Dzień 4.
02.09.2009
Do południa plaża, czyli błogie lenistwo, tym razem bez aparatu.
A po południu, a raczej bliżej zachodu słońca.
Metajna.
W drodze:
i barany idą drogą
A tu już na miejscu.
Miejscowość wygląda na bardzo spokojną, mało ludzi, mało kwater, takie wrażenie.
Na deptaku też nie było tłumów (pewnie w sezonie jest więcej).
Ze zdziwieniem i podziwem patrzymy na zachód słońca, bo mieszkając na Pagu w mieście Pag, zachodów brak
Słonce chowa się za górami.
Szanowny małżon.
Widok na Metajne:
W drodze powrotnej zatrzymujemy się oczywiście na miejscu widokowym i słyszymy jakieś hałasy, tzn. muzykę w oddali
I zgadywanie czy to Drażen z zespołem Klapa Sol czy ktoś inny?
Ale zgadliśmy oboje, bo była Klapa Sol.
Taki koncert na pożganie lata
oj miło się słuchało, kupiliśmy też Cd z tej radochy (szczególnie ja), bo od przyjazdu nie widzieliśmy Drażena, a tu taka niespodzianka
(zaznaczyłam go strzałeczką na zdjęciu)
Ale nie tylko my słuchamy i kupujemy cd, mają swojego wiernego fana, który śpiewa z nimi i popija coś (pewnie wino) z papierowej torebki.
Powoli dobiega 23, chłodne wrześniowe wieczory dają o sobie znać.
Zatem wracamy do domu.
Ostatnie spojrzenie na miasto:
Z domu słychać jeszcze muzykę.
Grali do od 21.00 do 12.00 mają zdrowie
I tytułowa piosenka z płyty
Męczyłam męża oczywiście do końca wyjazdu całą płytą
Od wczoraj znów słuchamy i tęsknimy...
http://www.youtube.com/watch?v=iyLCy2qjWrU
CDN.