Z Mostaru udaliśmy się do Pocitej. Tak jak w Mostarze niewielu zwiedzających a wg mnie warte obejrzenia i przespacerowania się miedzy domkami.
Nasz kroki skierowaliśmy na ruiny twierdzy zahaczając po drodze o dziedziniec meczetu gdzie muzułmanie przygotowywali do modlitw. Z twierdzy jak i jej wieży roztacza się piękna panorama miasteczka.
W drodze na twierdzę
Widok z wierzy na stare zabudowania i fragment muru
Meczet
Panorama
Z tamtąd uliczkami pomiędzy domami przespacerowaliśmy się na drugą stronę miasteczka na mury, z których roztacza się piękny widok na twierdzę, która jest umieszczona na skale i pięknie komponuje się z zielenią Neretwy. Spacerowi po murach towarzyszyły nam dochodzące z minaretu nawoływania na modlitwę.
Meczet z murów
Panoramka z murów
My byliśmy urzeczeni miasteczkiem, na wpół opuszczonym, gdzie zamieszkane domy przeplatają się z ruinami.
Teraz w dół
do samochodu i kolejny rzut okiem na twierdzę
'Lekko' już się z nas lało więc udaliśmy się w kierunku Wodospadów Kravica. Niezmiernie przydały się opisy umieszczone na forum, które umożliwiły nam trafienie za pierwszym razem
Same wodospady zachwyciły mnie i trochę rozczarowały. Nie da się ukryć robią wrażenie, tym bardziej przed sezonem gdzie odwiedzających można było policzyć na palcach dwóch rąk.
Dookoła kręci sie mnóstwo fotogenicznych ważek
Czemu się zawiodłam... brakowało mi jakiejś kładki na drugą stronę. Pływakiem jestem słabym a widząc rosłych opalonych tambylców
, którzy wykorzystują całą siłę swych muskularnych ramion aby pokonać wartki nurt i wrócić na właściwy brzeg skutecznie mnie zniechęciły do wodnych wojaży. Może dało się jakoś przejść pod wodospadami ale przy braku ludzi, którzy mogliby mnie ewentualnie wyłowić z topieli też odrzuciłam to rozwiązanie. Musiałam pogodzić się z tym, że nie będę miała zdjęcia pod wodospadem
Postanowiłam jednak wejść do tej wody bo skoro już tam dotarliśmy to przecież nie poprzestanę na pomyrdaniu rączką w wodzie.
Ku uciesze wylegujących się młodzian sztuk 4 zaczęłam uprawiać gimnastykę akrobatyczną usiłując przebrać się w kostium będąc równocześnie owinięta ręcznikiem. Po kilku zachwianiach i jednym pisku 'trzymaj ręcznik !!!' udało się. Byłam gotowa zanurzyć się w odmętach wody. Nie straszny mi był wąż, który chwilę wcześniej wpłynął w trzcinę tuż koło mnie, ani pijawki czekające na świeżą krew, których nie omieszkał pokazać mi PM. Trochę mną zatrzęsło, ale przecież nie pokażę, że jestem tchórzem kiedyś pijawkami w końcu leczono (pomijam skuteczność tych metod).
Jest... weszłam, woda była lodowata
, ale tylko raz złapał mnie skurcz. Podpłynęłam do niedalekiego głazu, na którym mogłam stanąć będąc w wodzie, szybka fotka i powrót, bo paradoksalnie przy 30 stopniach w cieniu w tej wodzie zaczynałam się trząść z zimna.
Po wyjściu szybko się oglądnęłam, czy nie wyniosłam z sobą jakiegoś pasażera na gapę przyssanego do mojej skóry.
W stronę parkingu udaliśmy się na skróty jakąś wydeptaną ścieżką, która wyprowadziła nas przy parkingu.
Na parkingu patrząc na mapę zadecydowałam że wracamy drogą przez Ljubuski potem V. Prolog, Ravcę i drogą, która wspinała się po skałach nad Podgorą. Droga w większości ma nową nawierzchnię i jest w dobrym stanie, jest też wg mnie krótsza niż przez Metkovic jeśli ktoś jedzie z wodospadów Kravica. No i te widoki nie wiadomo czy kręcić film czy robić zdjęcia.
Podróż upływa szybko, aczkolwiek co pewien czas czuć sprzęgło, co jest tylko trochę niepokojące gdy jedzie się tak wyeksponowaną trasą
Po drodze przepiękne widoki na wybrzeże:
Drasnice z góry
Skala
W dole majaczy jadranka
Panoramka na wybrzeże - Stara i nowa Podgora
Fragment Starej Podgory
Podgora
No i nasze autko w malowniczej scenerii
Przed kwaterą na ławeczce czeka na nas gospodyni i wymachując rękami coś opowiada, po czym gdzieś biegnie. Po chwili wyłania się z półmiskiem ugrilowanych szprotek
dla PM, bo wie, że ja rybek nie lubię zresztą tak jak jej jeden z synów (coś tam się jednak rozumie po chorwacku).
Wieczorkiem udajemy się o naszej knajpki na meczyk
niby sat'ka w apartamencie działa, ale klimat nie ten, po całym dniu wojaży zimne piwko przy meczyku to jest to. Już przed meczem widzimy, że zaczynają napływać od wschodu i potem od południa niepokojące chmury. Stało się, nadchodzi ciklona. Napływające chmurki widać na tym zdjęciu, które już kiedyś zamieszczałam:
Podczas pierwszej połowy meczu zaczyna wiać i błyskać się w oddali (po praz pierwszy w Chorwacji jest mi zimno), obsługa poprawia parasole nad telewizorami. Nie ma mocnych klimat klimatem ale drugą połowę oglądniemy w apartamencie. Widząc co zaczyna się dziać nad Hvarem szybko dopijamy piwko i żwawym krokiem udajemy się na kwaterę. Ostatnie metry pokonujemy już w deszczu. Po 10 minutach za oknem rozpoczął się darmowy spektakl światło i dźwięk, a że razem z PM uwielbiamy burze do urzeczeni stoimy w drzwiach balkonowych patrzymy co to się wyrabia nad Hvarem i nad Biokowem bo waliło z każdej strony równocześnie