napisał(a) tczarnecki » 26.08.2008 19:38
Prom. Bilety kupujemy w kasie, nie bezpośrednio z auta. Więc najlepiej by pasażer wyskoczył po wejściówkę, a kierowca grzecznie ustawił się w kolejce. My w sobotę około 11 (wjazd) i w czwartek (wyjazd) też około 11 czekaliśmy po 1,5h - dwie rundy promu. Zgadzam się z opiniami, że trasy na Hvarze nie są łatwe. Głównie ze względu na ich niewielką szerokość i często brak pobocza (uskoki bez barierek). Mnie się dobrze jeździło, choć miałem szerszy samochód od osobówki, ale koledze Astrą już tak bardzo to nie odpowiadało. Świetny tunel w Pitve - to trzeba przejechać. Od Jelsy do Hvaru już normalne drogi. Z noclegu w Sucuraj zrezygnowaliśmy - był tuż przy szosie, mimo że zaznaczaliśmy w mailu, by było inaczej. Ale w sumie miejscowość za daleko od centrum wyspy, więc dobrze, że stało jak się stało. W Zavali noclegu nie znaleźliśmy, w Jelsie też nie. Poszliśmy jednak do biura turystycznego z prośbą o tani nocleg blisko morza. Gość spojrzał na nas jak na UFO "W pełni sezonu takie wymagania?" - zażartował i po chwili... znalazł świetne miejsce w Vrbovskiej. Lokum na 4 osoby z TV, tarasem, kuchnią. Brawo.
Sama Vrbovska, nazywana marketingowo miniwenecją jest urocza i spokojna. Ma ciekawe plaże, choć na tej najbliżej nas pływały... kondomy... Jeździliśmy więc autem nieco dalej, ale stanowiło to przeszkody.
Rytm się nie zmienił - rano plaża, później zwiedzanie. Miasto Hvar jest przepiękne. Kościoły, wybrzeże, wysepki wokoło. No i zameczek - nazywa się bodaj Spanjola. Widok znów jak z bajki. Notabene, po drodze sfotografowaliśmy jednego stworka. Konkurs bez nagród dla znawców biologii - co to jest? Odpowiedź za kilka dni, wbrew pozorom pytanie nie takie trudne.
Stari Grad też ciekawy, ale nie urzekający. Jelsy końcu nie zwiedziliśmy. Wszystko dlatego, bo dziewczyny spotkały w Starim Gradzie nurków z Nautiki. Wyobraźcie sobie, że Polacy mają swoją szkołę nurków właśnie w Starim Gradzie. Nasze panie nigdy nie nurkowały, z rodakami zawsze lepiej się gada, więc zrobiły to!!! Zeszły na 8 metrów. Ludzie ze szkoły są bardzo wyluzowani, sympatyczni i Edit była arcyzadowolona. Skoro dziewczyny pod wodą, to panowie nad nią. 30 minut nad Harem było piękne, ale i jak ja to nazywam "klimatyczne". Lotnisko nieasfaltowe, domek przy lotnisku jak za czasów głębokiego PRL, pani mówiąca tylko po rosyjsku i troszkę po niemiecku. Kapitan za to radził sobie z angielskim już nieźle. Ale zamiast skupić się na locie gadał przez telefon i z nami. Dowiedziałem się wielu ciekawych info o Chorwacji i Chorwatach.