I nadszedł czas napisania ostatniego odcinka naszej podróży poślubnej na Pag. Wreszcie
Dzień 13.
Niestety dobra pogoda się skończyła, wiała bora, kropił lekki deszczyk, ale my weterani poszliśmy na plażę, leżeli jeszcze jacyś ludzie, może 2 osoby, inne osoby chodziły sobie spacerkiem po plaży patrząc na nas co najmniej jak na wariatów, ale jak słonko przedostawało się przez chmury to chwilami było bardzo ciepło
Dalsze plany co do dnia były konkretne, robimy sobie zdjęcia ślubne
ze statywu, a jak
To nic, że wieje, statyw mamy przecież mocny, stabilny, damy radę
No to się ubieramy, trochę głupio tak, prawie chowamy się przed właścicielami domu
hehe, ale idziemy do ich konoby, którą maja przy domu i robimy tam foty, dziś żałuję, że więcej nie zrobiliśmy i jakoś tak nie zależało nam bardzo
No i duży minus ten statyw, bo małożon ustawiał, mi kazał siedzieć i takie foty wyszły w tej konobie
/ tu mąż lekko obrażony,a le nie pamiętam już dlaczego
/
/wampir
/
potem szybko do auta i na taras widokowy, a tam....
łoo matko jak wieje, nie słychac co do siebie mówimy hahaha, ja ustawiam statyw i aparat, mąż delektuje się wiatrem
ludzie się patrzą jak na wariatów, na prawdę
To było szaleństwo..
ok, jedziemy dalej...
na dziką plażę
i ten sam rytuał, ustawimy statyw, aparat, ustawiamy siebie i pilotem pstryk
I tak pstry pstry i nagle........................
..................................................................................
BUM BUM............
odwracamy się i patrzymy, aparat leży na kamieniach, statyw cały, aparat wydaje się też cały, grip do wyrzucenia, filtr do wyrzucenia....
Z duszą na ramieniu jechaliśmy do apartamentu, uwierzcie, przed oczami stanęły nam 13 tys zł. (tyle wart aparat + obiektyw, który był założony).
Tydzień po urlopie mam do zrobienia foty ślubne... No ciśnienie to ja chyba wtedy miałam 200/200
DRAMAT.
Na miejscu ostrożnie oglądamy aparat, zakładam inny obiektyw i robię foto, ufffffffffffffffffffff działa.
Obiektyw mąż ogląda, czaruje, dotyka, przekręca, działa
Zakładam go, robię foto:
Działa
Ulżyło nam jak nie wiem, choć do powrotu do Polski zastanawialiśmy się czy aby na pewno wszystko działa jak powinno.....
Działa aparat do dziś
Obiektyw sprzedaliśmy
Nie ma jak Nikon
i nasze szczęście
I tak oto zakończmy tą historię
______________________________________________
A w tym roku gdzie jedziemy?
Oczywiście, że na Pag już 29 sierpnia
hahaha
Choć w tym roku to też będą inne wakacje, ja w 6 miesiącu ciąży nie dam się ciągać po dzikich plażach, stawiam na odpoczynek wyłącznie na miejskiej plaży w Pagu
akurat
Jedziemy ze znajomymi, co by im pokazać ten nasz kawałek raju
Oczywiście po powrocie wyczekujcie relacji