesta Svobody). Przed wyruszeniem w drogę musieliśmy skrobać szron z szyb. Noc była mroźna. Ujemna temperatura utrzymywała się przez cały poranek. W Zrubach mieliśmy mały kłopot ze znalezieniem miejsca na zaparkowanie wozu (jeden mały parking). Udało się, bo akurat ktoś inny wyjeżdżał...Czasami ma się to szczęście...
Ja żałowałem tylko, że dojechaliśmy do Zrub ciut za późno, by sfotografować wschód słońca nad Spiszem i Niżnymi Tatrami. Ale, z drugiej strony wschodzące słońce pięknie oświetlało zbocze Sławkowskiego i wiatrołomy pod nim. Bardzo mi się ten widok podobał .
Start - Tatrzańskie Zruby
Wschód słońca:
Po wejściu w strefę lasu widoki się skończyły . W dobrym tempie (głównie dlatego, bo było zimno) doszliśmy pod remontowany Dom Śląski (Slezsky Dom) nad Wielickim Stawem. Wiele osób mówi, że to najbrzydsze schronisko w Tatrach. Chyba coś w tym jest i nietrudno zgodzić się z tą opinią - jego bryła nikomu z nas się nie spodobała. Taki "koszmarek"...w zasadzie, to raczej hotel niż schronisko górskie (z tego, co wiem ze strony internetowej, ceny noclegów też raczej "hotelowe" niż schroniskowe).
Pierwszy górski widok
Nad Wielickim Stawem:
...z widokiem na hotel
Wodospad nad Stawem
W okolicy hotelu spotkaliśmy pierwszych tego dnia turystów. Część tak jak my poszła w stronę Polskiego Grzebienia. Po drodze podziwialiśmy pięknie odbijające się szczyty na tafli lodu pokrywającej staw czy też na wodzie .
Gra: odbicie - światło - woda - góry:
Nieco wyżej spadająca ze skał woda ślicznie zamarzła na roślinkach tworząc ciekawe kształty...
Rzeźbione przez lód:
A ciut dalej trafiliśmy na stado kozic (4 sztuki) . Pomykały sobie po zboczu...i je wypatrzyłem . Paweł nawet zaczął żartobliwie nazywać mnie "traperem", bo po raz kolejny "wytropiłem" te zwierzątka . Kozice towarzyszyły nam w wędrówce - oczywiście w bezpiecznej odległości, ale poruszały się w podobnym kierunku . Po śladach na śniegu widzieliśmy, że często zapuszczają się w tamten teren.
Kozice - jak nie liczyć - 4 sztuki
Z czasem zrobiło się też cieplej. Piękna, jesienna pogoda...i tylko szczyty np. Gerlach lekko okryte śniegiem świadczyły o tym, że jest październik. Były też bardzo krótkie fragmenty po śniegu w zacienionych miejscach . Górska, bajkowa sceneria. Człowiek przystawał to tu, to tam, rozglądał się i starał się to wszystko uchwycić na zdjęciu...i dobrze, że nie musieliśmy się spieszyć . Tym bardziej, że wiedzieliśmy, że zaczynał się najtrudniejszy fragment szlaku.
W drodze na Przełęcz:
Wiola i Paweł nie ociągają się...
Postrzępione Tatry (pewnie Gerlach)
Oto on - "najwyższy" we własnej osobie
Wiola - w tle Przełęcz
Długi Staw
Tuż przed Przełęczą pojawiły się pierwsze łańcuchy. Gdzieś mam (a raczej miałem) zakodowane w głowie, że jak są łańcuchy, to musi być trudno. W istocie tak nie jest, bo łańcuchy pomagają . Truizm...ale, powoli i ja przekonuję się do tej teorii .
Na łańcuchach:
Na Polskim Grzebieniu (2200m) zrobiliśmy odpoczynek. A widok z przełęczy zrobił na nas wrażenie - jak na dłoni mieliśmy Wysoką, Rysy, Orlą Perć, Gerlacha, Tatry Bielskie (w tym takie trzy charakterystyczne szczyty - Murań, Hawrań, Płaczliwa Skała)...Pięknie . W zasięgu wzroku był też i cel naszej wyprawy - Mała Wysoka.
Oprócz nas przystanek na przełęczy zrobiła para z Polski. Trochę z nimi pogadaliśmy. Podziwialiśmy ich, bo oni wystartowali w nocy gdzieś z okolic Pienin i tego samego dnia musieli wracać J. Ale, dla takich widoków, jakie były tego dnia, zarwana nocka była niewielką ceną . Dostałem też telefon od "zawodowca" (Kamil pozdrav dla Ciebie...). Porozmawialiśmy chwilkę i wymieniliśmy kilka górskich spostrzeżeń .
Na przełęczy:
Wysoka, Rysy i daleko, daleko Świnica
Staroleśny Szczyt i Sławkowski Szczyt
Wiola
Zmarzły Staw
Na szczyt prowadzi żółty szlak - początek podejścia był po dużych kamieniach. Były miejsca z łańcuchami...ten odcinek był krótki. Po nim zaczęło się mozolne zdobywanie góry po piargu - niezbyt przyjemne, bo łatwo można było się poślizgnąć. W dodatku, w takim terenie każdy sam ustala, którą ścieżką wchodzi...Szczyt zdobywamy ok. godz. 11. Czas podejścia mieliśmy lepszy niż ten ze znaku . A przecież wcale nie goniliśmy...spokojnie, z przerwami na zdjęcia podchodziliśmy do góry.
W drodze na szczyt:
Robert na kolejnym łańcuchu...
Nieładnie palcem pokazywać
Wiola
...i tu też Wiola
Na szczycie Małej Wysokiej (Vychodna Vysoka - 2429m) oprócz nas nie było prawie nikogo. Trafiliśmy na dobry moment. Zajęliśmy sobie miejsca na skałkach i wygodnie wygrzewaliśmy się. Zrobiliśmy sobie lunch . Podziwialiśmy prześliczną tatrzańską panoramę. Ze szczytu widać oprócz wspomnianych w/w miejsc także Łomnicę, Lodowy Szczyt, Durny Szczyt, Sławkowski i przepiękną Dolinę Staroleśną ze schroniskiem Zbójnicka Chata i licznymi oczkami wodnymi. Niewątpliwie, widok z Małej Wysokiej należy do jednego z najładniejszych w Tatrach Wysokich . Byliśmy zachwyceni. Dla takich widoków chodzi się po górach . Aż nie chciało się nam schodzić. Przesiedzieliśmy na szczycie dobre dwie godziny. Pogadaliśmy też z jednym gościem z Polski. Przez te dwie godziny przez szczyt przewinęło się kilka osób...
Zdobywcy Małej Wysokiej, od lewej: Robert, Paweł Wiola
Nasza trójka - inna kolejność
Widoki ze szczytu:
Dolina Staroleśna
Dolina Staroleśna a nad nią Łomnica, Durny Szczyt, Baranie Rogi
Tatry Bielskie od lewej: Murań, Hawrań, Płaczliwa Skała
Hawrań i Płaczliwa Skała
Orla Perć i Rysy
Wysoka i Rysy
...i po raz drugi
...do trzech razy sztuka
Gerlach
Zbliżenie na Tatry Zachodnie
To, co widać z Małej Wysokiej...
Robert i Tatry Wysokie
Wiola
...razem
Zejście odbywało się tą samą trasą...nie śpieszyliśmy się wcale. Daliśmy naszym oczom cieszyć się widokami . Piękna jesień i aż trudno, ba bardzo trudno było uwierzyć, że miesiąc wcześniej zmagaliśmy się z górami w zimowych warunkach. Przewrotna bywa aura...
W drodze powrotnej:
Mała Wysoka...
Wielicki Staw
Sławkowski Szczyt
Przy Śląskim zrobiliśmy sobie tradycyjny postój na "browarka". Co prawda, hotel był zamknięty - coś tam remontowali, budowali, ale obok stoi "barak" (o dziwo, w którym palili w kominku), w którym można posiedzieć i dostać coś do jedzenia czy picia. My woleliśmy posiedzieć na zewnątrz. Sącząc chmielowy trunek spoglądaliśmy na Tatry - m.in. na Małą Wysoką - widać maleńką kopułę zdobytego przez nas tego dnia szczytu .
Prawie zachód słońca nad Niżnymi Tatrami
Na parking dotarliśmy ok. 16. Tym razem poszczęściło się jakiemuś Czechowi. Zajął on nasze miejsce na skromnym parkingu . Na kwaterze posiedzieliśmy ponownie przed TV przy remiku i rozważaniach na różne tematy egzystencjalne. Wieczorem przyszedł do nas inny lokator = Czech. Pogadaliśmy sobie z nim na górskie tematy. Sympatyczny gość. Trochę z nami posiedział. Gdy opróżniliśmy zapas %-ów, poszliśmy spać. Następny dzień był przed nami i następna górka..