napisał(a) imhappy » 13.08.2014 06:51
Witam wszystkich Podacomaniaków. Jestem w Podacy z rodziną od 4 sierpnia- po raz pierwszy. Chciałam Wam opowiedzieć o "przygodzie"jaka nas spotkała wczoraj tj 12 sierpnia 2014 . Od poniedziałku rana moja siedmioletnia córka czuła się źle. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na kolejną już w tym roku anginę i to właśnie TU i TERAZ.Gdy we wtorek rano nie było żadnej poprawy (gorączka, totalne osłabienie, ból głowy i ból gardła)- postanowiliśmy poszukać lekarza bo bez antybiotyku ani rusz- taki urok anginy.W Podacy nie ma lekarza, jest w Gradacu- super-przecież to niedaleko.Około 11.00 zebraliśmy się i do Gradaca.Bez trudu znaleźliśmy przychodnię ...i tu się kończą dobre wieści. To przychodnia prywatna, kuny trzeba oddawać a my mamy przecież karty NFZ na zagraniczne potrzeby.Poinformowano nas, że turystyczna pomoc jest w Ploce. Ploce- cóż niedaleko, niezbyt urodziwe miasto (byliśmy tam kilka dni wcześniej w lidlu) a po drodze można podziwiać, nie wysiadając z auta, Bacinskie Jezera. Jedziemy do Ploce! Do lekarza!A w Ploce...też bez trudu znajdujemy punkt medyczny coś jak pogotowie. Tam nas nie przyjmują informując, że turystyczna pomoc to drzwi wejściowe obok.Idziemy- a córkę noszę na rękach bo upał straszny (35st), córka słaba i wymiotuje.W TURYSTYCZNEJ POMOCY kartka na drzwiach-niewinna, mała ale ....że tu pomoc kosztuje, nie ma umowy z chorwacką służbą zdrowia.Pytamy jakąś panią i już wiemy, że 250 kun na początek a potem zależy co będzie robione. Wściekłość nas ogarnia bo uświadamiamy sobie, że kartami z NfZ to możemy sobie najwyżej pomachać dla ochłody...Mąż nie poddaje się jednak, wracamy do punktu pogotowia i tam mój małżonek rozpoczyna kulturalny, anglojęzyczny atak...Dyskusja trwa. Mąż macha kartą NFZ i tłumaczy, że ona uprawnia nas do opieki medycznej bez kun wydawania i koniec. I cud się stał- argumenty trafiają, zostajemy przyjęci. Jest naprawdę bardzo miło, córka na początek zwraca zawartość żołądka a potem Pani doktor potwierdza- angina. W czasie badania, co nie co, tłumaczy po angielsku lekarce -chyba pielęgniarz.Dostajemy receptę na augmentin. Na " propozycję " podania zastrzyku powstrzymującego wymioty, córka wpada w płacz. Lekarka rezygnuje więc z niego. Udał się!!!!Zostaliśmy przyjęci pomimo tego,że na początku próbowano zrobić to za pieniądze. TYlko determinacja mojego męża i umiejętność porozumienia się po angielsku- złożyły się na sukces!!!Nie dajcie się -jakby co!!!Potem apteka-pani po angielsku wszystko nam tłumaczy i oddaje receptę abyśmy mogli w naszym kraju odzyskać pieniądze za leki ale to już zupełnie inna opowieść. Jej zakończenie dopiero przed nami a pewnie znajomość wszystkich języków świata nie pomoże nam w porozumieniu z NFZ czy ubezpieczycielem...Pozdrawiam z Podacy,żar leje się z nieba. Od 4 sierpnia nie spadła kropla deszczu, plaże pełne, koc koło koca. Jadran czysty jak łza (z wyjątkiem dnia gdy w morzy pływała plastikowa donica, butelki, pety, śnięta ryba i pełno trawy morskiej)...Powrót 15sierpnia...