Dzień 3.
01.09.2009
Oczywiście mamy problem ze wstaniem z łóżek
Mamy ciemną sypialnie z malutkim oknem praktycznie cały czas zasłonięte żaluzje zewnętrzne.
Wstajemy ok 11.00 a co, słońce nie ucieknie, mniej nas przypiecze, dłużej pobędziemy na plaży - takie mam myśli.
Wyciągam prawie siłą męża-węża ( a tak mi się rymuje i tak już zostało) z łoża, jemy sniadanio-obiad i wyruszamy.
Zdecydowaliśmy, że poszukamy ciekawej plaży :]
taaa...
Jedziemy, zatrzymujemy się na miejscy widokowym ,kto był na Pagu to obowiązkowo ma tam zdjęcie
Kilka zdjęć i jedziemy dalej.
Po drodze zastanawiamy się gdzie pojechać, rzucam Mandre... tam w sumie nigdy nie byliśmy.
Jesteśmy. Spacerujemy chwilkę, ale to nie był dobry dzień na to miasteczko, nic nas nie zaciekawiło, no ok, 15 minut spacerku to bardzo mało, ale podświadomie ciągnie nas gdzie indziej
ok, decyzja, jedziemy dalej...
Na drodze do Nowalij znany nam znak z lat ubiegłych, szybka decyzja skręcamy
Powiem tak, w 2005 roku plaża ta była mało uczęszczana, choc już wtedy odpłatna 10 kun za wjazd, bardzo nam się podobała, nie było tłumów, plaża piękna, bardzo łagodne zejście...
A dziś komercja..niestety, jakiś bar zrobili, bardzo duży parking, parasole [!!], tak średnio się nam to widziało, ale poszliśmy.
Długo leżeliśmy plackiem
Ale mąż-wąż oczywiście nie oparł się pokusie powalczenia z kółkiem i grawitacją:
Ja spokojnie, w końcu!! nauczyłam się pływać z maską i rurką i płetwami
mega przeżycie, mówię wam, nie wiem od kilku lat miałam jakieś dziwne obawy , żeby zanurzyć pół głowy i oddychać tylko ustami
Ale ja głupia byłam
tyle traciłam. Piękne ryby, PIĘKNE!!
(:
Mąż-wąż w międzyczasie jak ja się zachwycałam rybkami, on zachwycał się pewną panią, w sumie z twarzy nie była jakaś rewelacyjna, za to ciało miała ok
Później namówiłam męża, żeby się trochę powyginał nade mną i pofocił trochę, oj co się nasłuchałam, a po co Ci takie foty, starczy, ale jak zajął 3 miejsce w konkursie PZU to chodził dumny jak paw, że to on zrobił to zdjęcie i że to on wygrał aparat sony, który zresztą szybko sprzedaliśmy
hehe
Szybko plażowanie dobiegło końca, bo w żołądkach pusto i źle.
Więc wracamy :/
I widzimy:
I akcja, rzucam wszystko i biegnę, żeby zdążyć zdrobić zdjęcie, choć jedno
ale łódka, czy ponton nie wiem, długo się palił więc w sumie nie musiałam aż tak się poświęcać i biec.
Róże łódki podpływały, ale na palącej się już nikogo nie było. niezły dym był, oczywiście luzie z plaży poruszenie, lornetki w ruch.
I ostatnie spojrzenie na plażę
i na auto:
strasznie lubię ten widok, czarne auto i białe od pyłu opony, po powrocie nie myliśmy auta chyba przez 3 tygodnie, żeby się chwalić gdzie się jeździło
CDN.