11-12 czerwca
Zwierzaki rozlokowanie po rodzinie i znajomych, 5 dużych miednic zakupionych - to dla wspomnianych kwiatków, jakieś niewielkie obiadowo-wyjazdowe zakupy poczynione wszystko popakowane i tu pierwsze zwątpienie - czy to wszystko się zmieści do małego autka??
O ile torba z ciuchami i druga mała z jedzonkiem to pestka, to koniecznością okazało się zabranie 4 plecaczków , lodówki turystycznej oraz niezliczona ilość toreb ze sprzętem typu lap-cam-foto. 2 podusie, sprzęt leżąco-pływający na plażę i 1000 innych niezbędnych popierdułek większych i mniejszych itp. Tu się okazało, że Renia tak naprawdę jest autem dwuosobowym typu combi, bo cały bagażnik i tylne siedzenie zawalone było bagażami, dach zaś rowerami. Tu nam miny jeszcze bardziej zrzedły, gdy zadek autka z gracją aczkolwiek niepokojąco znacznie obniżył swoje położenie.
Poniżej stan kwiatków bez tych 2 co trzeba było wywalić No i jedna surfinia, którą przekazałam na przechowanie zgubiła kwiaty, ale pewnie dlatego, że siedziała w domu przez 2 tygodnie. Druga która była na balkonie kwitnie no i 2 skrzynki są jeszcze do przywiezienia.
A to w garnku na parapecie to napar z czosnku ponoć znakomity na mszyce. Jednym słowem na Halembie będzie dzisiaj wieczorem jechać czosnkiem :> to takie ostrzeżenie dla forumowiczów z Rudy Śląskiej.
Wracając do tematu
Udało się, uff... powoli, ociężale ruszyła maszyna w kierunku Chałupek. Podróż mijała spokojnie, z małym wyjątkiem kiedy to za kółkiem siadł w Czechach zestresowany weekendowy kierowca czyli ja i z tych wszystkich emocji na jakimś objeździe przygazowałam na lekko wciśniętym sprzęgle tak, że zapach palonego sprzęgła niósł się za nami przez kolejne kilka km a towarzyszył temu dźwięk zgrzytających zębów PM (w końcu mordowałam mu drugą kobietę jego życia). Generalnie ten mały (w moich oczach) incydencik spowodował to, że co pewien czas w Chorwacji towarzyszył nam ten zapaszek. Potem jednak sam PM stwierdził że coś się sprzęgło jednak zacina (to brzmiało jak rozgrzeszenie) Niemniej ze względu na to zacinające się sprzęgło woleliśmy nie ryzykować wjazdu na sw. Jure.
Jazda w 2 osoby gdy jednym z kierowców jest mało doświadczony skutkuje tym, że ta druga osoba jest cały czas w pogotowiu Konsekwencją jest to, że jak ja siedzę za kierownica to PM nie zaśnie no bo ja prowadzę. Jak prowadzi PM a ja wyjmę poduszkę to widzę ten wzrok cierpiącego spaniela i tez nie zasnę, pozwalam sobie jedynie na zamknięcie oczu na jakiś czas. Stąd około 3 rano przed Karlowacem zrobiliśmy sobie 3h przerwę na spanko.
Ze względu na rowery na dachu i oszałamiającą pojemność silnika 1,1 mieliśmy podróżować wakacyjnie czyli nie przekraczać 120km/h coby spalan ie było ponizej 7l/100km. Niestety w przypadku małego autka obładowanego po granice możliwości stało się to momentami bardzo wygórowaną granicą, bo górki Chorwacji nie pozwalały przekroczyć nam zawrotnych 90km/h :> Autko bardzo chciało, ale rady nie dało - pocieszać należało się tym ze w drodze powrotnej będzie z górki no i spalenie wychodziło 6,8 l/100km (i tak duzo bo bez obładowania nie przekracza 5,5l/100km przy większych prędkościach.
Pierwsze pojawienie się Jadranu nie zostało uwiecznione bo prowadziłam a zatem skupiałam sie aby trzymać się na autostradzie;) co w przypadku żagla na dachu moze sprawiać pewnie problemy jak porzadnie zawieje. Dopiero po zjeździe z autostrady w Sestanovcu wzięłam aparat do ręki.
Kurcze w ciągu jednego dnia zrobiłam moją roczną km średnią (600km) 'za kółkiem'. I wszyscy przezyli (tu moze mieć pewne obiekcje sprzegło) - jestem z siebie dumna
Gdzie my jedziemy
Mało widoczków z tej trasy bo PM mówił że wrócimy jaaaasne.. .tak wróciliśmy ;/ miało byc w drodze do Omisa, a że Omis wypadł to i fajne widoczki razem z nim poszły sie paść.
O 11.30 dojechaliśmy. Kwatera czekała Przy ściąganiu rowerów już wiedzieliśmy czemu tak autko wolno pokonywało wzniesienia. Rowery całe pokryte były tonami muszek i innego robactwa - szykuje się szorowanie.
Szybka kawka, i jazda na plażę a potem na pierwszy obchód miasta.
no i trochę fotek.
W stronę Podgory Caklie
Latarenka i wał przeciwburzowy(?) ja na to mówiłam molo
Widoczek na podgorę i porcik
jw. do znudzenia tym bardziej ze codziennie tamtędy przechodziliśmy
Wśród łódeczek i łódek bywały tez i stare okazy
Jak widze koty to mnie od nich nie można odciągnąć. Szkoda ze wiele z nich widac że do kogoś należą, mają chore oczka. A wystarczą zwykłe kropelki Żal kociaków
Z mola na którym są ławeczki do siedzienia - super pomysł
W następnym wpisie coś o plaży na której bywaliśmy i samej miejscowości.