Dzień III
Ostatni dzień pobytu w Rzymie miał być zdecydowanie spokojniejszy. Większość zabytków już "zaliczyliśmy". Tych najważniejszych pozostało nam niewiele...
Dzień rozpoczęliśmy od wizyty w bazylice Św. Jana na Lateranie. Bazylika jest jedną z czterech bazylik patriarchalnych mieszczących się na terenie Rzymu i Watykanu (i jako pierwsza była siedzibą papieską). Poniżej gzymsu widoczny jest napis: Omnium Ecclesiarum Urbis et Orbis Mater et Caput - matka i głowa wszystkich kościołów miasta i świata. Znaczy to, że świątynia ta jest katedrą papieży - biskupów Rzymu i zwierzchników całego Kościoła. Nazwa tego miejsca pochodzi od nazwiska starożytnych posiadaczy tych ziem. Cesarz Neron pod pozorem spisku zgładził Plantiusa Laterana i zagarnął jego pałac. Konstantyn Wielki pałac ten podarował papieżowi św. Sylwestrowi I (314-335). Do roku 1308 był on rezydencją papieży. Gdy w 313 r. cesarz Konstantyn Wielki wydał edykt pozwalający na oficjalne wyznawanie wiary chrześcijańskiej, kazał wybudować obok pałacu okazałą świątynię pod wezwaniem Chrystusa Zbawiciela, św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty. Bazylika Loterańska ma bardzo wyjątkowe znaczenie: jako jedynej z czterech rzymskich kościołów patriarchalnych przysługuje jej tytuł arcybazyliki. To do niej każdy z nowo wybranych biskupów Rzymu udaje się w uroczystej procesji. To właśnie tam stawia się łuk triumfalny w Niedzielę Palmową na przyjęcie Króla męczenników czy też to właśnie tam w Wielki Czwartek odprawia się Mszę świętą na pamiątkę Ostatniej Wieczerzy. A co istotne nie ma do niej kolejki turystów jak do Św. Piotra w Watykanie...
Z Lateranu podjechaliśmy metrem na Plac del Popolo, na którym stoi Kościół Najświętszej Maryi Panny Wszystkich Ludzi (Santa Maria del Popolo) - kościół tytularny metropolity krakowskiego St. Dziwisza. W 1227 roku na miejscu kapliczki powstał kościół zbudowany na zlecenie papieża Grzegorza IX. Kościół wzniesiono z datków ludu rzymskiego stąd też wzięła się jego nazwa. Kościół słynie z pięknych kaplic. Jedną z nich jest kaplica Cerasi z obrazami Wniebowzięcia NMP Aniballe Carraci (1601), zaś po bokach umieszczono słynne obrazy Caravaggia (1600-01) Powołanie św. Pawła i Męczeństwo św. Piotra.
Od Placu del Popolo poszliśmy wzdłuż Via del Corso - jednej z bardziej reprezentacyjnych ulic Wiecznego Miasta. Na niej znajduje się mnóstwo sklepów, ale ceny raczej nie zachęcają do zakupów . Ulica del Corso dochodzi do Placu Weneckiego, do którego my nie doszliśmy. Odbiliśmy nieco wcześniej przechodząc przez wąskie, urocze uliczki, żeby zwiedzić słynny Panteon. Panteon jest miejscem poświęconym wszystkim bogom, ufundowany przez cesarza Hadriana w roku 125 na miejscu wcześniejszej świątyni z 27 r. p.n.e., zniszczonej w pożarze w 80 r. n.e. Budową kierował Apollodoros, stracony później przez cesarza. Obecnie (od VII w.) Panteon jest użytkowany jako kościół katolicki - Najświętszej Marii Panny od Męczenników. W okresie renesansu został odnowiony. Pracami kierował Rafael Santi, który później został w nim pochowany. W Panteonie spoczywają również zwłoki włoskich królów m.in. Wiktora Emanuela II. Panteon jest rotundą o średnicy 44 m i takiej samej wysokości. Przed wejściem do świątyni znajduje się dobudowany trzyrzędowy portyk 16 kolumn w porządku korynckim, z czego 8 ustawionych jest w pierwszym rzędzie. Kopuła budowli odlana jest z niezbrojonego betonu z centralnym otworem o średnicy 9,0 m, jedynym otworem oświetlającym wnętrze. Ponieważ otwór nie ma przykrycia, podłoga na środku jest lekko wklęsła z odpływem do zbierania deszczu. Zabytek przyciąga tłumy turystów...o dobre ujęcie jest niezwykle trudno .
Po zwiedzeniu Panteonu postanowiliśmy zrobić zakupy. W przewodniku wyczytałem, że duże centrum handlowe znajduje się przy końcowym przystanku linii metra B - Laurentina. Pojechaliśmy tam, ale rekonesans wokół stacji nic nie dał. Zagadaliśmy do pewnych Włochów i ci nas uświadomili, że centrum znajduje się kawałek od stacji i że trzeba podjechać miejskim autobusem. Informacje z przewodnika tym razem nie potwierdziły się. Odpuściliśmy sobie zakupy...wróciliśmy do miasta, a że w brzuchach zaczęło nam burczeć, to poszliśmy coś zjeść. Oczywiście, znów po włosku. Padło na lasagne oraz cannelloni, wybraliśmy restaurację w pobliżu Fontanny di Trevi. Do potraw zamówiliśmy wino .
Uczta dla podniebienia. Włoskie jedzenie nam smakowało, ale Wiola stwierdziła, że ciągle by jeść go nie mogła. Jest ono zdecydowanie zbyt syte...Po posiłku zrobiliśmy drobne zakupy. Duży problem mieliśmy z wyborem wina, gdyż na etykietkach same włoskie napisy i trudno trafić na takie wino, jakie by się chciało . W efekcie trafiliśmy średnio...
Wieczorem zrobiliśmy sobie ostatni spacer po mieście. Postanowiliśmy odwiedzić jeszcze te miejsca, których nie widzieliśmy. Najpierw podjechaliśmy pod Bazylikę Santa Maria Maggiore, która należy wraz z bazylikami: św. Piotra na Watykanie, św. Jana na Lateranie i św. Pawła za Murami do patriarchalnych kościołów Rzymu i Watykanu. Bazylika została zbudowana na wzgórzu Eskwilin. Jej budowę rozpoczęto w 431r. Obecna fasada pochodzi z XVIII w. Do elewacji przylegają dwie, jednakowe fasady pałaców kapituły. Renesansowy sufit został ozdobiony złotem przywiezionym przez Krzysztofa Kolumba. Wzdłuż ściany nawy głównej znajdują się mozaiki z V wieku ukazujące sceny ze Starego Testamentu. Ołtarz główny osłania baldachim, a pod nim umieszczone są relikwie żłóbka Jezusa. Na wysokości głównego ołtarza znajdują się dwie kaplice w których znajdują się nagrobki papieży.
By uzupełnić listę bazylik patriarchalnych Rzymu zwiedziliśmy a raczej zobaczyliśmy z zewnątrz bazylikę św. Pawła za Murami (San Paolo fuori le Mura). Zbudowana została przy Via Ostiense przez cesarzy Teodozjusza I, Arkadiusza i Walentyniana II w latach 386-440. Zbudowano ją w miejscu, gdzie wcześniej św. Lucyna pochowała ciało św. Pawła (on sam został ścięty około 3 km od tego miejsca. Zgodnie z legendą, jego głowa trzykrotnie odbiła się od ziemi, z której wytrysnęły trzy źródła wody). Nad grobem św. Pawła zbudowana została najpierw niewielka kapliczka, która przetrwała do czasu zbudowania bazyliki. 15 lipca 1823, podczas prowadzenia prac dekarskich został zaprószony ogień. Pożar zniszczył prawie całą bazylikę. Podjęto odbudowę, starając się zachować pierwotny kształt świątyni. Zakończenie prac i ponowne poświęcenie bazyliki nastąpiło w 1854. Niestety przybyliśmy za późno na zwiedzanie wnętrz bazyliki...
Na zakończenie pobytu w Wiecznym Mieście postanowiliśmy podjechać pod Koloseum. Skoro nie rozpoczęliśmy od niego, to postanowiliśmy na nim zakończyć nasz pobyt w stolicy Włoch a przy okazji porobić sobie różne śmieszne fotki...a próbka tego tutaj:
A gdy już zasypialiśmy ktoś się zaczął dobijać się do drzwi. Początkowo, sądziliśmy, że to pewnie do pokoju obok, ale to było do nas. Okazało się, że chcieli od nas zapłaty. Wyjaśniłem, że zapłaciliśmy zaraz po przyjeździe. Wyjaśnienie zostało przyjęte i mogliśmy spokojnie zasnąć.
Pospać długo nie mogliśmy, bo trzeba było wstać o 5.00. Po herbacie poszliśmy na metro. Wczesnym rankiem nie kursuje ono zbyt często i trochę musieliśmy poczekać na jego przyjazd. Gdy byliśmy już w Anagnina musieliśmy odszukać przystanek autobusowy - nic trudnego, po prostu musieliśmy iść za wszystkimi . Gro pasażerów z metra stanowiły osoby, które chciały się dostać na lotnisko. Liczba oczekujących na autobus była naprawdę spora. Na szczęście, wszyscy zmieścili się, choć przepychanka była niezła.
Na lotnisku swoje odczekaliśmy. Zarówno do odprawy bagażowo-biletowej - najpierw czynne było jedno okienko, potem uruchomili drugie, by na koniec dać i trzecie. Następnie spory tłum kłębił się oczekując na autobus dowożący do samolotu. Włoska organizacja...
W samolocie zajęliśmy sobie miejsca na rufie . W porównaniu do lotu do Rzymu, mieliśmy zdecydowanie lepszą pogodę. Dzięki temu podziwialiśmy piękną panoramę Rzymu a później także przepięknie ośnieżone alpejskie szczyty . Miód dla naszych oczu...
Rzym z lotu Airbusa:
Alpy:
Po ok. 1,5 godzinie lotu byliśmy w Katowicach. Powitały nas one chłodem. Ale, przywieźliśmy ze sobą słońce i tego dnia była ładna pogoda...