Wprawdzie własnych dzieci nie posiadam, ale wczytałam się w ten Wasz wątek. O pasach nie rozmawiam, to to dla mnie oczywiste.
Zainteresowało mnie to podróżowanie z trochę starszymi dziećmi i z ciekawości zapytałam moich rodziców czy wspominają to jako udrękę.
U nas skład podróżniczy drobiu był taki - jesteśmy trzy, a różnica wieku to 0, 3 i 4 lata (ja jestem ta środkowa
) Do mojego 6 roku życia - mnóstwo podróży pociągami i pksami, potem rodzice kupili auto i zjeździliśmy nim trochę Polski (skoda 105s) - my trzy tam wciśnięte z tyłu
I tylko dodam, że teraz wiem, iż moi Rodzice to akurat idealni byli i są.
DVD to wiadomo - nawet takiego słowa nie znaliśmy
Nie pamiętam żebyśmy zabierały ze sobą jakiś majdan zabawek, kolorowanek itp. No jedynie ulubiony misiek musiał być.
Było tu już o inwencji rodziców. Dla nas to było kilkugodzinne: śpiewanie (na szczęście wszyscy lubimy: mama i tata też
) - repertuarowa przekrojówka muzyki świata wszelkich gatunków
, układanie wierszyków i opowiadań, rozpoznawanie marek aut (noo wiem - to każde dziecko lubi - a wtedy nie było tego za dużo, to się nauczyłam szybko
).
Ale to szczegół. O tym chcę - żadna lekcja w szkole nie dała mi tyle, ile podróże z rodzicami. To była: geografia, chemia, fizyka, biologia, język polski itd. itp. w ciągu kilku godzin. I nie jak miałam kilkanaście lat. Od pierwszych naszych podróży pociągiem i autobusami to pamiętam.
Każdy z nas ma - chyba
- elementarną wiedzę o świecie. Ja jestem pewna, że właśnie dzięki moim rodzicom jestem dziś na nieustannym głodzie świata
Pozdrawiam Was serdecznie Rodzice. Jakoś dacie radę z tym kilkumiesięcznym drobiazgiem, ale potem wysilcie się trochę - nie pożałujecie