No i stało się...w końcu dojrzałem do wyskrobania relacji z naszego ostatniego ,piątego z resztą pobytu w Cro.
Z góry zaznaczam że język Polski nie jest moją najmocniejszą stroną, przez co utrwalałem 3 klasę szkoły średniej
Poetą żadnym też nie jestem ,z trudem wiążę słowa do kupy, ale postaram się napisać coś sensownego tak aby bardzo nie zanudzić potencjalnych czytelników ,także proszę o wyrozumiałość.
Na wstępie kilka słów o tym jak zrodziła się moja miłość do Chorwacji.
Otóż nie jestem zwolennikiem jakichkolwiek zmian i pomysł moich znajomych w 2007 r. aby na wakacje pojechać do Cro nie zaszczegónie mnie zainteresował. Po kilku latach spędzonych nad naszym Polskim Bałtykiem byłem tak przywiązany że uważałem skoro jest dobrze to po co to zmieniać Jechać 1500 km, jak nad nasze jest 500
a jeszcze do tego nasłuchałem się że do wody trzeba buty bo jeżowce i na plaży kamienie :NIGDY W ŻYCIU
Niestety wśród znajomych podczas głosowania miałem mniejszość ,i nie wielki wybór :razem do Chorwacji albo sami na d Bałtyk.Pomyślałem ,niech będzie ,zaryzykuje .
I pojechaliśmy w pierwszą podróż do Supetaru na Brać.To co zobaczyłem podczas drogi krajobrazy ,tunele i te widoki na miejscu (o temperaturze i czystośći wody nie wspomnę) to było jak zauroczenie (motyle w brzuchu) i miłość od pierwszego ujrzenia.
Potem to już mogło być tylko lepiej ,dlatego bardzo szybko zapomniałem o Bałtyku i po powrocie z Brać już snułem plany na kolejny rok i oczywiście wyjazd do Cro.Drugi wyjazd ,był to Okrug Gornij na Ciovo,potem Omisz,następnie
Lokva Rogożnica i Podgora-Ćaklje i o tej ostatniej wyprawie chciałbym troszkę skrobnąć i podzielić się tym co widziałem i przeżyłem. Uffff...dzienny limit wykokończony C.D.N.