Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Podróże RobaCRO - Lutalicy iz Novogardu

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 03.11.2009 18:51

Dzień III

Ostatni dzień pobytu w Rzymie miał być zdecydowanie spokojniejszy. Większość zabytków już "zaliczyliśmy". Tych najważniejszych pozostało nam niewiele...

Dzień rozpoczęliśmy od wizyty w bazylice Św. Jana na Lateranie. Bazylika jest jedną z czterech bazylik patriarchalnych mieszczących się na terenie Rzymu i Watykanu (i jako pierwsza była siedzibą papieską). Poniżej gzymsu widoczny jest napis: Omnium Ecclesiarum Urbis et Orbis Mater et Caput - matka i głowa wszystkich kościołów miasta i świata. Znaczy to, że świątynia ta jest katedrą papieży - biskupów Rzymu i zwierzchników całego Kościoła. Nazwa tego miejsca pochodzi od nazwiska starożytnych posiadaczy tych ziem. Cesarz Neron pod pozorem spisku zgładził Plantiusa Laterana i zagarnął jego pałac. Konstantyn Wielki pałac ten podarował papieżowi św. Sylwestrowi I (314-335). Do roku 1308 był on rezydencją papieży. Gdy w 313 r. cesarz Konstantyn Wielki wydał edykt pozwalający na oficjalne wyznawanie wiary chrześcijańskiej, kazał wybudować obok pałacu okazałą świątynię pod wezwaniem Chrystusa Zbawiciela, św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty. Bazylika Loterańska ma bardzo wyjątkowe znaczenie: jako jedynej z czterech rzymskich kościołów patriarchalnych przysługuje jej tytuł arcybazyliki. To do niej każdy z nowo wybranych biskupów Rzymu udaje się w uroczystej procesji. To właśnie tam stawia się łuk triumfalny w Niedzielę Palmową na przyjęcie Króla męczenników czy też to właśnie tam w Wielki Czwartek odprawia się Mszę świętą na pamiątkę Ostatniej Wieczerzy. A co istotne nie ma do niej kolejki turystów jak do Św. Piotra w Watykanie...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z Lateranu podjechaliśmy metrem na Plac del Popolo, na którym stoi Kościół Najświętszej Maryi Panny Wszystkich Ludzi (Santa Maria del Popolo) - kościół tytularny metropolity krakowskiego St. Dziwisza. W 1227 roku na miejscu kapliczki powstał kościół zbudowany na zlecenie papieża Grzegorza IX. Kościół wzniesiono z datków ludu rzymskiego stąd też wzięła się jego nazwa. Kościół słynie z pięknych kaplic. Jedną z nich jest kaplica Cerasi z obrazami Wniebowzięcia NMP Aniballe Carraci (1601), zaś po bokach umieszczono słynne obrazy Caravaggia (1600-01) Powołanie św. Pawła i Męczeństwo św. Piotra.

Obrazek

Od Placu del Popolo poszliśmy wzdłuż Via del Corso - jednej z bardziej reprezentacyjnych ulic Wiecznego Miasta. Na niej znajduje się mnóstwo sklepów, ale ceny raczej nie zachęcają do zakupów :(. Ulica del Corso dochodzi do Placu Weneckiego, do którego my nie doszliśmy. Odbiliśmy nieco wcześniej przechodząc przez wąskie, urocze uliczki, żeby zwiedzić słynny Panteon. Panteon jest miejscem poświęconym wszystkim bogom, ufundowany przez cesarza Hadriana w roku 125 na miejscu wcześniejszej świątyni z 27 r. p.n.e., zniszczonej w pożarze w 80 r. n.e. Budową kierował Apollodoros, stracony później przez cesarza. Obecnie (od VII w.) Panteon jest użytkowany jako kościół katolicki - Najświętszej Marii Panny od Męczenników. W okresie renesansu został odnowiony. Pracami kierował Rafael Santi, który później został w nim pochowany. W Panteonie spoczywają również zwłoki włoskich królów m.in. Wiktora Emanuela II. Panteon jest rotundą o średnicy 44 m i takiej samej wysokości. Przed wejściem do świątyni znajduje się dobudowany trzyrzędowy portyk 16 kolumn w porządku korynckim, z czego 8 ustawionych jest w pierwszym rzędzie. Kopuła budowli odlana jest z niezbrojonego betonu z centralnym otworem o średnicy 9,0 m, jedynym otworem oświetlającym wnętrze. Ponieważ otwór nie ma przykrycia, podłoga na środku jest lekko wklęsła z odpływem do zbierania deszczu. Zabytek przyciąga tłumy turystów...o dobre ujęcie jest niezwykle trudno :(.

Obrazek

Obrazek

Po zwiedzeniu Panteonu postanowiliśmy zrobić zakupy. W przewodniku wyczytałem, że duże centrum handlowe znajduje się przy końcowym przystanku linii metra B - Laurentina. Pojechaliśmy tam, ale rekonesans wokół stacji nic nie dał. Zagadaliśmy do pewnych Włochów i ci nas uświadomili, że centrum znajduje się kawałek od stacji i że trzeba podjechać miejskim autobusem. Informacje z przewodnika tym razem nie potwierdziły się. Odpuściliśmy sobie zakupy...wróciliśmy do miasta, a że w brzuchach zaczęło nam burczeć, to poszliśmy coś zjeść. Oczywiście, znów po włosku. Padło na lasagne oraz cannelloni, wybraliśmy restaurację w pobliżu Fontanny di Trevi. Do potraw zamówiliśmy wino :).

Obrazek

Obrazek

Uczta dla podniebienia. Włoskie jedzenie nam smakowało, ale Wiola stwierdziła, że ciągle by jeść go nie mogła. Jest ono zdecydowanie zbyt syte...Po posiłku zrobiliśmy drobne zakupy. Duży problem mieliśmy z wyborem wina, gdyż na etykietkach same włoskie napisy i trudno trafić na takie wino, jakie by się chciało :(. W efekcie trafiliśmy średnio...

Obrazek

Wieczorem zrobiliśmy sobie ostatni spacer po mieście. Postanowiliśmy odwiedzić jeszcze te miejsca, których nie widzieliśmy. Najpierw podjechaliśmy pod Bazylikę Santa Maria Maggiore, która należy wraz z bazylikami: św. Piotra na Watykanie, św. Jana na Lateranie i św. Pawła za Murami do patriarchalnych kościołów Rzymu i Watykanu. Bazylika została zbudowana na wzgórzu Eskwilin. Jej budowę rozpoczęto w 431r. Obecna fasada pochodzi z XVIII w. Do elewacji przylegają dwie, jednakowe fasady pałaców kapituły. Renesansowy sufit został ozdobiony złotem przywiezionym przez Krzysztofa Kolumba. Wzdłuż ściany nawy głównej znajdują się mozaiki z V wieku ukazujące sceny ze Starego Testamentu. Ołtarz główny osłania baldachim, a pod nim umieszczone są relikwie żłóbka Jezusa. Na wysokości głównego ołtarza znajdują się dwie kaplice w których znajdują się nagrobki papieży.

Obrazek

By uzupełnić listę bazylik patriarchalnych Rzymu zwiedziliśmy a raczej zobaczyliśmy z zewnątrz bazylikę św. Pawła za Murami (San Paolo fuori le Mura). Zbudowana została przy Via Ostiense przez cesarzy Teodozjusza I, Arkadiusza i Walentyniana II w latach 386-440. Zbudowano ją w miejscu, gdzie wcześniej św. Lucyna pochowała ciało św. Pawła (on sam został ścięty około 3 km od tego miejsca. Zgodnie z legendą, jego głowa trzykrotnie odbiła się od ziemi, z której wytrysnęły trzy źródła wody). Nad grobem św. Pawła zbudowana została najpierw niewielka kapliczka, która przetrwała do czasu zbudowania bazyliki. 15 lipca 1823, podczas prowadzenia prac dekarskich został zaprószony ogień. Pożar zniszczył prawie całą bazylikę. Podjęto odbudowę, starając się zachować pierwotny kształt świątyni. Zakończenie prac i ponowne poświęcenie bazyliki nastąpiło w 1854. Niestety przybyliśmy za późno na zwiedzanie wnętrz bazyliki...

Obrazek

Na zakończenie pobytu w Wiecznym Mieście postanowiliśmy podjechać pod Koloseum. Skoro nie rozpoczęliśmy od niego, to postanowiliśmy na nim zakończyć nasz pobyt w stolicy Włoch :) a przy okazji porobić sobie różne śmieszne fotki...a próbka tego tutaj:

Obrazek

Obrazek

A gdy już zasypialiśmy ktoś się zaczął dobijać się do drzwi. Początkowo, sądziliśmy, że to pewnie do pokoju obok, ale to było do nas. Okazało się, że chcieli od nas zapłaty. Wyjaśniłem, że zapłaciliśmy zaraz po przyjeździe. Wyjaśnienie zostało przyjęte :) i mogliśmy spokojnie zasnąć.

Pospać długo nie mogliśmy, bo trzeba było wstać o 5.00. Po herbacie poszliśmy na metro. Wczesnym rankiem nie kursuje ono zbyt często i trochę musieliśmy poczekać na jego przyjazd. Gdy byliśmy już w Anagnina musieliśmy odszukać przystanek autobusowy - nic trudnego, po prostu musieliśmy iść za wszystkimi :). Gro pasażerów z metra stanowiły osoby, które chciały się dostać na lotnisko. Liczba oczekujących na autobus była naprawdę spora. Na szczęście, wszyscy zmieścili się, choć przepychanka była niezła.

Na lotnisku swoje odczekaliśmy. Zarówno do odprawy bagażowo-biletowej - najpierw czynne było jedno okienko, potem uruchomili drugie, by na koniec dać i trzecie. Następnie spory tłum kłębił się oczekując na autobus dowożący do samolotu. Włoska organizacja...

W samolocie zajęliśmy sobie miejsca na rufie :). W porównaniu do lotu do Rzymu, mieliśmy zdecydowanie lepszą pogodę. Dzięki temu podziwialiśmy piękną panoramę Rzymu a później także przepięknie ośnieżone alpejskie szczyty :). Miód dla naszych oczu...

Rzym z lotu Airbusa:
Obrazek

Obrazek

Alpy:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po ok. 1,5 godzinie lotu byliśmy w Katowicach. Powitały nas one chłodem. Ale, przywieźliśmy ze sobą słońce i tego dnia była ładna pogoda...
Ostatnio edytowano 01.03.2012 10:21 przez RobCRO, łącznie edytowano 1 raz
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 15078
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 03.11.2009 21:34

Robercie, czytam i oglądam z wielkim zainteresowaniem, bo Rzym zrobił na mnie ogromne wrażenie. Był moją piękną wakacyjną przygodą w 2002 roku, kiedy to miałam szczęście spędzić niemal dwa tygodnie w Wiecznym Mieście. (Mieszkałam w miasteczku Campagnano di Roma oddalonym od Rzymu o ok. 30 km, ale codziennie byłam w stolicy :D)

A była to już moja druga wizyta w Rzymie, więc mogę powiedzieć, że mam tam swoje ulubione miejsca :wink: do których należy np. Piazza Navona czy skwer "na tyłach" Zamku Św. Anioła.

Pozwól, że napiszę kilka słów o swoich wrażeniach z tego miasta...

Wspaniałą mieliście wycieczkę, piękne foty, zwłaszcza te nocne :D "Roma by night" (a właściwie: di notte :wink:) też "zaliczyłam", razem ze spektaklem operowym na Piazza del Popolo. Koloseum w nocy robi wrażenie, ale widziane w dzień zupełnie mi się nie podobało (takie "wciśnięte" w środek miasta i ruch uliczny, choć było odwrotnie - to nowa cywilizacja dogoniła tę starożytną...). Zresztą Rzym to dla mnie taka mozaika świata antycznego i chrześcijańskiego, która z jednej strony mnie zachwyca, ale też nie wszędzie mi się ten mix podoba...

Po tygodniu intensywnego zwiedzania Rzymu mogłam sobie pozwolić na jego "smakowanie". Uciekając od tłumów (i upału, bo byłam niestety w lipcu), trafiłam na kilka ustronnych miejsc. Tak "odkryłam" Villę Borghese - największy w Rzymie park pełen fontann, posągów, z urokliwym stawem. Dużo przyjemności dawało mi również "szwendanie się" po urokliwych uliczkach Trastevere (Zatybrze). Polecam Wam oba te miejsca, jeśli znowu zagościcie w Wiecznym Mieście. A niedaleko Rzymu warto zobaczyć Tivoli - malowniczo położone miasteczko, w którym znajduje się willa 500 fontann, czyli Villa d'Este.

To wszystko niewątpliwie warto zobaczyć...kiedyś :D Jak na trzy dni, mieliście i tak bardzo napięty program i udało Wam się sporo zwiedzić, a przy tym (wydaje mi się) cieszyć się atmosferą Wiecznego Miasta :D

Dzięki, że podzieliłeś się swoimi wrażeniami z pobytu w Rzymie. W przyszłym roku w naszych planach wakacyjnych jest Bella Italia... :D (Rzym nie, ale kto wie, co się zdarzy... :wink:) Oby się udało!

Pozdrawiam serdecznie :papa:

P.S. Widzę, że piliście moje ulubione Peroni :D Na szczęście w Polsce też można je kupić :D
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 04.11.2009 09:01

Do tej pory siedzaiłem cicho ale...
Zawsze irytuje mnie długie ładowanie się strony ale potem zdjęcia/opis dostatecznie to rekompensują :)

Pozdrawiam
Jacek
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 04.11.2009 19:10

Rzym - porady praktyczne

Zakwaterowanie

Nie ma większego problemu ze znalezieniem noclegu w stolicy Włoch. W necie można znaleźć dziesiątki ogłoszeń różnych hoteli i hosteli. Ale, trzeba się liczyć z wydatkiem rzędu 20-30E/ osoba/ noc. Tańsze jest oczywiście spanie na sali wieloosobowej w hostelu, ale nie każdemu to może odpowiadać.

Z różnych ofert zdecydowaliśmy się na hostel King's Square przy ulicy Pinerolo. Jak wspomniałem w relacji, lokalizacja bardzo nam odpowiadała. Blisko metra...warunki dobre. Możemy ten hostel śmiało polecić innym turystom...

Transport

Po Rzymie można poruszać się na różne sposoby...najdogodniej jest korzystać z sieci metra i autobusów. Rzymskie metro to tylko dwie linie - A (linia czerwona - lepsze pociągi) i B (niebieska - gorszy komfort).

Obrazek
Linia A

Obrazek
Linia B

Docierają one do większości miejsc wartych zobaczenia, niekiedy mając przystanki tuż obok tych miejsc np. Koloseum czy Plac Hiszpański. Cena biletu jednorazowego wynosi 1 E (bilet ważny jest przez 75 minut i można się przesiadać, za wyjątkiem jazdy metrem, który obowiązuje na jeden przejazd). Przy dłuższym pobycie warto zainwestować w bilet np. 3-dniowy (ważny do północy dnia ostatniego) tak ja my - koszt 11 E. Tutaj więcej o cenach. Podany link informuje również o transporcie z lotnisk do centrum miasta...
Mieszkańcy miasta poruszają się po nim również na skuterach...a można i oczywiście samochodem.

Obrazek

Obrazek

Wyżywienie

Jedzenie na mieście nie sprawia żadnych problemów. Fast-foodów jest sporo, ale co jest dużym plusem, wszystkie są jednakowe (asortyment też w zasadzie ten sam):

Obrazek

Takie Fast foody są wtopione w krajobraz i nie ma wielkiego bałaganu architektonicznego, co znamy z wielu naszych miast, gdzie każda buda z kebabem i hot-dogami ma inny kolor i kształt. Nie ma jednak musu, żeby stołować się przy tych budkach. Są w Rzymie knajpki oferujące jedzenie za przystępną cenę - można wybrać tzw. zestaw dnia za ok. 8-10 E. W cenie jest pizza, lasagna lub makaron, coś do picia, często także deser. Takich ofert najwięcej widzieliśmy w Watykanie. Gdy nagle dopadnie głód można wejść do jednej z setek pizzerii i wybrać sobie kawałek pizzy (zrobiliśmy tak wieczorem przy di Trevi). Nie trzeba brać całej pizzy, bo taka pizza sprzedawana jest na kilogramy Ale, gdyby ktoś chciał całą w knajpie, to o ile mnie pamięć nie zawodzi, cena wynosi gdzieś tak ok. 5-10 euro.

W centrum miasta trudno jest natrafić na markety (nam udało się "wyczaić" market w pobliżu Placu Hiszpańskiego).
Z "piwnych" ciekawostek w Rzymie nie widzieliśmy nigdzie butelek ze złocistym trunkiem o pojemności 0,5 :( (są za to puszki, ale to tylko Heinekeny o takowej pojemności). Albo są 0,33 albo 0,66. Te duże kosztują średnio ok. 1 E. W knajpie za duże piwo wołają po 5 E. Najpopularniejsze marki to Peroni (smakowało mi lepiej niż te w Albanii) i Moretti. Smak nic, co mogłoby powalać (czyt. zwalać z nóg :)).

Podsumowanie subiektywne
Bez dwóch zdań do Wiecznego Miasta warto i trzeba pojechać. Wybraliśmy chyba najlepszą na to porę. Jesienią nie jest ani tak gorąco jak choćby w sierpniu (teraz widzieliśmy Włochów w grubych kurtkach, gdy my mogliśmy chodzić z krótkim rękawkiem :)) ani też pewnie nie ma takiego tłumu turystów jak w miesiące wakacyjne. 3 dni, które tam spędziliśmy, wystarczyły nam na poznanie i zwiedzenie najważniejszych miejsc w mieście. Oczywiście, trudno mówić, że znamy już miasto jak własną kieszeń, ale skoro wrzuciliśmy monety do fontanny di Trevi, to kto wie, czy kiedyś tam nie wrócimy :).

PS Agnieszko, cieszymy się, że spacerowałaś z nami rzymskimi ulicami. Tak, masz rację, 3 dni to nie za wiele, ale dosyć, żeby trochę poznać miasto. O miejscach, które wspominasz, czytaliśmy w przewodniku i np. Trastavere (Zatybrze) było w naszych planach...
Ostatnio edytowano 01.03.2012 10:22 przez RobCRO, łącznie edytowano 1 raz
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 29.11.2009 18:23

Spoko Maroko, czyli nasze drugie wakacje...

Odcinek I - Welcome to Africa

Pomysł wyjazdu do Maroka pojawił się nagle i niespodziewanie. Przeglądając oferty różnych linii lotniczych, trafiliśmy na ofertę Air France na przelot z naszej stolicy do Casablanki (z przesiadką w Paryżu). Trochę się zastanawialiśmy, czy jechać...i po namyśle odpowiedź mogła być już tylko jedna "Tak, jedziemy!" :). Temat rzuciliśmy reszcie "czarnogórskiej" ekipy, Paweł i Prezes (Maciek) odpowiedzieli na odzew pozytywnie. Później, na wyjazd zdecydowała się Gabi...i tak przy końcu września zakupiliśmy bilet na lot do Maroka, który miał się odbyć na początku listopada. Wtedy to nawet zaczęliśmy bardziej "żyć" Marokiem niż zbliżającym się wyjazdem do Rzymu :).

Zaczęło się poszukiwanie informacji. Tych dużo dostaliśmy od Ali, która miała okazję być w Maroku parę miesięcy wcześniej (tutaj możecie poczytać o Ali wyprawie). Przewodniki dostałem od koleżanki z liceum Justyny, która była w Maroku kilka lat wcześniej. Oczywiście, na forum też było trochę o Maroku - pisał tutaj Wojan, pisała tutaj dangol. Lektury mieliśmy naprawdę sporo do przestudiowania a czas uciekał. Plan też musiał stanowić "złoty środek" dla ekipy, która się tam wybierała. Przede wszystkim, Ala zwróciła nam uwagę, żebyśmy skoncentrowali się na jednym regionie, skoro wybieramy się tylko na nieco ponad tydzień. Dlatego wybraliśmy do eksploracji środkowe Maroko...i o tym będzie ta opowieść. Zapraszamy...

Wylot z Warszawy nastąpił 6 listopada. Dla mnie wyprawa rozpoczęła się w sumie dzień wcześniej (w nocnym pociągu do naszej stolicy). Ok. 12 byliśmy już wszyscy na lotnisku. Tam szybka odprawa i lot do Paryża, gdzie mieliśmy kilka godzin na przesiadkę do Casablanki. Myśleliśmy, żeby pojechać do miasta, ale cena biletu (8,5 euro w jedną stronę) z lotniska Charles de Gaulle trochę nas zniechęciła, tym bardziej, że każdy z nas lepiej lub gorzej znał już stolicę Francji. Zrobiliśmy sobie rekonesans lotniska i znajdującego się tam dworca kolejowego.

Ok. 20 zaczęliśmy odprawiać się na lot do Maroka. Po 21 wystartowaliśmy, by ok. 3 godzin później postawić swoje stopy na afrykańskim lądzie na wielkim lotnisku Mohammeda V w Casablance. Dotychczas jedynie Wiola była w Afryce (Egipt), dla reszty był to debiut.

Afryka powitała nas ciepłym powietrzem...na lotnisku znaleźliśmy kantor, wymieniliśmy trochę waluty na marokańskie dirhamy (tak średnio można przyjąć, że 10 dirhamów (Dh) to 1 euro). Z lotniska do centrum miasta dostaliśmy się pociągiem marokańskich kolei ONCF. Czasu na przesiadkę mieliśmy niewiele i do pociągu wskoczyliśmy tuż przed jego odjazdem. Bilet za osobę kosztował 50 dirhamów. Przejazd trwał ok. 30 minut. Na głównym dworcu Casa Voyageurs (Marokończycy na Casablankę w skrócie mówią Casa i chyba nawet taki jest oficjalny skrót) "dopadły" nas "złotówy". Nie targowaliśmy się, bo jak najszybciej chcieliśmy dostać się do naszego hotelu.

Ze znalezieniem noclegu mieliśmy spory problem. Sądziliśmy, że uda się w schronisku młodzieżowym, ale tam lipa tzn. od nich żadnego odzewu nie dostaliśmy. Wiola i ja spędziliśmy godziny, żeby coś znaleźć (oczywiście coś na naszą kieszeń i żeby to miało swoją stronę internetową). Głównym problemem było to, że w Casablance byliśmy ok. północy (różnica czasowa "-1") i w ciemno obawialiśmy się czegoś szukać - choć pewnie taksówkarze gdzieś by nas wywieźli. Na szczęście, studiując internet i różne fora trafiłem na ofertę hotelu Colbert. Za dwójkę płaciliśmy po 110 dirhamów. Warunki przyzwoite...

Kłopotów z zaśnięciem nie mieliśmy żadnych :). Cały dzień w podróży dał się nam we znaki. A następnego dnia ruszyliśmy na podbój Maroka :). Oj, działo się...
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 29.11.2009 18:45

RobCRO w Maroku :wink: może być ciekawie :D :D :D
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13022
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 29.11.2009 20:54

O, jak fajnie :D :!: Skoro dotarliście do Maroka sami, zobaczyliście z pewnością dużo wiecej niż ja z wycieczką... Dzięki Wam zobaczę jakieś nowe miejsca 8) i ja, cieszę się z tego bardzo :D , bo raczej mała jest szansa na moją powtórną marokańską wyprawę - jet tyle jeszcze miejsc na świecie, do których mnie ciągnie...
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 30.11.2009 08:52

O kurcze, otwieram oczy ze zdziewienia - co mnie tu jeszcze spotka?
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 30.11.2009 10:59

JacYamaha napisał(a):O kurcze, otwieram oczy ze zdziewienia - co mnie tu jeszcze spotka?

Pewnie relację z Maroka Rob pisze z jakiejś np. RPA :wink: :lol:
Kiedyś czytałem już ten wątek, ale ponownie się przysiadam (we wrześniu b.r. także zaliczyliśmy Rzym, a nieco wcześniej...wrocławskie Krasnale :wink: :lol: )
Pozdrav
a to ja
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4755
Dołączył(a): 18.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) a to ja » 30.11.2009 18:17

RobieCRO !!!
Prawdziwy z Ciebie Lutalica :D

Wątek jest świetny! 8)
Tytuł mówi sam za siebie ...
... a potem już opowieści snuje i przeplata zdjęciami Robert - Wędrowniczek :D

Pozdraviam
- ostatnio zbyt długo uziemiona :wink:
RobCRO
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1502
Dołączył(a): 04.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) RobCRO » 01.12.2009 18:47

Odcinek II - Casa i jedziemy w góry...

Rano wstaliśmy ok. 8.00. Spało się nam wyśmienicie. Siły po długiej podróży zostały zregenerowane :). Można było zacząć właściwy etap naszej wyprawy po marokańskich bezdrożach...

Po śniadaniu (heheh, "po polskiemu" z serkami, pasztetami, tylko bułki marokańskie) ruszyliśmy na miasto. Priorytetem było znalezienie wypożyczalni samochodów (uznaliśmy, że własne auto to będzie najlepszy sposób na poznanie Maroka :). Pierwsza z nich była już w sumie za rogiem, ale nie mieli auta, jakiego potrzebowaliśmy. Chcieliśmy Renaulta Kangoo - byłby w sam raz dla 5 osób i bagaży :).

Poszliśmy dalej...w następnej też nie było Kangoo, ale gość zaproponował nam Dacię Logan. Najpierw podeszliśmy sceptycznie do takiego akurat auta, ale w toku rozmowy i ustaleń wyszło, że to wcale nie taki zły wybór. Pakę ma sporą, nie pali dużo i dla 5 osób będzie wygodnie. Zostało tylko ustalenie ceny, zabezpieczenia...wypożyczenie auta na 8 dni kosztowało nas 300 euro. Maciek w "zastaw" dał swoją kartę kredytową. W negocjacjach przydał się z pewnością świetny francuski Wioli. Dzięki znajomości języka cała procedura nie trwała długo...

Gdybyśmy szukali dłużej, być może trafilibyśmy i na Kangoo, a może i za Logana dostalibyśmy lepszą cenę, ale nie chcieliśmy tracić na to czasu (w tym dniu chcieliśmy się jeszcze dostać w góry :)).

W ramach ceny właściciel zawiózł nas pod słynny meczet Hassana II. Jego budowę rozpoczęto w 1986 roku jako spełnienie woli króla Hassana II, wyrażonej w dniu jego 51 urodzin. Świątynię ukończono dopiero 30 sierpnia 1993 roku. Wznosi się ona na sztucznym nasypie ponad wodami Oceanu Atlantyckiego, które widoczne są przez przeszkloną podłogę we wnętrzu meczetu. Niekiedy otwierany jest też ogromny dach świątyni, aby wierni zgodnie z nauką Koranu mogli podziwiać boski ocean i nieboskłon...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Meczet Hassana II jest trzecim największym meczetem na świecie (ustępuje meczetom w Mekce i Medynie). W głównej sali modlitewnej może zmieścić się 25 tysięcy muzułmanów, a na jego rozległym dziedzińcu dalsze 80 tysięcy. Do świątyni przylega minaret o wysokości przekraczającej 200 metrów, co czyni go najwyższym minaretem na świecie i najwyższą budowlą w Maroku.

Jako jedna z niewielu muzułmańskich budowli sakralnych meczet Hassana II otwarty jest dla niemuzułmanów. W Maroku bodajże tylko 3 meczety są dostępne dla "niewiernych". Do środka jednak nie wchodziliśmy. Po pierwsze, zwiedzanie odbywa się w określonych porach, po drugie słono to kosztuje (ok. 80 zł). A w kilku meczetach (Mostar, Skopje) już byłem :).

Poza meczetem, Casablanca nie oferuje zbyt wielu atrakcji. Medina czyli stare miasto, to nic szczególnego, oprócz wychudzonych kotów :(. Nie zrobiła na nas żadnego pozytywnego wrażenia.

Kociaki z Casy:
Obrazek

Obrazek

Ok. południa spotkaliśmy się ponownie z właścicielem auta i ten zawiózł nas (wiola, Paweł i ja) na dworzec, skąd pociągiem pojechaliśmy do Marrakeszu. Auto zostało z Maćkiem, który miał odebrać Gabi z lotniska w niedzielę, po czym mieli pojechać nad morze. Później wszyscy mieliśmy się spotkać w Marrakeszu :).

Przejazd na trasie Casa - Marrakesz kosztował nas 90 Dh/ osoba. Pociąg relacji Fes - Marrakesz przyjechał o czasie, II klasa wygodna (6 osób w przedziale, oprócz nas jechała w nim jeszcze jedna osoba). Krajobrazy za oknem piękne...ale to był przedsmak tego, co nas czekało w dalszej części wyprawy :).

Do Marrakeszu przybyliśmy planowo ok. godziny 16. Już sam dworzec zrobił nas na bardzo pozytywne wrażenie. Niesamowicie sterylny i zupełnie nie pasujący do naszych wyobrażeń o Afryce. Ale, nic dziwnego, skoro na dworcu kręci się dużo różnych służb mundurowych.

Po wyjściu z dworca, żadnego zaskoczenia, od razu wokół nas tłum taksówkarzy. Wiola zdradziła nasz cel podróży - Imlil. Zaproponowano nam przejazd za 500 Dh a my ustaliliśmy, że więcej niż 300 Dh nie damy. "Złotówa" choć niezbyt zadowolony przystał na naszą cenę...a gdy powiedzieliśmy mu, że chcemy najpierw do sklepu i kantoru, to powiedział, że i tam nas zawiezie. Pewnie bał się, że nas straci :). Tym bardziej, że poza sezonem każdy turysta to "cenny nabytek"...

Początkowo niechętni temu, w efekcie zgodziliśmy się. Było to dobre posunięcie, bo kantor znajduje się daleko od dworca (jest jakiś na dworcu, ale ten akurat był nieczynny :(). Warto pamiętać, że w górach trudno o zakupy w innej walucie niż dirhamy...

Po zakupach (pieczywo), wymianie waluty pojechaliśmy do Imlil. Ta niewielka wioska znajdująca się u stóp Atlasu Wysokiego stanowi znakomite miejsce wypadowe w najwyższe, górskie partie Atlasu.

Dojazd do Imlil zajął nas ok. 1,5 godziny (ok. 60 km). Kierowca całą drogę milczał, może był niepocieszony, że się nie targowaliśmy...może zysk był za mały. Nie przeszkadzało to nam jednak w podziwianiu przepięknego krajobrazu. Im bliżej mety, tym te stawały się coraz piękniejsze, zwłaszcza, że słońce powoli zachodziło. Powoli też zdobywaliśmy wysokość.

Ok. 18 dojechaliśmy na miejsce. Oczywiście, od razu dopadli nas miejscowi z ofertą swoich noclegów. Z ich usług nie chcieliśmy jednak korzystać - wiadomo, pierwsze śliwki robaczywki i najwyższe ceny. Ale, w Maroku obcokrajowcy długo sami iść nie mogą, zaraz pojawiają się inni tubylcy ze swoimi usługami. Jeden z nich zaproponował nam nocleg za 40 Dh (planowaliśmy wydać maksymalnie ok. 100 Dh). Już nie wybrzydzaliśmy i poszliśmy do jego domu. Trafiliśmy dobrze. Warunki przyzwoite, dostaliśmy jeden pokój, prysznic do dyspozycji, WC na Małysza...ogólnie wszystko nam pasowało.

Zaproponowano nam kolację, ale odmówiliśmy. Uzgodniliśmy, że do czasu zejścia z gór stołujemy się po "chińsku" (czyli słynne zupki-trupki :)) a to z obawy przed sensacjami żołądkowymi. Jednocześnie, obiecaliśmy sobie, że po górach to sobie odbijemy :)

Zanim poszliśmy spać, trochę pogadaliśmy z dwoma Słowenkami. Jednej z nich w Rzymie przepadł bagaż :(. Bidulka...a oprócz nas w domku była też para niemiecko-belgijska. Z nimi dogadaliśmy się, że następnego dnia idziemy w góry.

Przed snem nieco "zakonserwowaliśmy się" naszą, polską wódeczką...

PS Janusz, Jacek, Danusia, Sławek i Dorota - dzięki wielki za zainteresowanie...mobilizujecie nas, żeby pisać dużo i ciekawie :).

Sławek, relację piszemy z Polski :wink: , ale kto wie, gdzie może nas niedługo zanieść :). Przy okazji, w najbliższych dniach, przy spełnieniu kilku warunków, zawitamy w Twoje rodzinne strony :).

Pozdrav svima
Ostatnio edytowano 01.03.2012 10:26 przez RobCRO, łącznie edytowano 3 razy
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 01.12.2009 19:19

Robercie, muszę przyznać że jestem naprawdę pod wieeeelkim, wróć, OGROOOOOMNYM wrażeniem Waszych wyczynów :!:

Zaskakujecie bardzo i to nie tylko pod względem pomysłów na podróże.......

To samodzielnie zorganizowanym Maroko na pewno musiało kosztować wiele przygotowań, na pewno było trudne. Doświadczenia wszelakie już co prawda macie ale mimo wszystko :D

A teraz jak czytam że oczywiście pojechaliście w góry no to już ....... czapki z głów......

Pozdrawiamy i chłoniemy.....
M i P
:D
magiana
Turysta
Avatar użytkownika
Posty: 13
Dołączył(a): 13.11.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) magiana » 02.12.2009 15:22

czekam niecierpliwie na dalszą część relacji :D
spaliście w samym Imlil, czy gdzieś w pobliżu?

kulka53, taką podróż wbrew pozorom wcale nie tak trudno zorganizować, trochę czytasz, wsiadasz w samolot i już :D a Maroko polecam z całego serca, to piękny i egzotyczny dla nas kraj :!:

pozdavki serdeczne
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 02.12.2009 17:50

Robcro napisał(a):Poza meczetem, Casablanca nie oferuje zbyt wielu atrakcji. Medina czyli stare miasto, to nic szczególnego, oprócz wychudzonych kotów
No toś mnie rozczarował :wink: :lol: a ja cały czas myślałam, że tam do tej pory po ulicach Humphrey Bogart spaceruje :lol: Mit prysnął :wink: :lol:
A ja bym jeszcze chciała o pogodzie :wink: w marokańskim listopadzie?


pozdrawiam
i czekam na górski cdn, tym chętniej, że dla mnie to całkowita abstrakcja :D
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13022
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 02.12.2009 18:04

Tymona napisał(a):No toś mnie rozczarował :wink: :lol: a ja cały czas myślałam, że tam do tej pory po ulicach Humphrey Bogart spaceruje :lol: Mit prysnął :wink: :lol:


Marokańczycy prawdziwego Ricka - Bogarta wszak tam nigdy na żywo nie widzieli :lol: , chyba że ktoś pofatygował się do Los Angeles w czasie, gdy film kręcono:wink:


Robcro napisał(a):Poza meczetem, Casablanca nie oferuje zbyt wielu atrakcji. Medina czyli stare miasto, to nic szczególnego, oprócz wychudzonych kotów

Pech - na koty nie trafiłam :lol:.
Medynie w Casablance faktycznie :? daleko do tej w Fezie czy Marrakeszu, ale... właśnie w Casie jadłam najsmacznieszą :P zupę z soczewicy, a "klimacik" miejsca, w którym ją serwowano, zostanie mi w pamięci na zawsze 8)
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe



cron
Podróże RobaCRO - Lutalicy iz Novogardu - strona 28
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone