Ufff, z lekkim opóźnieniem, ale udało mi się wrócić z kolejną porcją zdjęć
Na wstępie chciałem podziękować za ogrom miłych słów z Waszej strony, udało się połechtać mi ego, dziękuję za to
Wybaczcie jednocześnie za kilkudniowy obsuw - duża przeprowadzka to jednak strategiczne i wymagające czasu przedsięwzięcie...
Jak obiecałem ostatnio, dziś zabiorę Was na krótką wycieczkę do Tucepi, gdzie oczywiście udaliśmy się pieszo w godzinach późno-przedpołudniowych (co potem zemściło się okrutnie, ale nie uprzedzajmy faktów). To było nasze pierwsze wyjście w końcowe fragmenty tej części Podgory. Na początku zauważyliśmy sporych rozmiarów statek Makarski Jadran, o którym w fish-piknikowych wątkach pisaliście już niejednokrotnie na forum
Rzeczywiście, do najcichszych on nie należał. Dodatkowo okazało się, że nie jest to nasze ostatnie z nim spotkanie
Tutaj trudny kadr (bo pod słońce) na marinę...
...i próba ujęcia jakże uroczych domków.
Stopniowo zbliżamy się do końca Podgory, jednocześnie zaczynając żałować, że to właśnie tę porę wybraliśmy na pieszą wycieczkę. To był chyba najgorętszy dzień całego pobytu, a temperatura odczuwalna rosła - zdawałoby się - z minuty na minutę. Zabezpieczeni nakryciami głowy, smarowidłem z filtrem i butelką wody nie daliśmy się jednak trudnym warunkom i ochoczo ruszyliśmy dalej. Największym chyba dyskomfortem okazała się jednak przyciężkawa torba z aparatem i obiektywami, ale czego nie zrobi się dla fotografii
Wybrzeże pomiędzy Podgorą a Tucepi urzekło nas momentalnie i zwaliło z nóg, oferując przepiękne widoki. Polecam również ten kierunek tym, którym na plaży cenią sobie większą ilość cienia i mniejszy tłok - na pewno znajdziecie tu - parafrazując znany hit - swój kawałek plaży.
Nie samą wodą żyje człowiek w Chorwacji, dlatego nasze obiektywy często kierowane były również w drugą stronę - często były to kadry wykonane szybko, gdyż bezlitosna pogoda dawała się we znaki coraz bardziej, a morska bryza jakby na złość zniknęła tego dnia niemal zupełnie.
Po drodze skusiło nas wejście do gajów oliwnych. Ściółka wokół nich była sucha i wystarczyło wziąć jej nieco do ręki, aby dało się zetrzeć ją w pył. Moją wielką miłością są pustynie wszelkiego rodzaju, więc czułem się momentami bardzo swojsko
Amatorów zagłębiania się w takie miejsce lojalnie ostrzegam - panują tam bardzo trudne warunki ze względu na specyficzny mikroklimat. Myślę, że średnia temperatura wśród oliwnych drzewek może być nawet o 5 stopni wyższa!
Przechodząc dalej, w kierunku wybrzeża, zauważyliśmy charakterystyczne, znane z wielu chorwackich pocztówek drzewka na skale. Urocze, ale nie schodziliśmy do nich niżej, bo...
...kawałek dalej zaczęło wyłaniać się Tucepi, do którego zmierzaliśmy.
Zanim jednak tam dotarliśmy, wykonałem "pstryka dokumentacyjnego"
Jakie pierwsze wrażenie sprawiło na nas Tucepi? Deptak wzdłuż morza zdecydowanie w innym klimacie. Także ze względu na jego długość nie przeszliśmy go całego. Ciężko mi w zasadzie określić czy czułem się tam lepiej, niż w Podgorze. Raczej nie - dużo więcej ludzi, większe zagęszczenie na plaży, średnia wieku podobna jak w Podgorze i jakby mniej cichych zakątków. Ma się wrażenie, że jest to miejscowość młodsza, przynajmniej sądząc po budynkach, które w niemal 100% są domami, nie uświadczy się tu zbytnio hoteli.
Udaliśmy się wyżej, aby zobaczyć jak wygląda sama miejscowość. Najpierw jednak zahaczyliśmy o kościółek na pobliskim cmentarzu.
Samo Tucepi przy magistrali nie robi pozytywnego wrażenia. Bardzo zwyczajna zabudowa i jakby brakuje tego charakterystycznego dla Podgory klimatu swojskości. Dużo lepiej na szczęście jest wówczas, gdy zapuścimy się w boczne i mało uczęszczane uliczki - można momentami pocieszyć oko
Czy gdybyśmy byli postawieni przed wyborem "Podgora czy Tucepi", to wybralibyśmy to drugie miejsce? Zdecydowanie nie. Nie jest złe - jest po prostu inne i jakby nie pasujące klimatem do naszego charakteru
Na szczęście nie żałujemy tej pieszej wycieczki - po drodze można podziwiać mnóstwo wspaniałych krajobrazów i każdemu taką wycieczkę z czystym sumieniem polecam! Nieważne skąd dokąd.
Po powrocie do Podgory raczyliśmy się lokalnymi trunkami i z balkonu fotografowaliśmy kolejny - oczywiście wpsaniały - zachód słońca...