ZABAWA W SZUKANIE KAMIENI
- Asia są fale!
- Mamo fale są!
...i już ich nie było, polecieli...
Fale faktycznie pojawiły się już na następny dzień w południe. I się zaczęło: skakanie, przeskakiwanie, fikołki, stanie na rękach itp. - jednym słowem super zabawa z falami
Tak spokojnego morza jak w dniu przyjazdu, już nie widzieliśmy...
Zgodnie z poradami z forum zakupiłam Młodemu przed wyjazdem maskę i rurkę do wody. Niestety w miejscu gdzie plażowaliśmy zobaczenie tego prawdziwego podwodnego świata graniczyło z cudem... w tym miejscu królowały dzieci! - większość z Was na pewno wie co to oznacza. Nawet jeżowce zwiały. Gdyby nie te kamyki w wodzie buty można by było sobie odpuścić. Nam ten harmider akurat nie przeszkadzał, bo sami byliśmy z 10latkiem, ale jak ktoś ceni sobie spokój, to do Podgory radzę wybrać się w innym miesiącu. Już na koniec sierpnia zauważyliśmy, że średnia wieku zdecydowanie się zwiększa.
Jedynym zwierzątkiem, które udało nam się upolować był krab.
Jakiś masochista, że się tam zapuścił.
Aha! Jeszcze Młody wyłowił śliczną muszelkę, ale niestety w środku była małża. Teraz możecie się ze mnie śmiać, nabijać, no ale ja kazałam mu zwrócić ją morzu... jakoś nie jestem miłośnikiem zabijania nawet takich malutkich stworzonek choćby dla najładniejszej muszelki... Żałuję tylko, że nie zrobiłam zdjęcia.
Tak więc, ponieważ żywego podwodnego świata było do oglądania tyle co "kot napłakał", Młody ruszył na połów kamieni
Wśród wielu różnych: czerwonych, zielonych itp. znalazł nieduży biały kamyczek w kształcie niedźwiedzia (oczywście mz ), który wyjątkowo mi się spodobał!
Mój Promyczek wspaniałomyślnie mi go podarował w prezencie.
Kamyczek wylądował w kieszonce mojej torebki i tak towarzyszył nam w każdym naszym kroku poznawania Chorawcji...
Wrócił też z nami do Polski oczywiście i aktalnie opatrzony napisam Podgora 2010, znalazł swoje miejsce na komodzie koło kamienia z Fuji-san...
Podczas połowu kamyczków nasz synek przyleciał za szczególną zdobyczą:
- Patrzcie jaki kolorowy kamień znalazłem! Z jednej strony gładki i biały, a z drugiej czerwony i szary i chropowaty!
Patrzymy - ja z matczynym podziwem - dopóki nie sprowadził nas na ziemię mój mąż:
- Przecież to kawałek kafelki z tynkiem - super zdobycz! Chyba zabierzemy ją do Polski.
Takich "zdobyczy" jeszcze parę się znalazło...
A teraz ponieważ jesteśmy na plaży, to pokaże Wam jeszcze nasze miejsce przy skale. Przy okazji widać ten "żwirek" w Podgorze, o którym piszą w biurach podróży
Oraz góra skały z drzewami, które dawały zbawienny cień na plaży tak gdzieś do godz. 14.30 - jak dla nas super, bo o tej godz. mniej więcej schodziliśmy z plaży...
A już tak na sam koniec dzisiejszego odcinka, chyba wszystkim, którzy byli w Chorwacji, znany widoczek