Aby nie narażać się na
błąkanie między drożyzną a bylejakością (jak w La Orotavie), obiad postanowiliśmy zjeść
zanim dotrzemy do La Laguny. No bo kto wie, co tam mogłoby nas spotkać?
Pora obiadowa wypadła więc nam w
La Esperanza. Do centrum miasteczka nie chcieliśmy zjeżdżać, postanowiliśmy zadowolić się jakąś restauracją przy TF-24, do wyboru jest ich tam kilka. Tyle, że my zdecydowaliśmy się
na strzał, więc nie możemy być pewni, czy był najlepszy z możliwych
. Na pewno jednak był dobry
!
Auto zaparkowaliśmy przed marketem sieci Alteza, ale to jeszcze nie był czas na zakupy (były w planie, ale dopiero przed powrotem do San Marcos). Obok była restauracja „Las Cañadas”, ale karta dań
nie przypadła nam do gustu (co oczywiście nie znaczy, że byłoby niesmacznie – szukaliśmy jednak czegoś innego
).
Poszliśmy więc na drugą stronę ulicy, do
„ El Perenquén”, gdyż wszystko wskazywało na to, iż faktycznie dostaniemy tam dania typowo kanaryjskie
.
Nasz rachunek wyniósł 14,80 euro, nasi przyjaciele zapłacili 21,30 euro.
Fajne było to, że większość z dań z menu można było zamówić tylko po pół porcji
. Dzięki temu mieliśmy urozmaicenie, nie przejadając się zbytnio.
Queso asado (1/2 porcji – 3 euro) - Pieczony kozi ser z różnymi „mohosami” .
Garbanzas cochino negro (1/2 porcji – 4,50 euro) - Gulasz z ciecierzycy i mięsa z czarnej świni.
Chuleta (10 euro) - Kotlet z czarnej świni , porcja imponujących rozmiarów , ale Kapitan duży gość, to sobie z nią poradził
Escaldón gofio ( ½ porcji 3,50 euro) – Typowe danie rdzennych Kanaryjczyków czyli mięsny wywar wymieszany z gofio do konsystencji
gęstej papki, są tam też małe kawałki mięsa (w tym przypadku z czarnej świni); podaje się to z kawałkami czerwonej cebuli , ja dostałam też z kawałkami koziego sera oraz
mojo rojo Pozostałe ceny: porcja pieczywka 0,5 euro od osoby, kieliszek białego wina 1,5 euro, piwo „Dorada” 1,40 euro, piwo bezalkoholowe (dla kierowcy) 1,40 euro…