DZIEŃ JAK CO DZIEŃ
Następne dni mijały leniwie i właściwie typowo
jeżeli chodzi o wakacyjne klimaty -
tzn. na łażeniu po dachach,
żeby śladem Piotrusia Pana
polatać i sprawdzić z góry jak to wygląda:
Wzorując się na Byczku Fernando
delektowaliśmy się otaczającą nas przyrodom
i podziwialiśmy takie oto np.:
kwiatuszki:
owoce:
czasami nie można się było oprzeć,
żeby nie dotknąć, powąchać:
No jak Byczek Fernando to i motylków nie mogło zabraknąć:
Ale oczywiście nie mogło też zabraknąć strojenia głupich min przy palmach -
tego nie pokażę.
Wersja super light
Najbardziej poszwendać lubiliśmy się wieczorem:
I podczas tych wieczornych spacerów,
oprócz odwiedzania okolicznych knajpek
podziwialiśmy cumujące w porciku jachty:
A nasz mały Pirat studiował tatuaże
... no i za którymś razem przechodząc koło nich,
też sobie taki wodny sprawił, napis miał być po japońsku i oznaczać smoka:
Kiedyś próbowałam się uczyć tego języka -
poległam
Skończyło się na znajomości paru podstawowych zwrotów,
ale o pisaniu mowy nie ma...
Pozostaje mi wierzyć, że to faktycznie oznaczało smoka