Podgora z plusem, czerwiec 2016
napisał(a) ewula91 » 19.06.2016 12:30
PRZYGOTOWANIAPrzygotowania, jak to przygotowania. Latanie, bieganie, załatwianie różnych spraw. Na miesiąc przed wyjazdem załatwiamy karty EKUZ, dwa tygodnie przed – ubezpieczenie samochodu.
Na ostatni tydzień zostawiamy zakup ubezpieczenia turystycznego dla nas – czyli mnie i męża, oraz wymianę złotówek na euro i kuny (tych tylko tyle, żeby starczyło na pierwsze bilety wstępów). A dokładnie zamierzam załatwić to w środę.
Lecę zatem po pracy do jednego kantoru, którego kursy obserwowałam na stronie internetowej od kilku dni i... „Niestety nie mamy już tylu euro, kun nie mamy wcale. Może będą jutro, ale lepiej niech Pani przyjdzie w piątek“.
Biegnę więc do drugiego kantoru i przemiły Pan mówi mi... „jutro z rana powinienem mieć i euro i trochę kun“. A niech to!
Zdenerwowana biegnę do ubezpieczalni. No chociaż to załatwię, skoro i tak już straciłam tyle czasu. A tam co się okazuje? Że mój mąż to nie Sebastian a Kamil (to jego drugie imię) a Pani sama imienia nie może zmienić. Zmieni nazwisko, adres (który również był stary) ale jeśli chodzi o imię to trzeba przyjść z dowodem i spróbuje „na połączeniu“ załatwić zmianę z jakimiś informatykami. A mąż ma akurat drugie zmiany. Dobra, umawiam się z Panią, że mąż przyjdzie kolejnego dnia do południa.
Mąż na drugi dzień załatwia, ale w międzyczasie w owej ubezpieczalni się okazuje, że moje nazwisko też jest nieaktualne. Dziwne, bo dzień wcześniej pasowało... To już Pani sprzedająca nam ubezpieczenie sama zmienia. Uf!
Następnie Sebastian biegnie do kantoru. Bajeruje Pana w kantorze, że koszula ładna o! i jaki zegarek! Dzięki czemu przy wyświetlonych kursach 4,41 zł za euro i 0,64 zł za kuny, za 5 000 zł dostaje 1 135,00 euro i 400 kun. No... w zasadzie to euro dostaje zgodnie z wyświetlonym kursem, a kuny - za pocztówkę i rakiję. Całkiem nieźle!

Na piątek Seba załatwia sobie wolne, ja po 15:00 wracam do domu i kończymy pakowanie, które w zasadzie rozpoczęliśmy już w poniedziałek. Co się dało to już upchaliśmy do toreb lub zrzuciliśmy na jedną „kupkę“. Robimy jeszcze zakupy na drogę i szukamy dla mnie sandałów sportowych (zawsze wszystko na ostatnią chwilę...). No niestety, mojego rozmiaru nie ma. Odwiedzamy jeszcze teściów, tych moich bo z tymi sebastianowymi mieszkamy
W końcu kładziemy się spać, nieco zestresowani.
Jutro WYJAZD! 
Ostatnio edytowano 19.06.2016 12:32 przez
ewula91, łącznie edytowano 1 raz