Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

PODRÓŻE ... dalekie i bliskie z Jasiem i Lenką ...

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
ziomek
Croentuzjasta
Posty: 428
Dołączył(a): 15.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziomek » 22.10.2008 09:19

mam nadzieję że nie powtórzycie nocnej wędrówki z maluchami w środku zimy :lol:
natomiast polecam Rusinową Polanę jeżeli nie byliście super panorama Tatr + owce które wyjadają kanapki , mozna pokusić się wejść na Gęsią szyję też super panorama i myślę że dzieci dają radę ale trzeba pamietać że to Tatry wbrew pozorom bardzo groźne :evil:
My bywamy często w Chochołowskiej zimą i stąd moje pytanie bo nigdy na szlaku nie było oznak lawin co innego droga do Morskiego Oka tam trzeba uważać 8O
pozdrawiam i życzę miłych wspomnień z Zakopanego wbrew opinią niektórych :lol: :lol: :lol:
MAPA
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 93
Dołączył(a): 03.01.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) MAPA » 22.10.2008 10:12

Witaj ziomku-
nie, nie powtórzymy już takiego wyjścia- człowiek uczy się na błędach, a poza tym, w momencie, gdy posiada się już dzieci- zmienia się optyka i taka niefrasobliwość nie wchodzi w grę ...
Byliśmy od tamtej pory trzykrotnie w Chochołowskiej. Zawsze wiosną lub latem, mając do dyspozycji cały dzień na spokojne przejście, podziwianie przez dzieci każdej napotkanej krowy i owieczki , czas piknik pod schroniskiem, odpowiednio zaopatrzeni w masę rzeczy " na wszelki wypadek" ( powiedziałabym nawet, że w za dużą ilość rzeczy) ... PAP wklei zapewne zdjęcie Jaśkowego wózka, który wygląda całkiem jak wózek tragarza ... :)

Kończąc temat Doliny Chochołowskiej życzę wszystkim niezapomnianych wrażeń z tego i innych pięknych tatrzańskich miejsc.
ziomek
Croentuzjasta
Posty: 428
Dołączył(a): 15.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziomek » 22.10.2008 11:07

przepraszam za błąd miało być wbrew opini niektórych :lol:
nie chcę być pouczona :cry:
pozdrawiam
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 22.10.2008 11:18

ziomek napisał(a):przepraszam za błąd miało być wbrew opini niektórych :lol:
nie chcę być pouczona :cry:
pozdrawiam


Widziałem , ale nie pouczałem :lol:

Ps. "Nie chcem ale muszem" :wink: zdanie zaczynamy z dużej litery :lol: :papa:
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 22.10.2008 23:14

Witam,

No widzę, że pod moją nieobecność to działo się tutaj troszku, oj działo :) ... i MAPA dzielnie animowała ... jak tak dalej pójdzie to zacznie za mnie pisać relację :D ...

Nic, za chwilę jedziemy dalej ... zresztą temat i miejsce zostało już wywołane :roll: :) ...

Jeszcze tylko jedno pytanie do plavac'a ... ta pani przewodniczka na zamku to była taka chuda wysoka z rudymi długimi włosami :) :?:

Pozdrawiam,

PAP
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 22.10.2008 23:26

Dzień 3

16/06/2008 poniedziałek

odległość: 20 km

trasa: Zakopane - Dolina Chochołowska - Zakopane


Poranne słonko za oknem daje nadzieję na udany pogodowo dzień. Ze snu wyrywa nas jednak odgłos mojej komórki i to nie za sprawą nastawionego w niej budzika. To moja praca stęskniła się za mną, a konkretnie jeden z Użytkowników. Co mi szkodzi, myślę sobie, i dobrodusznie odbieram. Udzielam kilku mądrych :wink: porad i po chwili powracam do urlopowej rzeczywistości. Skoro jest względna pogoda to czas szykować się do wyruszenia na podbój Tatrzańskiego Parku Narodowego. Zaczyna się poranna krzątanina. Nim jednak opuścimy pokój, telefon dzwoni jeszcze kilka razy, rzecz jasna zawodowo. Nie żebym się specjalnie złościł, ale szczęśliwy nie jestem. Okazuje się, że przez weekend coś się skiepściło i to tak dość poważnie, zahaczając o moją działkę. Muszę więc i ja wykonać jeden telefon co by upewnić się, że wiedzą jak to naprawić, bo z odebranych telefonów wnioskuję, że lekka trwoga w narodzie się rozprzestrzenia. Wygląda na to, że sobie jednak beze mnie poradzą, z tym większą ulgą poganiam moje trzy marudy do opuszczenia wreszcie pokoju.

Na parking u wlotu do Doliny Chochołowskiej docieramy kilka minut po godzinie 11:00. Uiszczamy opłatę parkingową i przestępujemy do pakowania jaśkowego wózka. Jak zawsze w tym miejscu, tego co chcielibyśmy zabrać jest tyle, że trudno to wszystko pomieścić. Brakuje praktycznie tylko przysłowiowej baby z dziadem. Fakt, że już po paru chwilach od wyruszenia z parkingu nasza przezorność zostaje wynagrodzona, bo jedno z kółek zaczyna upierdliwie piszczeć, na co skutecznie pomaga zabrany z samochodu specyfik o wdzięcznej nazwie WD-40.

Obrazek
Jak na szlak, to tylko z WD'ą :wink: :lol: :lol: ...

Obrazek
2004

Obrazek
2004

Obrazek
2006


Pierwszy odcinek, praktycznie gdzieś do 1/3 trasy, jest wyasfaltowany, co może odbiera odrobinę 'klimatu', ale dla turystów uwózkowionych tak jak my jest dużym udogodnieniem :). Sosnowy las ciągnący się po obu stronach drogi oraz szumiący w oddali strumyk skutecznie koją i relaksują. Nie koi i nie relaksuje moja komórka, która podzwania z dwa razy. Na szczęście, wchodząc głębiej w dolinę, bidula traci zasięg :roll:, więc z problemami zawodowymi mogę już utrzymywać ino kontakt duchowy :roll: :cry: :lol: :lol: :lol:.

Jasiek jedzie, Lenka idzie. Kończy się asfalt i zaczyna się kolejny odcinek, nazwijmy go dla uproszczenia bitym, bo wykonany jest w dominującej części z ubitej ziemi, tudzież tłucznia, wzbogaconej okazjonalnie kamieniami i korzeniami. Niby nic takiego, ale tu już zwyczajne spacerówki wymiękają, czego najlepszym potwierdzeniem jest pani z takowym wózkiem, która startowała z parkingu sporo przed nami, ale tu po parudziesięciu przejechanych metrach ewidentnie skapitulowała i przystąpiła do odwrotu. My w 2006 do tego miejsca dojechaliśmy na dwa wózki, ale dalej spacerówka jechała już w stanie spoczynku powożona przez swojego większego 'kuzyna', który ma gumowe koła i terenowe zawieszenie, więc idzie po takiej nawierzchni jak burza. Dziś Jasiek decyduje się potuptać, w szelkach rzecz jasna, a jego miejsce natychmiastowo zajmuje Lenka 8O. Przecież nie może być tak, żeby ojciec pchał wózek na pusto :roll: 8O :? ...

Obrazek

Obrazek

Obrazek
2004

Obrazek
2004 ... ojcowska droga przez mękę :roll: ...

Obrazek
2004


Strumyk dalej szumi, drzewa tyż. Idziemy dalej. Jest w miarę pusto, tylko raz po raz mijają nas schodzące w dół pojedyncze osoby i może jedna czy dwie wycieczki. Dochodzimy wreszcie do trzeciego odcinka, który można nazwać brukowanym z racji takowej, plus minus, nawierzchni. Na dzień dobry bardziej strome podejście, potem już prawie po płaskim. W minionych latach, kiedy najpierw Lenka a potem Jaś, jako główni pasażerowie wózka byli mniejsi, to właśnie w tym miejscu przesadzaliśmy ich do nosidła, aby jazdą po tych nierównościach nie zrobić im krzywdy. Teraz Jaś dalej wykazuje chęć do poruszania się na własnych nogach, a Lenka pieje z radości, że tak fajnie trzęsie 8O. Nie ma więc lekko. Jak to mawiał jeden noblista, nie chcem ale muszem pchać pełen wózek dalej, mimo że przy takim nachyleniu i po takiej nawierzchni nie jest to takie proste ani przyjemne. Na dalszym bardziej płaskim odcinku mam chwilę luzu, ale na ostatnie podejście tuż przed schroniskiem wózkowych wstrząsów doświadcza na ochotnika Jasiek. Zanim jednak docieramy do schroniska, wita nas znajomy widok rozpościerającej się przed nami Polany Chochołowskiej oraz gór na horyzoncie, który w zależności do zastanej pogody różne miewał oblicza :roll: ...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
2004

Obrazek
2004

Obrazek
2004

Obrazek
2006

Obrazek
2006

Obrazek
2006


Jakoże pogoda ładna, miast do schroniska decydujemy się rozłożyć koc nomen omen piknikowy (o który Małżonka napominała mnie przez dwa lata, aż wreszcie gdzieś go zoczyłem i nabyłem) na trawie tuż obok urządzeń meteorologicznych. Wypakowujemy zawartość wózka, młodzież kulturalnie zdejmuje buty i zasiada na kocu, po czym przystępuje do konsumpcji zabranego prowiantu. Ja wykorzystując moment, że jeszcze nikt z koca nie ucieka i nie trzeba nikogo ganiać, wykonuję serię zdjęć, z których planuję po powrocie skleić panoramę. Resztę postoju wykorzystujemy na leniuchowanie, zabawy z młodzieżą, oraz delektowanie się 'na żywo' widokiem rozciągającym się na około. Wspominamy nasze poprzednie razy w tym miejscu. I ten zimowy z 2001 roku, kiedy w momencie gdy tu dotarliśmy okazało się, że schronisko jest zamknięte, zmrok już tuż tuż, a nasz cały prowiant to dwa banany i trochę herbatników. I ten letni z 2004 roku, kiedy roczna Lenka siedząc w tym samym miejscu gdzie my teraz próbowała dmuchać dmuchawce. I wreszcie ten letni z 2006, kiedy półroczny Jasiek po trudach wejścia zasnął smacznie w wózku podczas posiłku w schronisku ...

Obrazek

Obrazek
prawie jak w filmach z Bollywood ...

Obrazek

Obrazek
panorama ... mała wersja

Obrazek
panorama ... pełna wersja

Obrazek
2004

Obrazek
2004

Obrazek
2006

Obrazek
2006


Patrząc na zegarek dochodzimy do wniosku, że czas na powrót. Podczas zejścia młodzież przepycha się dosłownie i w przenośni o to, kto ma jechać w wózku. Trza więc bawić się w Temidę i dzielić sprawiedliwie :lol:. Sęk w tym, że podczas jednej z przesiadek Lence od plecak odpada pamiątkowa maskotkowa żyrafka, brak której zostaje zauważony dopiero sporo dalej. Mamy oczywiście płacz i smutek nieprzebrany. W między czasie zdążyło się brzydko zachmurzyć, to też zapada decyzja, że Małżonka idzie z młodzieżą dalej, a ja wracam w poszukiwaniu żyrafki. Pół truchtem docieram do miejsca gdzie najprawdopodobniej to mogło nastąpić, po drodze skanując wzrokiem całą szerokość ścieżki, ale po żyrafce ani widu ani słychu. Zaczyna lekko siąpić deszcz, w komórce zasięgu wciąż brak, trzeba więc podjąć męską decyzję co dalej. Zdrowy rozsądek wygrywa nad rozżaleniem. Przerywam poszukiwania i pędem ruszam w pogoń za 'grupą ucieczkową', ponownie wzrokiem szukając zguby. Na szczęście mżawka ustaje, ale odległość między nami jest tak duża, że mimo mocno wytężonego kroku doganiam ich dopiero w połowie asfaltowego odcinka. Tam też wraca zasięg i dostaję świeżą porcję SMSów. I tych zawodowych, rzecz jasna :roll:, i tych od Małżonki, że ... żyrafka się znalazła 8O 8O 8O, a konkretnie dostrzegła ją jedna pani, która szła kawałek za nami, podniosła z ziemi i przekazała Małżonce, domyślając się, że to nasza zguba. Uczyniła to jednak dopiero wtedy, kiedy ja już byłem poza zasięgiem wzroku :( ...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
2004

Obrazek
2006

Obrazek
2006

Obrazek
2006


Jasiek śpi, Lenka uradowana, ja oddycham z ulgą, acz czuję w mięśniach trudy tej pogoni. Kiedy wychodzimy na polanę na początku doliny, dalej jest pochmurnie, ale raczej tajemniczo niż groźnie :). Nie pada, więc spokojnie idziemy wypatrując owiec i relacjonując sobie przebieg poszukiwań widziany z różnej perspektywy. Wspominamy również jak w 2001 wracaliśmy tędy po zmroku, mając po bokach ciemny las, a przed nami nitkę białej drogi pokrytej kilkunasto centymetrową warstwą świeżego, nieubitego śniegu. Wiał przenikliwy wiatr, Małżonce było zimno, a ja ją zagadywałem, aby nie wpadła w panikę ...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
2006


Odsłuchuję nagrane zawodowe wiadomości, ale wynika z nich, że kryzys został opanowany :D. Co za dzień, myślę sobie. Dwie sytuacje awaryjne, ale na szczęście obydwie opanowane :D. Ciekawe co przyniesie kolejny dzień :roll: :?:

C.D.N.
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 22.10.2008 23:38

Czy o tą Panią Przewodniczkę chodziło ?
Jeśli to nie ta, to one widać wszystkie tak szybko mówią :)

Obrazek
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 22.10.2008 23:49

plavac napisał(a):Czy o tą Panią Przewodniczkę chodziło ?
Jeśli to nie ta, to one widać wszystkie tak szybko mówią :)

Obrazek


plavac,

Ta zdecydowanie nie jest ruda ... chyba :lol: :lol:

PAP
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 23.10.2008 00:03

A ja mam pytanko -czy w Chochołowskiej spotkaliście żmije, bo ja w maju 2007 tak :wink:
Taka jakaś spragniona była :smo:

Obrazek
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 23.10.2008 07:11

PAP napisał(a):
plavac napisał(a):Czy o tą Panią Przewodniczkę chodziło ?
Jeśli to nie ta, to one widać wszystkie tak szybko mówią :)

Obrazek


plavac,

Ta zdecydowanie nie jest ruda ... chyba :lol: :lol:

PAP


Oj, PAP-o - kobieta rano może być ruda, a wieczorem blond :!:
Takie potrafią być kobiety :D
Ja już teraz patrzę tylko na kolor oczu, choć i to ponoć da się "skorygować" :wink:

Januszu - żmije w Chochołowskiej to prawdziwa plaga :!: :)
Trzeba bardzo uważać .
Miłego ( deszczowego ) dnia 8)
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 28.10.2008 01:25

Dzień 4

17/06/2008 wtorek

odległość: 130 km

trasa: Zakopane - Oravski Podzamok - Zakopane


Pogoda za oknem nie rokuje zbytnio :(. Do tego trochę czujemy w nogach trudy wczorajszej przechadzki po Dolinie Chochołowskiej. Trzeba ten dzień jakoś zagospodarować, decydujemy się więc na coś bardziej 'lekkostrawnego'. Zamierzamy podjąć drugą próbę zdobycia zamku orawskiego oraz skansenu, mając optymistycznie nadzieję, że acz pochmurno jest, to padać nie będzie :roll:. Leniwie zbieramy się, nie narzucając sobie zbytniego tempa ... jesteśmy przecież na wakacjach :lol: ...

Obrazek
droga


Do Oravskiego Podzamku docieramy trochę po 13:00. Nie pada :D. Parkujemy i udajemy się do kasy. Tu okazuje się, że zwiedzanie zamku odbywa się tylko z przewodnikiem, a bilety można nabyć dopiero na kolejne wejście o 14:15. Do biletu dla człeka należy jeszcze dokupić bilet za filmowanie i analogicznie za fotografowanie, oczywiście jeżeli ktoś pragnie podczas zwiedzania oddawać się takim zajęciom 8). Nie jesteśmy zachwyceni, że będziemy musieli tyle czekać, ale jaki mamy wybór :?. Ponieważ na dokładkę jest pora obiadowa, przewidując rychłe pojękiwania młodzieży, decydujemy się zagospodarować powyższy czas na szybką konsumpcję czegoś ciepłego. Po zapoznaniu się z okolicznymi opcjami gastronomicznymi wybieramy bar przy parkingu gdzie ograniczamy się do trzech porcji frytek. Nasze tegoroczne wakacyjne jedzenie będzie z resztą głównie skupiało się wokół właśnie tej wykwintnej potrawy parowanej w zestaw z piersią z kurczaka w różnych postaciach lub z czymś imitującym kotlet schabowy. Nasza młodzież ma bowiem dość konserwatywne gusta i zasadniczo wszystko inne, jak to mawia Lenka, jest 'ble' ...

Obrazek
zamek od frontu ...


Wyposażeni w nosidło, w którym transportowany jest Jaś, docieramy przed bramę wejściową z lekkim wyprzedzeniem. Samo podejście z poziomu parkingu i kasy pod bramę jest dość strome, ale brukowane i krótkie, stąd nawet ci mniej wprawni kondycyjnie nie powinni mieć problemu z jego pokonaniem. Przed bramą gęstnieje niewielka grupka ludzi, zasadniczo dzieląca się na część angielsko języczną oraz tą, która pobrzmiewa słowiańską mową. Z czasem 'barbarzyńcy', którzy okazują się być zorganizowaną wycieczką Kanadyjczyków, zostają odseparowani od reszty, a owa reszta zostaje wpuszczona do środka :D. Wita nas pani przewodnik o długich włosach, rudych jak złota polska jesień. Nasza grupa okazuje się być złożona z Polaków i Słowaków, a oprócz naszej młodzieży jest jeszcze kilka sztuk mocno małoletnich zwiedzaczy. Pod jedną ze ścian stoi mały traktorek, jak najbardziej współczesny, którego widok wprowadza Jaśka w stan prawie hipnozy. Na pytanie gdzie jest pan kierowca, pada odpowiedź sia, czyli śpi, bo logicznie rzecz biorąc, skoro go tutaj nie ma, to cóż innego może robić jak nie spać ... prawda :lol: :wink: :?:

Obrazek
brama wejściowa

Spod bramy ruszamy czymś na kształt tunelu w kierunku sporej wielkości dziedzińca. W jednym z narożników prowadzone są prace archeologiczne. Pani opowiada. Jedni słuchają. Drudzy, obklejeni kolorowymi naklejkami świadczącymi o wykupieniu właściwego biletu, skupiają się raczej na fotografowaniu, rzecz jasna zabudowań zamku, nie pani :lol: ... W pewnym momencie niewiasta w średnim wieku, jak się okazuje z krainy Lecha (chodzi o imię miłościwie panującego władcy o wielkim ego i małym wzroście, a nie o nazwę napoju chmielowego), rzuca w kierunku przewodniczki pytanie: 'Czy mogłaby pani mówić po polsku, bo tu tylu Polaków :?:' Zapada kłopotliwa chwila konsternacji. Przewodniczka delikatnie odpowiada, że nie bo nie zna tego języka. Rodaczka nie daje jednak za wygraną: 'To niech pani mówi wolno i głośno, abyśmy coś zrozumieli' :x. Tu już wkoło słychać pomrukiwania, jedne bardziej szydercze, drugie bardziej gniewne. Generalnie, byłoby to nawet do przyjęcia, gdyby nie pobrzmiewający w głosie kobiety tej 'imperialistyczny' ton, charakterystyczny zbyt często dla relacji większych nacji z mniejszymi, sugerujący zdziwienie przechodzące w oburzenie z faktu, że ktoś w 'przedsionku' Polski śmie nie mówić po polsku 8O :roll:. Koniec końców grupa rusza dalej, a temat 'rozchodzi się po kościach'. Ja się tylko zastanawiam, co by było, gdyby tak na Wawelu tudzież w innym chlubnym zabytkowym obiekcie, niejaki przybysz zza Buga w równie 'dyplomatyczny' sposób zaczął domagać się przejścia na język Puszkina tudzież Putina, uważając to za oczywistą oczywistość, że w kraju nad Wisłą musi on być powszechnie znany. Ciekawe czy zostałby zrzucony z murów obronnych, w miarę istnienia fosy w niej zanurzony, czy też jedynie oberwałby po facjacie :roll: :?:

Obrazek
dziedziniec

Obrazek
górna część zamku widziana z dziedzińca


Wędrujemy przez kolejne sale, a w nich podziwiamy eksponaty. Małżonka z wypiekami na twarzy przeżywa, mnie jakoś nic nie powala. Położenie zamku w istocie unikatowe, pionowa zabudowa również. Całość sprawia jednak wrażenie lekko zaniedbanej. Może gdyby na niebie królowało słońce, wszystko wyglądałoby bardziej wesoło i żywo, a tak jest lekko ponuro. Inna rzecz, że na podziwianiu trudno mi się skupić za sprawą Jasia, który stopniowo przechodzi przez kolejne fazy głupawki. Siedząc w nosidle ciągnie mnie za włosy, potem 'śpiewa', czym skutecznie zagłusza przewodniczkę. Następnie rwie się do wyjścia z nosidła, a gdy już tupta o własnych siłach, to czasem chce biegać jak szalony, a czasem siada na środku i nie chce iść dalej. Z Lenką próbujemy go zagadywać i tonizować skrajne zachowania, ale nie zawsze nam to wychodzi :?. Inne dzieci obecne w grupie też dokazują, skutkiem czego 'dzieje się'. Patrząc na Lenkę i jej względną powagę w podejściu do zwiedzania przypominam sobie jak mając trochę ponad roczek, ledwo chodząc o własnych siłach, w szelkach (a jakże :lol:) biegła na czele grupy podczas zwiedzania zamku w Golubiu Dobrzyniu 8O. Teraz klucząc po salach zamku nabieramy również wysokości, czasem wychodząc na ganki czy zewnętrzne schody, Widok na okolicę z pewnością byłby lepszy przy odrobinie słońca, ale jak się nie ma co się lubi, to ...

Obrazek
z profilu :wink: ...

Obrazek
widok na okolicę i nową obwodnicę ...


Całość zwiedzania trwa coś około godziny. Kiedy powracamy w okolice kasy, decydujemy się jeszcze na nabycie lodów z pobliskiej budki. Idąc wzdłuż kramów z pamiątkami delektujemy się ciszą. Teraz jest tu praktycznie pusto, czego nie dało się powiedzieć wcześniej, kiedy to członkowie wycieczek szkolnych w liczbie mocno mnogiej ganiali od jednego kramu do drugiego, nabywając wszelakie plastikowe miecze czy drewniane ciupagi, następnie testując na sobie nawzajem ich siłę rażenia.

Nim odjedziemy, otwieramy nabytą uprzednio butelkę Kofoli, czyli lokalnej mutacji napoju typu kola. Coś gdzieś kiedyś słyszałem o tym w radio, że rzekomo lepsza od oryginału, stąd z tym większą ciekawością przystępuję do degustacji. Smak, który w sporym uproszczeniu można by określić jako skrzyżowanie okołostanowojennej Polokokty (czy jak to się wtedy zwało) z wywarem z ziół nie wzbudza mego entuzjazmu, ale cóż, gusta są różne, a o nich się nie rozmawia :roll: :D ... Objeżdżamy jeszcze zamek w poszukiwaniu lepszego punktu widokowego na całe wzgórze. Uwieczniamy i w drogę. W sumie bardziej bajkowo to sobie wyobrażałem, ale i tak warto było tu przyjechać. W planach był jeszcze skansen, ale zrobiła się już 16:00 z 'hakiem', więc licząc jeszcze czas na dojazd nie ma już szans abyśmy się wyrobili w godzinach otwarcia. Obieramy zatem kurs na Zakopane, gdzie po dotarciu odwiedzamy w celach gastronomicznych nasz ulubiony bar mleczny znajdujący się przy północnym krańcu Krupówek, vis a vis straganów z warzywami i owocami, za rogiem od marketu Rema. Idealna opcja dla dbających o budżet. Wystrój bez 'fajerwerków' i 'bajerów', ale jedzenie bardzo smaczne, wręcz domowe, po bardzo rozsądnych cenach ...

Obrazek
z boku ...

Obrazek
i w zbliżeniu ...

Obrazek
od tyłu ...


C.D.N.
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 28.10.2008 21:23

Pomyliło mi się i będzie kilka postów - ale to wina .... wina :wink: :)
Ostatnio edytowano 28.10.2008 21:27 przez plavac, łącznie edytowano 1 raz
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 28.10.2008 21:23

Pani imperialistyczna powinna udać się na psychoterapię :)
Ostatnio edytowano 28.10.2008 21:25 przez plavac, łącznie edytowano 1 raz
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 28.10.2008 21:24

A podobały się Wam i dzieciom eksponaty biologiczne i zoologiczne ?
O tym myślałem, kiedy pisałem, że dzieci znajdą coś dla siebie . A nie bały się pięterka strzyg, czarownic i wilkołaków ?
:)
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 29.10.2008 13:42

plavac napisał(a):A podobały się Wam i dzieciom eksponaty biologiczne i zoologiczne ?
O tym myślałem, kiedy pisałem, że dzieci znajdą coś dla siebie . A nie bały się pięterka strzyg, czarownic i wilkołaków ?
:)


plavacu,

Szczerze mówiąc to ja ekspozycje ze zwierzątkami i takie inne to pamiętam przez mgłę, bo Jasiek miał akurat fazę bigania, więc ganiałem za nim z jednego końca sali w drugi, pilnując co by nie wyszedł samowolnie na jakiś balkonik i nie zrąbał się w dół :wink: :lol: ... ale potwierdzam, że dla starszych dzieci (od Lenki w górę) to może być faktycznie ciekawe ...

Pozdrawiam,

PAP
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży

cron
PODRÓŻE ... dalekie i bliskie z Jasiem i Lenką ... - strona 6
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone