Wtorek, 25 wrześniaNasi przyjaciele mieli dolecieć do nas w środę późnym południem (takie były loty z Krakowa – bliżej byłoby im z Katowic, ale lot
dopiero w piątek to już lekka przesada, nie mówiąc o tym, że akurat 28 IX Ryanair strajkował
), o ile będą jeszcze bilety w akceptowalnej dla nich cenie, no i pod warunkiem, że nam uda się zmienić rezerwację na kolejkę na Teide z środy na inny dzień.
Mieliśmy prawie dwa dni na zobaczenie na wyspie tych miejsc, w których oni już kiedyś byli. Zwiedzali Teneryfę w oczekiwaniu na odbiór jachtu, którym Kapitan wraz z załogą opłynął Kanary w lutym kilka lat temu… Oczywiście, coś tam miało się powtórzyć
podczas wspólnych czterech dni, większość zaplanowanych miejsc była jednak dla nich nowa
.
Widok z naszego balkonu na ponad godzinę przed wschodem słońca (obudziłam się o takiej godzinie, jak w domu
w ciągu tygodnia, jeszcze nie przestawiłam się na czas lokalny
)…
A to już około 8:30 tamtejszego czasu…
Poprzedniego dnia dotarliśmy do San Marcos wieczorem, miejscowe sklepiki były więc już zamknięte. Poza herbatą
, nie mieliśmy niczego na śniadanie… Planowaliśmy zjedzenie czegoś w jednej z knajpek przy plaży, ale dowiedzieliśmy się (od obsługi restauracji, w którrej byliśmy wieczorem ), że
możliwe byłoby to dopiero około 10-tej. No nie, lepiej zatrzymać się już gdzieś po drodze
.
Wtorek wg pierwotnych planów miał być dniem bez auta, ze spacerem do centrum Icod de los Vinos, a potem plażingiem w San Marcos. Kilka dni przed wylotem wyczytałam jednak, iż
jeśli chcemy dotrzeć wynajętym autem na Punta Teno, w grę wchodzi
jedynie wtorek i środa, gdyż od czwartku do niedzieli droga dla zwykłych aut jest zamknięta od 9:00 do 20:00.
Na środę mieliśmy zarezerwowaną kolejkę na Teide, którą ze względu na samolotowe perypetie trzeba było przełożyć na inny dzień. Opcja przekładania była zresztą przewidziana, w razie zamkniecia Teleferico w środę z powodu
ewentualnej niesprzyjającej pogody, więc w sumie konieczność zmiany rezerwacji nie była czymś co nas zasmuciło. W środę jednakże trzeba było pojechać na lotnisko po resztę, toteż plan na ten dzień
należało dostosować tak, aby zaglądnąć gdzieś po drodze. Punta Teno lepiej nam jednak pasowała to pierwszej korekty luzackiego planu, czyli do pojechania tam we wtorkowe przedpołudnie. Tak więc uczyniliśmy
, decydując się na śniadanko po drodze, najlepiej gdzieś w Garachico (widoczne w oddali z naszego balkonu
), do którego w pierwszej wersji mieliśmy zaglądnąć przy okazji wypadu do Maski.
Pierwszy w miarę „bliski” widok na Teide nie w ciemnościach
mieliśmy już spod drzwi do apartamentu
, nie mogłam się powstrzymać, by go nie uwiecznić. Pod ręką miałam akurat
tylko telefon…
Pora wyruszyć na naszą pierwszą wycieczkę po wyspie
.