Do Grecji przynależy około 2500 wysp, ale tylko nieco ponad 150 jest zamieszkana przez ludzi. Grecja słynie z produkcji marmuru, który jest eksportowany do innych państw. Grecja posiada aż 45 lotnisk. Językiem greckim posługiwano się już cztery tysiące lat temu - to jeden z najstarszych języków w Europie.
Na Zakynthos tak naprawdę wszystko kręci się wokół legendarnych żółwi caretta caretta. Nie tylko Gerakas i zatoka Laganas, gdzie mieszkamy, podporządkowana jest lęgowi żółwich jaj. Południe wyspy, a zwłaszcza rajska wysepka Marathonisi to także żółwi raj. Dlatego nie jest zamieszkana a jedynie odwiedzana przez okoliczne łodzie pełne turystów. Cała, 14-kilometrowa plaża to strefa ochronna. Żeby było zabawniej, wysepka z brzegu także przypomina gigantycznego żółwia.
Żeby się jednak dostać na Marathonisi trzeba dotrzeć do Keri. Stąd co chwila odpływają małe łodzie i wiozą spragnionych pięknych widoków. Zanim popłyniemy na Marathonisi, łapiemy oddech w portowej tawernie. Stąd także idealnie widać zarysy żółwia.
Klimatyczna tawerna w kamieniu cudownie chłodzi rozgrzane w upał ciała.
Zanim kapitan dowiezie nas na Marathonisi, bierzemy udział w pogoni za olbrzymim żółwiem. W wodach wokół wyspy dużych osobników jest cała masa, a tu, nieopodal Marathonisi, mają swój ulubiony rejon.
Nie lubię tego typu atrakcji, bo osaczony z każdej strony żółw musi przeżywać prawdziwe katusze, ale cóż, nie wyskoczymy przecież w ramach protestu z łódki
Kiedy już wszystkim uda się sfotografować zagubionego i przestraszonego żółwia, łódka wreszcie obiera kierunek na Marathonisi.
Wysepka jest obłędna. Czas wypoczywania na niej - mocno ograniczony, do kolejnego odpłynięcia.
Przed nami prześliczne zachodnie wybrzeże Zante z trudno dostępnymi skałami i zatokami. Dookoła nas - raj.
Pamiętam, że byłam zachwycona. Nadia też
Kamera z YouTuba z widokiem na Marathonisi.
Po 2 godzinach plażowania wracamy do Keri i udajemy się w miejsce, na które czekam z wypiekami na twarzy. Ciekawe to bardzo, bo o ile nie pamiętam w jakiej cenie były bilety/przejazdy/wjazdy, o tyle doskonale pamiętam, że miałam wtedy wypieki na twarzy... Emocje i tyle. A tego się nie zapomina.
Z portu Keri do przylądka Keri jest tylko kilka kilometrów, ale zawiłość oznakowania dróg omyłkowo prowadzących w tych samych a jednak nie tych samych kierunkach, powoduje nasze rozkojarzenie. Wreszcie docieramy. I możecie teraz się śmiać, ale ja się popłakałam z wrażenia...
Tak obłędnych klifów w życiu nie widziałam! Zdjęcie nie odda ani ich wysokości ani mojego strachu pomieszanego z zachwytem, ale łzy były nie do opanowania.
Tu właśnie ryczę jak bóbr
Pamiętam też, że Nadia wtedy zasnęła w samochodzie. S. z nią siedział, a ja błąkałam się po 700-metrowym klifie i czekałam aż ktoś mi zrobi zdjęcie.
Półwysep Keri to bez wątpienia najlepszy punkt widokowy na Zakynthos. Widok stromego wybrzeża i turkusowej wody bardzo długo nie dał mi o sobie zapomnieć...
cdn.
Ostatnio edytowano 29.08.2011 18:19 przez mahadarbi, łącznie edytowano 2 razy
Nie, ale za to znamy na wylot Porto Vromi i jej podobne na zachodnim wybrzeżu A tu dużo czasu spędziliśmy w tawernie na Keri, skąd roztaczają się najcudowniejsze widoki na dużą i małą Myzithrę. Ale o tym w następnym odcinku
Pięknie, wyspę znam tylko z opowieści i zdjęć koleżanki z pracy, no i z tego co wygooglałam po tych jej opowieściach. Kiedyś może i nas tam zaniesie, ale jeszcze musisz mnie trochę poprzekonywać
Żądna uroków wyspy , Twą nowa relację śledzę i ja!
Zanim rok temu wykluła się Kreta, rozważane były w naszym domu właśnie Wyspy Jońskie (bardziej Lefkada, ale Zakynthos też lub Rumunia. Obie wersje - samochodem. Własne auto w Rumunii jest sprawą oczywistą, co do greckich wysp, jak widać na Twoim przykładzie, już niekoniecznie .
Rumunię zrealizuję już wkrótce, Grecja trochę się przesuwa, pewnie będzie nie wcześniej niż w 2013 (i raczej będą to szybciej Wyspy Jońskie, niż Cyklady). Ale pojedziemy tam ! Najprawdopodobniej autem, gdyż plan podróży i zwiedzania mam w zasadzie gotowy . Po drodze Meteory, potem trochę tej części Grecji, którą rok temu opisywały Kulki, a w któych i ja mogłam wówczas być... To jeden tydzień, a drugi koniecznie wyspa . Może zamiast Lefkadzie, pierwszeństwo przypadnie Zakynthos ? I wcale nie dlatego, że Leflada - przez most - wyspą jest nie tak do końca . Jak patrzę na foty, jakie pokazujesz, wiem że i ja zakochałabym się w tych zatoczkach i klifach... Ach!
Powiem Ci tak: dawno, ale to naprawdę dawno, widoki nie zrobiły na mnie aż takiego wrażenia, jak wtedy, dwa lata temu na Zante właśnie. Byłam w stanie zapomnieć nawet o tych masach Polaków docierających do słynnej Zatoki Wraku (bo mam wrażenie, że tylko po to tam przyjeżdżają) Reszty wyspy nie znają i chwała Bogu!
Tam wszystko jest piękne. Dosłownie. Każda zatoczka, każdy klif! Widowiskowa wysepka, tak bym ja określiła. Specjalność Jońskich chyba
Ale teraz, z perspektywy czasu potrafię chyba sklasyfikować piękno i... piękno. O ile więc Zante to jedna wielka pocztówka z obłędnymi widokami, kiczowatymi do bólu (i nie mówię tego z przekąsem), o tyle Cyklady zachwycają na zupełnie innych rejestrach wrażliwości. Tam oszałamia zupełnie co innego. Spokój bieli i błękitu, a nie jedynie turkusowo-szmaragdowych wód. Nie chcę filozofować, ale oby Cyklady jak najdłużej pozostały nie nawiedzane przez takie tłumy, jakie atakują Jońskie
Tobie jednak życzę ich z całego serca!
Nienasycona widokami, jakie roztaczają się ze stromych klifów, wracam karnie na prowizoryczny, wyboisty parking tuż nad klifem, i kiedy wstaje Nadia, idziemy pooglądać drugą stronę morza. Ta tawerna nie mogła powstać w doskonalszym miejscu!
Stoi na skraju 400-metrowego klifu i nie ma osoby, by tu nie wstąpiła. Greckie amfory zawsze robią na mnie niesamowite wrażenie.
To tu powiewa największa na świecie grecka flaga o wymiarach 18x36 metrów. Wpisana do Księgi Rekordów Guinnessa może i robi na wielu wrażenie, ale to, jaki widok roztacza się z pomostu, robi z pewnością większe. Zresztą, popatrzcie sami.
Dwie skały wynurzające się z głębin... Mają nawet imiona: Duża i Mała Myzithra. Można się zachwycić, prawda?
W takich momentach żałuję, że nie mam porządnego aparatu. Albo że nie jestem zawodowym fotografem. Albo nie mam takiego koloru i nasycenia, jakie mają zawsze Janusz albo Franz, albo kilku jeszcze innych forumowiczów...
Widok skalistego wybrzeża opadającego wprost do morza zapiera dech w piersiach. Ludzie przyjeżdżają tu specjalnie na zachód słońca. Chyba się cieszę, że nie mam okazji tego zobaczyć. Inaczej, musiałabym tu zostać forever...
Widzicie ten pasek białego piasku? Ktoś tam przypłynął. Szczęściarz! Takie maciupkie zatoczki to standard tutaj. Dojazd - tylko od strony morza. Ech, mieć kiedyś choćby motorówkę...
Mogłabym tak w nieskończoność
Zafascynowani tym wycinkiem wyspy, chcemy zostać tu dłużej. Zjeżdżamy z przylądka w kierunku Agios Sostis. To jedno z bardziej urokliwych miejsc. Szukamy 'okna' na prześliczną Marathonisi, której mamy wyraźny niedosyt, i zjeżdżamy bardzo wąską drogą do zatoczki ukrytej w gaju oliwnym.
O tak, teraz jest doskonale!
Lefkada z Kefalonią, czy Zakhyntos? Oto jest pytanie na lato 2012... Rzecz roztrzygnie się po tej relacji... jest jeszcze w wyspowy wątek chorwacki... ale u mnie na straconej pozycji.
Hmm... trudno doradzać, bo Kefalonia i Lefkada w relacji Janusza chociażby - powalają. Zakynthos osobiście i mnie rozpasało do tego stopnia, że Grecja śni mi się po nocach Wyboru i tak będziesz musiał sam dokonać, ale o ile mnie intuicja nie myli, będziesz chciał zobaczyć i jedno, i drugie. Bo warto.
Chorwacja, na tle tych cudów wypada, niestety, blaaado, bardzo blado. Więc tu się z Tobą zgadzam absolutnie
Witam... wiesz.... przepraszam.. jestem po czterech piwach... i nie powinienem już pisać., więc tego "słynnego" to muszę na spokojnie jutro przetrawić.
mahadarbi napisał(a):Hmm... trudno doradzać, bo Kefalonia i Lefkada w relacji Janusza chociażby - powalają. Zakynthos osobiście i mnie rozpasało do tego stopnia, że Grecja śni mi się po nocach Wyboru i tak będziesz musiał sam dokonać, ale o ile mnie intuicja nie myli, będziesz chciał zobaczyć i jedno, i drugie. Bo warto.
Trochę odstraszają mnie koszty promów, i krótki czas na kilkukrotne przebazowywanie naszego obozu z dwójką dzieciaków. Raczej będziemy jednak za rozwiązaniem alternatywnym niż koniunkcyjnym.
Mnie Grecja także sni się po nocach, ale raczej w kontekście tego co przed nami niż za nami. Częściej śni mi się Rumunia, jednak to temat na inny rozdział.
mahadarbi napisał(a):Chorwacja, na tle tych cudów wypada, niestety, blaaado, bardzo blado. Więc tu się z Tobą zgadzam absolutnie
Hmmm... mocne słowa. Mam wiarę już za niecały rok przekonac się o ich 100%-owej słuszności.