Na greckiej Zakynthos byliśmy dwa lata temu. Polecieliśmy z Itaką, bo nie chciało nam się szukać niczego na własną rękę, a i czasu jakoś wtedy nie było zbyt dużo. Jak przed każdym wakacyjnym wypadem, obłożyłam się literaturą i zanim zobaczyłam wyspę na własne oczy, dokładnie wiedziałam, co musimy zobaczyć, gdzie dobrze zjeść i gdzie poleżeć



Wiele szczegółów pewnie mi już umknęło, dlatego relacja będzie odrobinę w innym stylu. Bez spowiedzi z każdej godziny

Na mapce niebieską kreską zaznaczyłam, ile udało nam się zobaczyć. Wszystko, zgadza się!


Mieszkaliśmy w Kalamaki (na czerwono). Uroczej małej, spokojnej miejscowości położonej 5 kilometrów od miasta, 7 kilometrów od lotniska, w zatoce Laganas.
Naturalnie byliśmy tam z małą, dwuletnią wówczas Nadią


Do tamtych wakacji wracam z ogromną przyjemnością. Może dlatego skusiłam się na relację... Wszystko zagrało idealnie. Biuro podróży wykorzystujemy jedynie w celu przelotu, jak zawsze. Na miejscu zarządzamy czasem i sobą wedle naszych reguł, poznając miejsce na wylot a nie tylko z perspektywy leżaka i parasola. I tak jest od 15 lat.
Zagrało więc idealnie. Świetna lokalizacja, najcudowniej położony hotel na wyspie (zorientowaliśmy się już po kilku dniach), doskonała baza wypadowa, znakomita kuchnia pod samym nosem, bezpieczna odległość od hałaśliwego centrum, pogoda, cisza i widoki. Nic nam więcej do szczęścia nie brakowało.
Przyznaję, kieruje mną czysty egoizm. Wypowiadając wojnę tegorocznemu latu (a raczej jego brakowi) wracam pamięcią wstecz i odgrzebuję Zante. Cudowne, tegoroczne wakacje na Cykladach (Mykonos) nadal nie dają mi spać, więc Zante jest trochę środkiem przeciwbólowym na te dolegliwości

Jest na forum jakaś relacja, ale nie znalazłam w nich moich miejsc, które tam pokochałam. Dlatego, poznajcie moją Zante! Zapraszam


