Dziewiąty dzień.
Budzimy się dość rychło, coś koło ósmej. Jak na niedzielę to bardzo rychło! Szybkie śniadanko na tarasie. Jest Plumek, ładujemy się do jednego auta, i jedziemy na prom do Makarskiej. Stoimy w kolejce, jesteśmy na czwartej pozycji. Bilety kupione, prom się trochę spóźnia. Ma to swoje plusy, jest okazja popatrzeć na precyzyjne manewru które wykonuje prom wraz z załogą. Ładujemy się, gościu który zawiaduje wjazdem, każe mi wjechać tyłem.
Po mimo parokrotności bycia w Cro, jest to nasze pierwsze doświadczenie z "trajektem"
Stąd moje zdziwienie! Auto ustawione, spadamy do góry na tarasy koić oczy widokami.
Ludzi nie za dużo, pełen luz! A widoki cudowne. Pukam do sterowni, umawiam się z kapitanem na zdjęcie :nema problema:rzekł ! I tak oglądając się w koło, robiąc w trakcie mnóstwo fotek, do pływamy do SUMARTIN.
Pogodę mamy jak w lipcu, pełna lampa, tak mówi Jolek! Z SUMARTIN kierujemy się na SELCA i przez GORNJI HUMAC, wpadamy do PUČIŠČA, panorama miasteczka z góry i zjeżdżamy w dół. Piękna zatoka, miasteczko bardzo sympatyczne, ludzie wychodzą z kościoła, mają jakieś święto. Jadąc wzdłuż wybrzeża oglądamy miasto z auta.
Wracamy na główna drogę, kierujemy się na Postira-Splitska, cały czas podziwiając krajobrazy docieramy do ŠKRIP. Też coś świętują. Roznosi się zapach grilli. Wąska drogą dojeżdżamy do placu i tu parkujemy. Ania rozmawia ze starsza panią, gadają jak stare znajome. Okazuje się, że jest to ta kobitka od tego słynnego wina. Pół cro-maniaków ją zna,
W końcu poznaliśmy i my. Zwiedzamy winiarnię, degustacji nie ma, wina brak! Wszystko przez tych cro-maniaków, wykupili wsio! Ale fotki są! Idziemy dalej. Zwiedzamy muzeum,
lubię takie miejsca i ten zapach historii! Nawet psiak zwiedzał! Mamy to szczęście, że mamy
przewodnika!!! Obchodzimy ŠKRIP dookoła. Podziwiamy widoki z tarasu widokowego, zabytków w koło mnóstwo. Na drzewach wiszą granaty i kiwi. Wracamy z powrotem do auta, pora ruszyć dalej.
Kierujemy się do SUPETAR. Piękne dość duże miasteczko portowe. Naprzeciw widać SPLIT. Zwiedzamy, piękne kościoły i place. Wałęsamy się po malutkich uliczkach
Miasteczko śpi, odpoczywa po nawale turystów. Pora na kawkę i ciacho! uf! jak fajnie!
Przez port obchodząc miasteczko w koło docieramy do auta. Wpadamy na moment do MIRCA.
Mała rybacka mieścina. Mini porcik z jedną konobą, ma swój klimat.
Jadąc przez BOBOVIŠČA NA MORU, DRAČEVICA, NEREŽIŠČA wjeżdżamy na VIDOVA GORA. Piękne widoki na Hvar i oczywiście prawie pod nogami w całej okazałości ZLATNI RAT. Zachłyśnięci piękną panoramą pora zobaczyć plaże na ZLATNI RAT. Pamiętam kiedyś oglądałem zdjęcia z jakiegoś folderu z widokiem plaży z góry widokowej, widać było parkingi pełna samochodów i autobusów, my mieliśmy inny widok, parkingi były prawie puste! Wjechałem na jeden z licznych parkingów, blisko plaży, rzuciłem okiem, może z dwadzieścia aut. Schodzimy w dół, zachodzimy od prawej strony. Prawa strona (patrząc na Jadran) zdominowana przez golasów. Schodzimy dalej, szanując zakaz wprowadzania psów idąc laskiem, docieramy do plaży szczytowej, tu jest prawie pusto! Szukam piasku, o którym też gdzieś czytałem, jakoś go nie widzę! Po lewej stronie plaży trochę plażowiczów korzystających z uroków słońca. Wokół mnóstwo hoteli, jak tu jest w sezonie? Nie to nie dla nas! Podsumowując tą słynną plażę, żadna rewelacja! Zjawisko przyrody owszem tak! Zrobiło się nam głodno, zaglądamy do....
właśnie nie wiem jak to nazwać? mi to przypominało nasze jadłodajnie z nad Bałtyku, z ty że te tu są na jakieś parę set ludzi! W sumie nie ma co wybrać do zjedzenia. Przypominamy sobie, że przy wejściu na parking jest jakaś tabliczka z Konobą. Idziemy. I to jest to!!! Piękna, w pięknym ogrodzie Konoba. Tu oddajemy się zmysłom smaku. Z tyłu za plecami winnica, idę skubnąć garstkę winogron. Pycha!!!
Zrobiło się już dość późno, o osiemnastej mamy ostatni prom z SUMARTIN do MAKARSKIEJ, więc jazda na prom. Znowu wjeżdżam tyłem. Powrót mieliśmy piękny, w kolorze złota zachodzącego słońca. W raz z Biokovem wszystko było złote, cudowny widok!
W Podgorze byliśmy coś po dziewiętnastej. Zabieramy Anię do nas na kawę, jesteśmy pod wrażeniem wypadu. Z Leną wiemy jedno, BRAČ musimy zaliczyć kiedyś na dłużej !!!
Ania wraca do siebie, my jeszcze siedzimy na tarasie, ostatni wieczór z rakiją!!!
Pełni wrażeń idziemy spać.
P.S. Specjalnie w pisowni w nazwie miejscowości i miejsc nie stosowałem odmian, aby nie zniekształcać tych nazw.