Czołem. Miało nie być tego wątku. W tym roku planowaliśmy zdradzić CRO na rzecz Grecji.
Co nas zatem powstrzymało ? Chyba brak community, które mogłoby jakością dorównać temu
A tak na poważniej, to mam swój sposób na szukanie kwater w CRO i nie znalazłem odpowiednika dla Grecji.
Otóż szukam na lokalnych stronach (jak np zakwaterowaniewchorwacji) i ustalam filtry, zależy mi na bliskości morza.
Wysyłam w ten sposób ok 100 zapytań, a potem wybieram kilka i dogaduję szczegóły, aż w końcu wybieram jakąś ofertę.
I w ten oto sposób w tym roku padło na niewielką Podacę (najbardziej lubimy takie klimaty) i apartamenty Dijana, w których mieli nas gościć nas Zlatko z jego żoną Dijaną. Bierzemy 3 apartamenty 2 osobowe, w każdym kuchnia i łazienka plus taras.
Dom znajduje się przy samym morzu. Ma prywatną plażę. Zapowiada się super. Cena - 150€ za dobę za 3 apartamenty, w których mamy mieszjać ja z żoną, siostra ze swoim małżem, nasze 2 córki i ich jedna.
W międzyczasie starsza siostra deklaruje, że też leci z synem. Znalazła kwaterę niedaleko.
Przygotowania jak zwykle odkładamy na ostatnią chwilę i okazuje się, że dowód młodszej córki stracił ważność a na odbiór nowego mogę się umówić na koniec sierpnia (wyjazd zaplanowany 16-27 sierpnia).
Pakujemy się w naszego Mondka, który do Cro wiezie nas już 5 raz, zabieram jeszcze dodatkowe bagaże dla 2 sióstr. Mondek pęka w szwach, ale jak zwykle nie wymięka.
A temacie dodowy córki mówię żonie - olać to. Jedziemy przecież w nocy i jakiemu strażnikowi na granicy HR-CRO chciałoby się sprawdzać takie detale.
Tak czy inaczej przy dojeździe do przejścia w Gorican mam stres. Podjeżdżamy do strażnika, biorę portfel gdzie w odpowiedniej kieszonce trzymam dowody całej wycieczki i widzę, że brakuje mojego!!!
Nosz k....a mać. Gdzie ten guanowaty plastik się zapodział. Pewnie został w domu w Łodzi.
Tysiąc myśli w głowie naraz, ale pytam strażnika czy wpuści mnie na e-dowód albo prawo jazdy, albo spróbuję go jakoś zmylić.
Nic z tego. Każe podjechać do chorwackiego kolegi, który zawraca nas do PL. Myślę sobie - fantastycznie zapowiada się początek wakacji.
Kombinuję - zostawić dziewczyny w jakimś hotelu i zasuwać do domu, próbować przez Słowenię a może olać CRO i jechać do Włoch.
Zatrzymuję się kilkadziesiąt metrów dalej i myślę w milczeniu. Nikt na pokładzie mondeusza nie śmie wypowiedzieć nawet słowa, cytując "żaden nie powie, nic".
Myślę, myślę i łup - w głowie świta mi myśl, że może ten dowód gdzieś mi wypadł, bo portfel słabo trzyma, a jeśli wypadł to może do plecaka, w którym trzymam go na codzień. Szybka weryfikacja - i... jest!!!! mam go!!! Zawracam z triumfalną miną do strażnika, okazuję 4 magiczne plastiki, spotykam się z uśmiechem politowania i wjeżdżamy do CRO!
Po drodze robimy drzemkę i rano docieramy na miejsce. Nie do końca szybkie rozpakowanie, odbieram siostrę z rodziną z busa z Ploce i szybkim Ożujsko a potem czymś mocniejszym celebrujemy spotkanie w tym jakże urokliwym miejscu.
Na zachętę kilka pstryków